Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Artrosis - Ukryty Wymiar

Która, nawet najpiękniejsza Pani oprze się urokowi bukietu róż podarowanego czy to od ukochanego, czy przypadkowego przechodnia napotkanego na ulicy? Który z romantyków nie doceni subtelności tego kwiatu, jego delikatnej struktury i zmysłowego kształtu? Myślę, że śmiało mogę odpowiedzieć, że jeśli są tacy ludzie to albo nie mają uczuć, albo… nie chyba nie ma takich osób! Co jednak zrobić, kiedy za oknem zima szeroko rozwlekła swoje macki otulając ziemię, a co za tym idzie także te piękne kwiaty puszystą kołderką śniegu? Odpowiedź jest jedna! Artrosis - polski gothmetalowy zespół i jego pierwsza płyta "Ukryty Wymiar". Sprawdźmy, co takiego kryje, że zasłużył na opiekę Hall Of Sermon - wytwórni samego Tilo Wolffa.

Pierwsze, co słuchacz jest w stanie wychwycić to elektroniczna perkusja, która wspaniale pasuje do tej muzyki, kolejna rzecz to zmienny jak chorągiewka na wietrze, ale zawsze czysty i piękny głos Medeah. No i trzecia sprawa to nic innego jak ciężkie gitarowe, riffy. Tak w skrócie opisać by można tę nietuzinkową muzykę. Ale, po co się ograniczać? Puśćmy wodze fantazji…

Płytę rozpoczyna krótki utwór niemalże w całości instrumentalny (poza słodkim zawodzeniem wokalistki). "Lisa" - bo tak nazywa się ten kawałek, to z początku niemalże orientalna melodia, która wkrótce okraszona ciężkim riffem wspaniale nadaje się na wstęp tego albumu i "bramę" przedsionków "Ukrytego Wymiaru". Ostatnie dźwięki zaprowadzają nas w krainę "czarno-białych snów". Ten niezwykle dynamiczny utwór z łatwością porywa ludzi (głowa sama się kiwa). Jak zwykle nienaganny głos Medeah dopełnia całości. Kolejna udana kompozycja, która prowadzi nas coraz głębiej ku tajemniczemu wymiarowi. Już tutaj tekst wskazuje na raczej osobiste przemyślenia niż jakieś podniosłe, pozbawione realiów strzępy nieudolnej poezji. Widać tutaj, że wokalistka bardzo utożsamia się z tym, co śpiewa, co jest olbrzymią zaletą przy tym stylu muzyki.

"Taniec" - tajemniczo rozpoczynający się utwór to raczej rodzaj ballady, choć muzyka jest raczej zbyt szybka jak na tę formę przekazu. I znowu nie sposób nie wspomnieć o głosie, który doprowadza słuchacza do muzycznej ekstazy. Pięknie również brzmią tutaj klawisze, które nadają całości sakralnej oprawy. To istny majstersztyk, wystarczy zamknąć oczy a naszej wyobraźni ukaże się para kochanków tańczących ostatni, morderczy taniec!

Cóż odkryliśmy orientalne sekrety, poznaliśmy smak czarno-białych snów, wykonaliśmy swój ostatni na tej ziemi taniec, jesteśmy gotowi do wkroczenia we właściwą część albumu!

"Nazgul" - czwarta kompozycja! Gdy pierwszy raz moje uszy zachłysnęły się tym utworem w oczach stanęły mi łzy. To najpiękniejszy hołd "Władcy Pierścieni", jaki kiedykolwiek słyszałem. Piękny klawiszowy pasaż i nienaganne wejście gitary, do tego wszystkiego wijący się między nutami wokal istna symfonia piękna! Oczywiście utwór nie odbiega tematyką od reszty płyty. "Nazgule" to dusze, którym przyświeca jeden tylko cel - odnaleźć swój skarb! Czyżby, zatem ukryty wymiar to miejsce gdzie dusza dąży do swojego celu? Posłuchajmy dalej!

"Siódma Pieczęć" - niezwykły patos, porywająca melodia. Gitary wspinają się na wyżyny swoich możliwości. Szokujący tekst. (Chociażby: "Zabite Anioły śpią wiecznym snem"), iście diabelska wizja! Czyżby mrok duszy bohatera płyty je zabił?

Kolejny utwór to idealna harmonia, to dowód na to, że odpowiednia gra na gitarze klawiszach i reszcie instrumentów może doprowadzić do powstania czegoś w rodzaju symfonii. Pierwsza część piosenki to recytacja wiersza, ostatnia zaś minuta, to wspaniałe solo okraszone zawodzeniem Medeah. Nie mam słów żeby opisać mój zachwyt, gdy usłyszałem ten utwór po raz pierwszy.

7 pozycja to ponura kompozycja o równie ponurym tytule - "Żywiołom Spętanym". Tutaj pojawia się bardzo zróżnicowane tępo. Najpierw perkusja szaleńczo galopuje zapraszając do wyścigu gitary i wokal, by za chwilę wszystko w jednej sekundzie wystopować do zera!

"Epitafium", to przede wszystkim piękne zawodzenie gitary. Wokal już nie tak bardzo się podoba, no chyba, że końcówka piosenki, gdzie wybija się ponad instrumenty i nadaje im kierunek.

Teraz nadszedł czas na głębię Wymiaru. Panowie i Panie oto przed nami "Góra Przeznaczenia". Na pierwszy plan wybija się mocny riff, który z czasem ustępuje drogi klawiszom. Zmysłowy głos Medeah, brzmi tutaj raczej jak zaklęcie wypowiadane przez elfią wiedźmę, ale ta muzyka! Królestwo harmonii! 3:00 minuta rozbrzmiewa znowu czystym głosem i znowu zestaw klawisze + gitara a w tle zasklepia dziury perkusja, prawdziwy kunszt. Po tej piosence z łatwością możemy powiedzieć, że ukryty wymiar to nic innego jak głębia uczuć wokalistki. Zatem kolejna zaleta - wokalistka nie boi się opowiedzieć o sobie fanom!

Ale nie naruszajmy już dłużej jej prywatności! Czas opuścić ten piękny zakątek przy dźwiękach "Szmaragdowej Nocy". Utwór jak przystało na kompozycję zamykającą album niezwykle opanowany, przez całą minutę skrywający swoją duszę. Tutaj mamy Apokaliptyczne brzmienie - Muzyka metalowa zestawiona ze smyczkami! Przy tej muzyce "tysiąc złotych róż rozwija swe marzenia!".

Tak oto przebrnęliśmy przez niezwykły album pełen niespodzianek i to jakże miłych. Znaleźliśmy po raz kolejny dowód, że w Polsce też powstaje piękna muzyka!

Tracklista:

01. Lisa
02. Czarno-białe Sny
03. Taniec
04. Nazgul
05. Siódma Pieczęć
06. Rzeka Istnień
07. Żywiołom Spętanym
08. Epitafium
09. Góra Przeznaczenia
10. Szmaragdowa Noc

Wydawca: Hall Of Sermon Records (1997)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły