Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Nyia - More Than You Expect

Gdy kilka lat temu ukazał się debiutancki album Nyia zatytułowany "Head Held High" panowała moda na kopiowanie The Dillinger Escape Plan i  generalnie matematyczno-jazzowe granie. Nyia udało się wypłynąć na fali popularności tego gatunku, choć jazz/grindowy (z naciskiem na ten drugi człon) debiut nie znalazł uznania w moich oczach. Niewiele brakowało, a bym zapomniał o tym zespole, po ubiegłorocznym koncercie w Poznaniu postanowiłem śledzić poczynania formacji, gdyż muzyka rzeczywiście intryguje.
Tytuł drugiego wydawnictwa "More Than You Expect" nie jest jednak na wyrost. Zespół przeszedł szereg zmian personalnych (np. odszedł Łabieniec, zmienił się wokalista), ale i tak lider zespołu Wojtek Szymański (ex-Kobong) utrzymał wszystko w ryzach i powstał rzeczywiście wielowymiarowy i ambitny album. Czternascie utworów, o długości od kilkudziesięciu sekund do niespełna czterech minut - w sumie nieco ponad pół godziny muzyki - muzyki szalenie inteligentnej i wymagającej. Szymański za perkusją pokazuje, że jest jednym z najlepszych naj nie najlepszym polskim metalowym perkusistą, choć w zasadzie jego styl jest o wiele bardziej jazzujący niż stricte metalowy. Zwracają uwagę także gitary - wyraźnie słyszalna jest fascynacja Meshuggah - mniej tu karkołomnego wygibanania palców, a więcej gięcia rytmu, choć i galopady instrumentalne się tu znajdą. Zmiana wokalisty także wyszła zespołowi na plus - nowy wokalista krzyczy o wiele wyraźniej, a sam krzyk nie jest tak wysoki jak to miało miejsce na debiucie. Zaskakuje natomiast swoboda z jaką zespół porusza się pomiędzy rytmem i tempem - wszystko jest płynne, nie ma żadnych kontrastów i zgrzytów, a mimo to wszystko jest do cna przesiąknięte techniką.

"More Than You Expect" to zdecydowanie jeden z najlepszych, a może nawet i najlepszy krajowy album tego roku. Nie jest to muzyka, która od razu wchodzi, ale jak człowiek się już w nią wgryzie, to na okrągło odkrywa w niej smaczki. Mnie ten album zaskoczył swoim poziomiem, a subiektywnie mówiąc cieszę się że jest bardziej jazzowy niż grindowy. Teraz mogę podpisać się pod opinią, jakoby Nyia grała najinteligentniejszy grindcore - tak, nasza rodzima Nyia gra ciekawiej niż kultowy Cephalic Carnage. Jestem ciekaw do jakich granic formacja posunie się na kolejnym wydawnictwie.

Wydawca: Feto Records (2007)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły