Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Arch Enemy - Stigmata

Tym razem z Martinem Bengtssonem na basie i Peterem Wildoerem (Darkane) za perkusją, Arch Enemy uderza ze swoim drugim krążkiem - dla jednych kultowym, dla innych gniotem, ale na pewno kontrowersyjnym. Juz debiutancki "Black Earth" był dla jednych objawieniem a dla innych mizernym ersatzem do twórczości Carcass.
Arch Enemy gra jednak zupełnie inną muzykę niż Carcass i jakiekolwiek porównania są nie na miejscu. Tym razem bracia Amott i Johan Liiva chcieli wpleść więcej melodii do brutalnych dźwięków znanych z debiutu - efekt? Dziwnie to brzmi. Zaczynając od superlatywów: technika muzyków jest nieskazitelna, solówki są bardzo pomysłowe, słychać inspirację różnymi stylami - w tym muzyką klasyczną. Album jest naprawdę ciężki, brutalny i mocny, a wiele motywów zapada w pamięć. Bardzo podobają mi się też dwa króciutkie, instrumentalne utwóry: "Stigmata" i "Vox Stellarum".

Teraz kilka słów o tym co się nie udało. Pierwsze co to brzmienie - brudne, często nieczytelne - zwłaszcza w brutalniejszych i szybszych partiach. Najłatwiej to zauważyć na przykładzie utworu "Black Earth", gdzie mamy jeden wielki brud, hałas i chaos, na tle którego rozbrzmiewają przepiękne solówki.

Kolejny feler to wokal Liivy - moim zdaniem bezdyskusyjnie jednego z najgorszych wokalistów gatunku - ni to growl, ni to krzyk - nie dość, że nieciekawie brzmi, to kompletnie nie pasuje do muzyki. Kolejna rzecz to melodie - są niezłe, ale stanowią zbyt duży kontrast do brutalnego death metalowego łojenia a odśpiewywane przez wokalistę brzmią czasami komicznie. Ostatni mankament to sposób pisania utworów - mało gdzie i mało kiedy te utwory trzymają się kupy, jeden motyw nie wynika z drugiego, a kawałki często przypominają zlepek pomysłów i melodii, które ktoś na siłę chciał zamknąć w kilku minutach - nie to nie jest progresywne granie - to jest bezguście!

"Stigmata" to krążek, który byłby wyśmienity, gdyby nie kilka rzeczy, które zespół schrzanił na własne życzenie. Jeśli ktoś poszukuje instrumentarium na wysokim poziomie to je znajdzie. Niestety, ktoś kto oczekuje pewnego przesłania i głębi muzycznej, może odpuścić sobie ten krążek. No i osoba wokalisty - dla masochistów lub dla osób bardzo tolerancyjnych i cierpliwych.

Wydawca: Century Media Records (1998)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar