Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Nirvana - Nevermind

Wiele rzeczy zostało już powiedziane o Nirvanie. Jedni mówią że to komercja, inni, że to ciężkie granie dla dziewczyn, jeszcze inni zachwycają się geniuszem kompozycyjnym i niesamowitą dawką energii i protestu emanującą z tych dźwięków, a pozostali patrzą na to trio z perspektywy legendy i tajemniczej aury otaczającej śmierć Cobaina. Każdy przedstawiciel tych grup ma rację i jedno jest pewno - Nirvana była wielkim zespołem.
"Nevermind" to druga płyta zespołu, która powszechnie uchodzi za najlepszą ich płytę, jak i za jedną z największych płyt rockowych w historii. Twórczość zespołu rzeczywiście wyróżniała się na tle konkurencji. Porównując muzykę Nirwany z Alice In Chains, Pearl Jam czy Soundgarden nieciężko zauważyć, że to Cobain i spółka pisali najbardziej wpadające w ucho kawałki. Jedenaście odsłon "Nevermind" to jednak nie tylko proste, oparte na nieskomplikowanych rytmach piosenki, ale także i potężny ładunek emocjonalny. Muzykom udało się ubrać ciężkie granie w takie melodie, które pokochane zostałyby przez miliony - i to właśnie dzięki temu elementowi Nirvana osiągnęła o wiele większy sukces komercyjny niż którakolwiek ze wspomnianych kapel nagrywając muzykę nie mniej ambitną. Może się oczywiście wydawać, że przebojowy charakter tych numerów spłyca treść i przesłanie, ale na dobrą sprawę dobra melodia jest tylko atutem. Takie utwory jak "Come As You Are" (którego motyw przewodni notabene został zerżnięty z "Eighties" Killing Joke) , "In Bloom" czy kultowy "Smells Like Teen Spirit" choć proste rytmicznie to niosą potężny ładunek energetyczny. Oczywiście są na tym krążku też słabsze momenty, gdy dźwięki te wydają się bardzo niechlujne, wręcz punkowe i nie wystają poza przeciętność.

Osobiście uważam, że instrumentalnie nie jest to ciekawe granie i pod tym względem konkurenci wypadali o klasę lepiej. Ale to właśnie Nirvana miała największą łatwość w pisaniu melodyjnych i pełnych werwy numerów, które porywały tłumy - także tych, którzy do tej pory nie mieli do czynienia z ciężkim graniem. Nie będę się spuszczał się nad osobą lidera, gdyż to nie on, ale cały zespół kształtował tą muzykę, która na dziesiątki lat będzie punktem odniesienia dla wielu artystów. Choć nie uważam tej płyty za wybitną, to jednak jest to w pewnym sensie płyta przełomowa, która jeszcze bardziej skróciła dystans pomiędzy ciężkim graniem a mainstreamowymi nurtami.

Tracklista:

01. Smells Like Teen Spirit
02. In Bloom
03. Come As You Are
04. Breed
05. Lithium
06. Polly
07. Territorial Pissings
08. Drain You
09. Lounge Act
10. Stay Away
11. On A Plain
12. Something In The Way
13. Endless Nameless

Wydawca: Geffen Records (1991)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły