Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Relacje :

Castle Party 2010 - Bolków (29.07-1.08.2010)

Castle Party, Castle Party 2010, Bolków, Behemoth, The Proof, Alvaréz Perez, Daimonion, Noisuf-X, Faith and the Muse, Anne Clark, Clan of Xymox, Behemoth. Stare Kino, Stay in the Rhythm, WielorybNo cóż, przyszła pora na podsumowanie i ocenę tegorocznego Castle Party Dark Independent Festival w Bolkowie. Przyznaję, że długo się zbierałam do sklecenia więcej niż kilku słów... niezadowolenia z tegorocznych wydarzeń. Oczywiście nie zabrakło tu zdań pochwały i zadowolenia, bo w sumie nie było tak źle, ale... niestety... brak na braku brakiem poganiał. Po pierwsze – muzyka. Zabrakło gwiazd – jak to podsumowała jedna z moich towarzyszek (skądinąd w przepięknym różowym irokezie na głowie!), to był najdroższy koncert Behemotha w jej życiu, bo tylko oni zasługiwali według niej na miano „gwiazdy”. Po drugie – ludzie. Zabrakło tłumów, które od lat dokonywały zmasowanego najazdu na Bolków, siedząc, leżąc, przechadzając się, tańcząc, jedząc i pijąc w każdym możliwym miejscu miasteczka.
W tym roku nie było nawet połowy festiwalowiczów, w porównaniu chociażby z moim pierwszym Bolkowem sprzed kilku lat. Pewnie częściowo odstraszyła cena, gdyż karnety wobec kiepskiego składu muzycznego tegorocznej edycji były niewspółmiernie drogie. Na tę zmniejszoną liczebność miała też niebagatelny wpływ równoległość innych imprez w tym czasie, a przede wszystkim Przystanku Woodstock. Po trzecie – stragany z mrocznymi gadżetami. Miałam poważny problem, żeby znaleźć jakiś ciekawy gadżet do kupienia. Świetnie, że była dostępna książka o zjawisku Castle Party – „Castle Party Dark Independent Festival. Muzyka, ludzie, zjawisko” autorstwa teamu Anna & Greg, super, że można było dostać płyty z muzyką z poprzednich festiwali i grających w tym roku koncerty zespołów. Były oczywiście stoiska obecne od lat z mrocznymi ciuszkami i dodatkami, ale było ich nie dość, że mniej niż w poprzednich latach, to ceny były wywindowane o co najmniej jedną trzecią wzwyż. Po czwarte – sprawna organizacja i koszty. DP, jako jednego z patronów medialnych festiwalu, nie było na liście akredytacyjnej. Po 15-minutowym dochodzeniu swoich „praw” z organizatorami w końcu otrzymałyśmy nasze akredytacje, ale zgrzyt już był. Po piąte – w końcu – klimat. Było jakoś tak mniej czarno, mrocznie i upiornie zarówno w strojach i humorach, jak i koncertach oraz imprezach w klubach festiwalowych. Jakoś tak trochę smutno, grzecznie i układnie... :(

Dzień zerowy Czyli before party. W tym roku imprezy czwartkowe stały się już oficjalną częścią festiwalu. Noc klubową można było spędzić w Klubie Hacjenda lub w Starym Kinie. Ale zanim nadszedł wieczór, przez cały dzień nadjeżdżali z różnych stron Polski i z zagranicy (m.in. z Czech, Belgii, Niemiec, Stanów Zjednoczonych) uczestnicy festiwalu. Ulice zaczęły się powoli zaczerniać, a z Hacjendy i z pola namiotowego poczęły dobiegać mroczne dźwięki. Zwykle zjawiam się w Bolkowie tego dnia około godziny 14-15.00. Jest już troszkę czarnawo, ale bez tłoku. W tym roku kwatera naprzeciwko Hacjendy, 10 minut od zamku – idealna lokalizacja. Rozpakowanie i szykowanie się: makijaż, strój, glany do kolan. Hasło ubraniowe na dzisiaj: fiolety, czernie, czerwienie – pełna dowolność. Codziennie przez cały festiwal ten sam parogodzinny rytuał. Po tych długich przygotowaniach, okraszonych pierwszym bolkowskim piwkiem, wyprawa na rynek miasteczka. I tu akurat zajechał autobus „alkobus” z ekipą Dark Planet. W dość już „mroczniutkich” nastrojach przywitali bolkowską ziemię, po czym... w większości... poszli spać. No cóż... W Hacjendzie rozmowy, pląsy, spotkania z dawno niewidzianymi znajomymi, wymiana uścisków i całusów. Miło, ale wiele osób w tym roku nie dojechało. Jakoś tak pustawo przy stolikach i na parkiecie. Zatem wyprawa do Starego Kina, gdzie pląsało na parkiecie nieco więcej osób, a toalety nie przypominały jeszcze podrzędnej pływalni. Ale też nie było tu tak gęsto jak rok wcześniej. W końcu około 5.30 głowa spoczęła na poduszce – trochę snu się przyda przed kolejnym dniem festiwalu, bo to była dopiero rozgrzewka. Czwartek – 29.07 – Noc Klubowa (Club Nights) Stare Kino, godz. 21.00-6.00: Beats’N’Freaks Night: Christblood, Infinity Pain, Red Emprez, Dusk Watch, De/Vision oraz dj Horrid & dj Tendrill i dj Moon & djane Rush. Klub Hacjenda, godz. 20.00-5.00: From Dusk Till Dawn: dj Einar, Monolight, dj Rex Rotten i dj Maniac. 
Dzień pierwszy Piątek to drugi festiwalowy dzień, ale dopiero dzisiaj można było wejść na zamek i posłuchać koncertów pod gołym niebem, na dziedzińcu zamkowym. Jednak zanim rozbrzmiały koncertowe dźwięki, trzeba było zwlec swoje już nieco sponiewierane ciało z łóżka, zasznurować gorsety (swój i swoich współlokatorek), wdziać spódnice, naciągnąć rękawiczki, umalować twarzyczkę i na koniec zasznurować buty. Po tych ciężkich bojach ze swoim wyglądem można było wreszcie znowu wyjść polansować się na ulicach miasteczka. Hasło ubraniowe na dzisiaj: gorsety, długie suknie, welony i wachlarze. Co prawda czasu do koncertów już dużo nie zostało, więc po krótkim kółeczku na wdechu (przez naprawdę mocno zasznurowany gorset) znowu znalazłam się na zamku. Największe wrażenie zrobił na mnie Otto Dix – najbardziej gotycki rosyjski zespół, jak zapowiedziano go ze sceny. Oprócz walorów muzycznych: dark wave z elementami industrial, elektronika z elementami neoklasycznymi i zjawiskowy wokal – kontratenor Michaela Drawa, porazili mnie swoją niezwykłą estetyką: biały makijaż i peruka, wysmakowane skórzane kostiumy i rekwizyty, sposób poruszania się stylizowany na kształt nakręcanej secesyjnej figurki z pozytywki. Jak dla mnie – prawdziwa rewelacja! Największe rozczarowanie – opłacone dodatkowo straszliwym gorsetowym bólem pleców (zemsta fiszbina!!) – to koncert niemieckiego zespołu Qntal, grającego tzw. electro-medieval. Wystarczy, że wspomnę, iż stroili się 80 minut, doprowadzając publiczność do niezbyt przychylnych nastrojów wyrażanych pogwizdywaniami i okrzykami zniecierpliwienia. Wytrzymałam trzy kawałki i o 2.30 opuściłam zamek, jak zresztą duża część publiczności zgromadzonej na dziedzińcu. Do Hacjendy czas najwyższy już było się udać. Piątek – 30.07 – Noc Koncertowo-Klubowa (Concerts & Club Nights) Zamek, godz. 16.55-1.20: Gray/Scale, The Violet Tribe, Wieże Fabryk, Otto Dix, Żywiołak, Faith and the Muse, The Beauty of Gemina i Qntal. Kościół św. Jadwigi, godz. 20.00-21.00 – Bacio di Tosca Stare Kino, United Colours of Dark, godz. 21.00-6.00: C.H. District, djane Endżi, dj Absinth & dj Carl, dj Rafaelo, dj Colbe & djane Mroofka & dj Pagan. Klub Hacjenda, Breslauer DJs Meeting, godz. 22.00-5.00: dj Fallen, dj Zielony, dj Einar, dj Cute, dj Faust. Klub Sorento, Modern Gothing, godz. 22.00-5.00: dj 666V, dj Agrax, MarKucH. 
Dzień drugi Scenariusz standardowy po położeniu się spać w okolicach 5.00 czy 6.00 rano – "barłożenie" do 11-12.00 i długie przygotowania do kolejnego dnia muzycznych wrażeń i lansu. Hasło ubraniowe na dzisiaj: czerń i biel w najróżniejszych kombinacjach, krótkie spódniczki, kitki, skrzydełka itp. Dzień upalny, toteż festiwalowiczowe bardziej dzisiaj strojowo poodkrywani i wyluzowani. Muzycznie wszystko zgodnie z oczekiwaniami: Theatres des Vampires, pionierzy vampiric metalu, łączący muzykę gotycką, elektroniczną, klasyczną, operę i rocka, jak zwykle niezmiernie wampiryczni i ociekający krwią na scenie, choć niestety bez pirotechniki. Alec Empire zaaplikował dawkę dobrego digital hardcore. Zespół zawitał do Polski w zeszłym roku jako support Nine Inch Nails w Poznaniu, a na Castle Party znalazł się po raz pierwszy, koncertowo nie zawodząc swoich fanów. Na koniec świetny koncert niemieckiego zespołu And One – niezwykle energetyczny, łączący w swoich brzmieniach tradycje synthopopu, elektroniki i EBM’u – który wciągnął w wir pląsów całą publiczność zgromadzoną pod sceną. Imprezy klubowe tej nocy oblegane były tłumnie, a didżeje stanęli na wysokości zadania, rozruszając wszystkich festiwalowiczów. Sobota – 31.07 – Noc Koncertowo-Klubowa (Concerts & Club Nights) Zamek, godz. 14.30-1.10: Doppelgänger, Christ vs. Warhol, Deviant Uk, Theatres des Vampires, The Cassandra Complex, Alec Empire, The Eden House, Kirlian Camera, And One. Stare Kino, De::Compress::Ion of F:a:i:t:h, godz. 21.00-6.00: Job Karma, dj Unknown, dj Thunder, dj Full Fathom Five, dj Simpson, dj Serafin, dj Poldek. Klub Hacjenda, Electro::Exe::Cute, godz. 22.00-5.00: dj ManieK, dj Silentorder & djane Madaley Selket, dj Angelo, kr-lik. Klub Sorento, Tran(s)ce::ndental Night, godz. 21.30-5.00: Chimera, dj shimbu, dj Si.D., Shadyar. 
Dzień trzeci Jak to jest, że tak szybko nadchodzi ostatni dzień... ? Jakoś tak niepostrzeżenie koncerty i tańce klubowe dobiegają swego kresu, przyprawiając o łezkę kręcącą się w przekrwionym ze zmęczenia oku. Scenariusz jak co dzień – zwlekanie się z łóżka w okolicach południa, strojenie się i grupowe przemieszczanie po miasteczku: rynek, pizzeria, spacer wokół zamku. Hasło ubraniowe na dzisiaj: łańcuchy, sprzączki, klamerki, pieszczochy i inne pobrzękujące akcesoria. Wielu uczestników festiwalu poszukiwało wzrokiem towarzyszki lidera Behemotha, Dody i ... faktycznie na nią napotkało. Choć trzeba przyznać, że wreszcie to nie ona wyróżniała się z tłumu, paradując jedynie w zwykłej czarnej koszulce i spódniczce. Muzycznie czekałam na przedstawiciela polskiego rocka gotyckiego Daimonion, holenderskich klasyków dark wave z Clan of Xymox i oczywiście black/death metalowego Behemotha. I... nie zwiodłam się. Było tak, jak się spodziewałam, choć Clan dał nieco zbyt statyczny koncert, jak na moje oczekiwania. Pozytywne odkrycie – Noisuf-X, grający w stylu hard trance i EBM niemiecki zespół, przez który cała zgromadzona mroczna publika podskakiwała, bujała się i falowała. Behemoth dał jak zwykle świetny koncert, nie zabrakło pirotechniki, profesjonalnego makijażu i dopracowanych w każdym calu strojów, choć widać już było, że Nergal nie jest w najlepszej formie. Po koncertach oczywiście znowu tańce, hulańce, swawole – w Starym Kinie, bo w Hacjendzie w tym roku didżeje jakoś się szczególnie nie popisali – od których zostałam odciągnięta niemalże siłą i zmuszona do powrotu na kwaterę. Ech… Niedziela – 01.08 – Noc Koncertowo-Klubowa (Concerts & Club Nights) Zamek, godz. 15.00-00.45: The Proof, Alvaréz Perez, Daimonion, Noisuf-X, Faith and the Muse, Anne Clark, Clan of Xymox, Behemoth. Stare Kino, Stay in the Rhythm, godz. 21.00-6.00: Wieloryb, dj dRWAL, dj MRK, dj Sthilmann, dj Frontman, dj Exxon, dj Bagiennik. Klub Hacjenda, Bats Night, godz. 22.00-5.00: dj Woodraf, dj Ian P. Christ & dj Thomas Thyssen, dj Psycho, dj Gothzilla. Klub Sorento, DNN for the Masses, godz. 22.00-5.00: djane Nari, djane Natasza Kreuzberg, dj DeV, DNN Squad.

Dzień minusowy ;) Czyli powrót do domu. Gdy wyjeżdżałam w południe z Bolkowa, jeszcze trochę czerni można było dostrzec na ulicach miasteczka. Ale to już niedobitki, czekające na transport do domu. Hasło ubraniowe na dzisiaj: bluzka na ramiączkach, krótkie spodenki i sandały. Gorsety, klamerki i glany poszły póki co w odstawkę. Muzycznie – nadal w klimacie, co słychać było z głośników samochodów opuszczających Bolków. Mimo wszystko do zobaczenia w przyszłym roku. Niech mrok będzie z wami
Komentarze
antykrista666 : oj bardzo, bardzo warto:D
HardKill : Co za pytanie :) pewnie że warto,zdecydowanie warto http://w...
GothicGirl92 : chętnie bym pojechała, tylko trochę drogo ... jak wrażenia ogólnie....
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły