Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Formis - Perfect Excuse

Niektóre rzeczy są dla mnie nie pojęte. Obserwuję jak rozwija się młoda scena metalowa, mam nadzieję na to, że większość z tych zespołów osiągnie coś więcej aniżeli tylko granie w ciasnych klubach a tu los potrafi tak kopnąć człowieka w dupę. No bo powiedzcie ci, którzy słyszeli muzykę Iscarioty - czy ten zespół zasłużył na taki los jaki go spotkał? Żeby ze świetnie zapowiadającej się grupy, która zaczynała zdobywać pierwszych fanów nagle zamienić go w byle jaki zespolik, który gdzieś tam się ciągnie po undergroundzie i tak naprawdę nikt na niego nie zwraca uwagi.

Nie wiem co kierowało jego liderem żeby tak spłycić ideę tego zespołu, ale cóż, jak już napisałem - pewne rzeczy są dla mnie nie pojęte. Nazwa "Iscariota" nie pada tu rzecz jasna bezpodstawnie, gdyż o ile tamten zespół postanowił osiąść dupą na mieliźnie w undergroundzie, tak dwoje jego byłych członków już niekoniecznie. Dwójka niezwykle utalentowanych gitarzystów, Hubert Nowak i Marek Woźniak, postanowili połączyć siły i razem kontynuować to co zaczęli na rewelacyjnym "Pół na pół" Iscarioty. Z pomocą ex-basisty Silver Samurai Tomkiem Cedzyńskim i niejakim Michałem Magierą za bębnam(który szybko został zastąpiony przez Rafała Hebrajskiego z Frontline Attack) udało im się powołać do życia Formis.

Ich debiutancki album pojawił dosłownie kilka dni przed nowym rokiem co zdziwiło mnie nie miłosiernie, że wyszedł aż tak szybko, ponieważ spodziewałem się tego debiutu dopiero gdzieś w 2011 a tu proszę bardzo taka niespodzianka i to po świętach. Ale czy zespół przez tak szybkie wydanie tego debiutu dopiął wszystko na ostatni guzik? Czy nie należało jednak jeszcze trochę poczekać z wydawnictwem? O ile samych utworów na "Perfect Excuse" jest zaledwie siedem tak tu mamy do czynienia z czymś co potwierdza tezę, że ilość przekłada się na jakość. "Perfect Excuse" to najlepszy debiut od czasów "Bar-do Travel" Proghmy-C i dla mnie najlepszy debiut tego roku.

Od dawna nie słyszałem tak znakomicie brzmiącego death metalu, przyprawionego nutką thrashu. Jeżeli wziąć pod uwagę to, że muzyka tu zawarta posiada w sobie granie w stylu Death czy Atheist to mamy do czynienia z czymś obok czego każdy fan death metalu nie może przejść obojętnie. Tych 7 utworów wprasowało mnie w ziemię niczym walec, który wyrównuje asfalt. Tutaj jest i energia i technika czyli wszystko to co było najlepsze w graniu Schuldinera i spółki. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że mamy tu do czynienia z reinkarnacją wielkiego Chucka, ale wolę nie ryzykować, gdyż czytają to fani tego zespołu. Jednak wystarczy usłyszeć takie kawałki jak "Social Status", "By Accident" czy mój ulubiony "Leaders of Flesh" a od razu rozkochacie w sobie ten zespół.

Gitarzyści to są z rodzaju tych co z nie jednego pieca jedli chleb i to słychać po kompozycjach, czy znakomicie tnących i zajebiście technicznie zagranych solówkach. Chyba dawno nie słyszałem, żeby w debiucie solówki tak brzmiały jak tutaj. Ale nie tylko gitary zasługują tu na pochwałę, bo wybija się tu również świetnie pulsujący bas, który nie został w tyle za całą resztą. Swoją drogą Tomek Cedzyński za parę lat ma szansę stać się jednym z najlepszych polskich basistów, bo pod względem samej gry bije większość z nich na głowę. Również perka wystukuje znakomite rytmy i słychać, że nie gra na niej byle pierwszy lepszy garncarz, który ma z tym instrumentem do czynienia od święta. Wokal z kolei kojarzy się z tym do czego przyzwyczaił nas Chuck w Death. Gdy jeszcze dodamy do tego całą masę gości specjalnych mi. Dariusza Kupisa z Frontside'a , Sebastiana Synowca z Never  czy Teresa Ambroziak i znakomite brzmienie prosto od Tomka Zalewskiego z ZEDstudio to chyba nie będzie wątpliwości, że "Perfect Excuse" to jedna z największych niespodzianek 2010 r. . 

Teoretycznie jest to zwykłe rozwinięcie tego co było na "Pół na pół" tamtego zespołu z tą różnicą, że zamiast damskiego wokalu jest męski jednak po kilku minutach słuchania pokazuje, że jest czymś więcej. Pokazuje, że w Polsce death metal to nie tylko Behemoth i Vader i że wcale nie trzeba być kopią tych zespołów, żeby nazywać się "Polskim death metalem". Można grać coś czego już dawno nie ma w tej muzyce i nie trzeba się z tym kryć. Jeżeli więc zawiódł cię ostatni Atheist, na widok różnych kopii Behemothów i Vaderów zbiera cie się na odruch wymiotny, jesteś jedną z kilku osób na świecie, która oczekuje na powrót tyskiego Catharsis, bądź do dzisiaj nie możesz się pozbierać po spłyceniu Iscarioty to sięgnij po Formis a na pewno się nie zawiedziesz.

Tylko jedno małe pytanie do autorów: Czemu tak krótko?! Panowie zrobiliście mi takiego smaka, że te 20 minut z hakiem to zdecydowanie za mało. Tak więc ruszajcie dupy i nagrywajcie kolejny album, ale już! Płyta jest już dostępna na eBayu za cenę małej pizzy. Więcej informacji na MySpace tej grupy.

Ocena: 9,5/10

Tracklista:

01. Social Status
02. The Priest of Fake
03. By Accident
04. R.I.P
05. The Round of Table
06. Leaders of Flesh
07. Sapphire

Wydawca: płyta wydana przez zespół (2010)
Komentarze
jedras666 : Małe sprostowanie! Otóż jak się przed chwilą dowiedziałem cały...
rob1708 : ja sie ta plyta na poczatku zachwycilem ale po kilkunastu przesluchaniach rzecz...
Harlequin : Ok, pierwszy odsłuch za mną i nie jestem jakos specjalnie oczarowany. Po...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły