Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Heaven In Her Arms - Paraselene

Japońska scena metalowa już kilkakrotnie pokazała, że stać ją na wiele i że potrafi zaskakiwać oraz skosić niejeden europejski band. Kraj Kwitnącej Wiśni wyrobił sobie już kilka ikonek, które rozpoznawane są wśród metalowców na całym świecie, m.in. Sigh, Shadow, Envy czy Heaven In Her Arms. Te dwa ostatnie reprezentują nurt screamo – hardcore i przodują w tym co robią nie tylko w swoim rodzimym kraju. Ale żeby przybliżyć nieco to wszystko posłużę się najnowszym wydawnictwem skośnookich z Heaven In Her Arms, bo nie wypada przejść koło nich obojętnie.
W 2010 roku muzycy z HIHA wydali nowy długogrający album o tytule „Paraselene”. Skład zasilają Kent, Takayuki, Katsuta, Kentaro oraz Rocky. To drugi długogrający twór po debiucie z 2007 roku. Jeśli trzeba by zaszufladkować gdzieś Japońców to myślę że należało by ich wrzucić do gatunków takich jak: screamo, hardkor, muzyka eksperymentalna, progressive. Tuż koło swoich krajanów z Envy stanowią na pewno fundament takiego grania i zasługują na spore uznanie. Nie czuję się fanem tego typu muzyki, ale gdy po raz pierwszy usłyszałem „Paraselene” zaintrygowała mnie do tego stopnia, ze postanowiłem przesłuchać jej dokładnie. Teraz bardzo często wracam do tego krążka.

Na albumie znajduje się 8 kompozycji, które płynnie przechodzą jedna w drugą i stanowią bardzo silną całość. Numery są ze sobą powiązane pępowiną i należy ich słuchać jeden po drugim, tylko wtedy „Paraselene” ma siłę i moc, sens oraz wywołuje ciarki na plecach. Od strony produkcyjnej album jest nienaganny, wszystko słychać doskonale i z powerem. Utwory klimatem osadzone są w mocnej stylistyce screamo połączonej z hardkorem i dawką eksperymentalnych naleciałości, a nawet post metalowych zalotów. Warsztatowo muzycy prezentują się nieźle, a szczególnie pałker Rocky, który zasługuje na spore brawa. Kolejna zaletą albumu jest to jak Japończycy budują napięcie i świetnie dynamizują kawałki. Długie kompozycje naszpikowane są różnymi wielopłaszczyznowymi melodiami i zmianami tempa. Jest to na pewno spory atut długograja, który pozwala dzięki swojej różnorodności nastrojów nie nudzić się słuchając płyty. Gdzieniegdzie pojawiają się industrialowe elementy, szepty czy deklamacje. Bardzo dużo krzyków i przysłowiowego darcia mordy. Jedyne co może odstraszyć jest język...ponieważ cały album nagrany jest w rodzimym, japońskim języku. Jak jeszcze podczas skrimujących partii nie jest to odczuwalne w sposób, który mógłby drapać w uszy, tak podczas wszelkiego rodzaju mówionych fragmentów można poczuć się jak w tanim japońskim TV show. Tak czy owak po każdym kolejnym z rzędu przesłuchaniu przeszkadza to coraz mniej i idzie przywyknąć do dziwnych wyrazów wypowiadanych przez wokalistę.

Na zakończenie wypada pochwalić krążek jako całość i polecić wszystkim fanom post, screamo itp. Na pewno nikt nie będzie rozczarowany, natomiast dla fanów metalu jest to pozycja warta do zapoznania, gdyż zawartość albumu jest na wysokim poziomie.

Tracklista:

01. 46x
02. Anamnesis Of Critical
03. Morbidity Of White Pomegranate
04. Jade Vine
05. Echoic Cold Wrist
06. Halcyon
07. Butterfly In Right Helicoid
08. Veritas

Wyd. Denovali Records (2010)

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły