Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Grave Miasma - Exalted Emanation (EP)

Nazwa Grave Miasma zapewne niewiele mówi miłośnikom śmierć metalu. Jeśli jednak ktoś kojarzy dokonania formacji Goat Molestor, która od 2002 roku czarowała deathmetalowe podziemie bezkompromisową, grobową muzyką i spektakularnymi jak na tą niszę muzyczną występami, ten już wie, czego może się spodziewać. Przez siedem lat kapela zarejestrowała demo, dwa splity i jedno krótkie EP, po czym w 2009 roku muzycy tej brytyjskiej formacji postanowili z niewiadomych przyczyn zmienić nazwę właśnie na Grave Miasma i już pod tym szyldem zarejestrowali EP zatytułowane "Exalted Emanation". Zapewne nie warto byłoby wspominać o kolejnym mini-albumie, gdyby nie to, że "Exalted Emanation" w zasadzie doskonale oddaje istotę pojęcia "death metal".
Patrząc na współczesną scenę związaną z tym nurtem nieciężko zauważyć, że muzycy często idą w kierunku biegłości instrumentalnej, szybkości, intensywności brzmienia oraz nowoczesności, niejednokrotnie inkorporując w swojej twórczości wpływy innych nurtów. Zapomina się jednak często o tym, że muzyka musi mieć duszę, musi mieć to "coś" co sprawia, że chce się do tych dźwięków wracać. Dla mnie właśnie takim albumem jest "Exalted Emanation" - twór, który duchem osadzony jest gdzieś w skandynawskiej szkole black i death metalu sprzed dwóch dekad.

Płyta przynosi pięć utworów i dwa przerywniki - całość trwa 35 minut. A teraz wyobraźcie sobie to... Późny wieczór, ciemno, jesteście sami w domu. Za oknem pochmurne niebo i silny wiatr... uchylacie okno, odpalacie "Exalted Emanation" i kładziecie się wygodnie na łóżku... Po krótkim intro pojawia się ściana brudnych gitar, jednostajna perkusja, korytarzowe ale selektywne brzmienie i potężny, ale nie głęboki growling, który brzmi jak głos zza grobu.

Nie jest to muzyka urozmaicona - nie czarujmy się - kawałki, choć mają po około 6 minut długości są dość jednostajne, utrzymane w średnich i szybkich tempach. Nie ma tu miejsca na zgrabne aranżacje i technikę. Te dźwięki ciężko jest nawet nazwać agresywnymi, wściekłymi, czy brutalnymi - one po prostu żyją własnym życiem. Paradoksalne w tej całej prostocie i bezpośredniości każdy instrument wydaje się być elementarną częścią tej nawiedzonej maszyny.

Grave Miasma wzorcowo łączy w sobie ten grobowy klimat debiutanckiej płyty Entombed, klaustrofobiczne dźwięki z jakich słynie australijski Portal oraz piekielną siarkę debiutu Incantation. "Exalted Emanation" śmiało można nazwać sonicznym obrazem lęku człowieka przed śmiercią. Takich dźwięków na pewno nie tworzą normalni ludzie, a takich płyt nie spotyka się na co dzień. Przez 35 minut, jakie spędzam przy tym albumie, każdorazowo mam wrażenie, jakbym spacerował po jakimś starym, zapomnianym kościele, pełnym krypt i grobowców.

Owszem - dla jednych płyta może wydać się nudna ze względu na swoją jednostajność i pewną prymitywność. Z drugiej jednak strony są to dźwięki o wiele bardziej intrygujące niż choćby dokonania wspomnianego Portal. Prawe mówiąc, to na przestrzeni ostatnich 20 lat nie spotkałem w tym gatunku wydawnictwa, które pod względem klimatu zrobiłoby na mnie takie wrażenie. Dla miłośników oldschoolowego grania jest to na pewno pozycja obowiązkowa, a dla każdego innego, kto nie boi się zobaczyć w lustrze własnych lęków na pewno pozycja do obowiązkowego odsłuchu. Choć płyta ukazała się we wrześniu 2009, to już teraz jest bardzo ciężka do zdobycia - wszystko za sprawą malutkiej wytwórni Sepulchral Voice, która wydała album w małym nakładzie. Warto jednak przeznaczyć co nieco pieniążków na to jedno z najciekawszych, a może i najważniejszych wydawnictw deathmetalowych ostatnich lat.

Tracklista:

01. Intro
02. Arisen through the Grave Miasma
03. Gnosis of the Summon
04. Amorphous Noumenon
05. Pillars
06. Interlude
07. Kussa'u Tibtihu

Wydawca: Sepulchral Voice (2009)
Komentarze
zsamot : H. walisz takie recki, że kupiłem w ciemno!!! ;)
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły