Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Armagedon - Invisible Circle

Armagedon, Trey Azagthoth, Invisible Circle, death metal, Sławomir Maryniewski

Armagedon to jeden z najstarszych przedstawicieli naszej sceny deathmetalowej. Powstał w 1987 roku. Szerokim echem w podziemiu odbiło się wydane w 1991 roku ich trzecie demo „Dead Condemnation”. Dwa lata później ukazała się płyta, którą uważam za jedno z najlepszych dzieł w polskim metalu. Płyta, a właściwie kaseta, którą jako nastolatek katowałem setki i tysiące razy i dzięki której zawsze uważałem Armagedon za zespół będący w światowej czołówce gatunku. Dziś kiedy jej słucham wciąż nie mogę się nadziwić jaka jest dobra i jak to się stało, że po takim sukcesie zespół się rozpadł, a na następny materiał trzeba było czekać aż szesnaście lat.

„Invisible Circle” ma bardzo fajną i przemyślaną okładkę, choć trochę nietypową, z tego powodu, że duże logo zespołu umieszczone jest na dole, a mniejszy tytuł płyty, napisany z małych liter widnieje na górze. W środku, na czarnym tle, znajduje się rzeczony krąg, który wygląda trochę jak kółko z dymu papierosowego, ale przyglądając się uważnie dostrzegamy dziesięć złączonych ze sobą postaci. Są to nieżyjące dusze, które wyłaniają się z nicości i pożerają ciało stając się bytem. To jest śmiertelne przeznaczenie. Mówi o tym początek pierwszego utworu, ale odniesienie do niewidzialnego kręgu jest jeszcze na końcu ostatniego kawałka. W ten sposób koło się zamyka. Płyta się kończy i nic tylko puszczać ją jeszcze raz.
   

Pierwszy „Death Liberates” zaczyna się świetnym intrem, jednym z najlepszych jakie słyszałem. Napięcie rośnie, a gdy nadchodzi kulminacyjny moment i wydaje się, że to koniec intra, na chwilę znowu się uspokaja, by za chwile powtórzyć kluczowy motyw i od razu zalać słuchacza nawałnicą death metalowego zniszczenia. Muzyka jest bowiem niesamowicie mocna i przytłaczająco potężna, a do tego skomponowana i zagrana w doskonały sposób. Aż roi się tu od wyśmienitych, ciężkich riffów, które przewalają się jeden za drugim tworząc przepełnione muzycznym kunsztem kawałki. Bardzo ważnym elementem są tu występujące w dużej ilości wspaniałe solówki. Powyciągane, chore i szalone, idealnie wpasowują się w będące w tle riffy. Pachnie mi tu szkołą Azagthotha, co oczywiście może być tylko komplementem. Do tego wszystkiego demolująca nawałnica perkusyjna tworzy siłę, która niszczy wszystko i ani trochę na wyrost nazywa się Armagedon.
   

Do całej warstwy muzycznej bardzo dobrze dopasowuje się wokal. Głęboki, bardzo potężny taki krzyko-growling jest tu kolejnym mocnym elementem. Ważne, że nie jest jednostajny. Sławek moduluje głos, podkreślając i uwypuklając różne fragmenty. Na przykład w drugim numerze: „Insanity. Insanity In You. Outrage. Outrage Inside”. Zajebiste. Albo początek tego utworu, który jest połączony z pierwszym. Taki wściekły miażdżący ryk, że to jest masakra, a co ważne wokal jest zrozumiały, co pozwala na kojarzenie tekstów.
   

Liryki częściowo traktują o człowieku, odnajdywaniu prawdy swojej drogi. „The Circle Of False Thruths” przestrzega przed fałszywymi piewcami. W części natomiast są to różne tajemnicze wizje, jest i o śmierci. Wszystko pasujące do death metalowego klimatu. Jak ktoś jeszcze się uchował, koniecznie powinien wtopić się w ten niewidzialny krąg. I tak od nowa: „I close my eyes and see...”

Tracklista:

01. Death Liberates
02. In The Land Of Uncertainty
03. To The End Of My Life
04. The Circle Of False Truths
05. Get To The Limit
06. Two Faces
07. From Beyond Oneself
08. Pictures Of Reality
09. Obsessed By The Past
10. ...Instead Of Epilogue

Wydawca: Carnage Records (1993)

Ocena szkolna: 5

Komentarze
zsamot : Nadal się broni ten album... Szok. Rewelacja, że wydano redkę. ;)
oki : Dlatego mimo tej nieco negatywnej otoczki ktora od jakiegos czasu spowila...
leprosy : Wiesz, mnie bm jakos nigdy nie jaral, stara Brazylia, Szwajcaria, oczywiscie Gre...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły