dreszcz
dziwna to chwila
tak krótka
tak szybko mija
może być miła
gdy dotyk więzi
mnożąc oznaki
westchnieniem
bliskości
mniej miła
gdy kat natury
ściska jak obręcz
temperatury
dreszcz
to już nie chwila
gdy się czeka
na przyjście
drugiego człowieka "Schowałam się pod stół
Skulona niewspółmiernie
Do swojej objętości
Ubieram rzeczywistość
W oblicze fantazji
Żaluzje stąd, z dołu,
Wyglądają jak wstęgi
Gdzieś je już widziałam
(lecz gdzie – nie pamiętam)
Tu na dole wszystko inne jest
Niż nad stołem
Słyszę stukot szklanek
Z herbatą na blacie
Stawia ktoś nierozpoznany
Zaczepiając kapciem
O moją strefę buforu
Muszę wyjść spod stołu
I odbudować domowe
Królestwo fantazji
"frija : to może ja dla równowagi po jakieś sporej dawce kawy napiszę coś o...
minawi : hehe, frijo, słuszna uwaga ;) A herbata, tak jak kawa jest zaje**stą używk...
frija : mam jedno pytanko, czy na DP jest jakieś zgrupowanie fanów herbaty, bo d...
czarny dzień
to noc
w czarnym pokoju
na palcach
skrada się
czarny kot
stroszy czarną sierść
w czerń
nieprzemakalną
patrzy czarnym okiem
czarny punkt
skulony pod ścianą
cicho łka
to ja
w czarnej niemocy
czernieję za dnia
rozpływam się w nocy29 X 1999
Tak pusto wokół
Walczę by otworzyć się
Na świat
Pustka jest mniejsza
Gdy mam przy sobie
Swoje dwie
Półkule mózgowe
A najmniej jutro
Gdy otworzę lodówkę
A jeszcze mniej
Gdy połknę
Na deser
Pustkę29 X 1999
Nie poznaję siebie samej
Wczoraj miałam tyle
Zacnych zamiarów
Dzisiaj tyle nienawiści
Wczoraj chciałam już w końcu
Powiedzieć to i mieć spokój
Dzisiaj boję się
Nawet własnego widoku
Wczoraj tak pragnęłam
Jutra i pojutrze
Dzisiaj kładę kalendarz
Na najniższą półkę
Nie poznaję siebie samej
W ogóle
29 X 1999
Odgarniam lekko włosy
Na palcach ślady krwi
Zabiłam własną duszę
Nie chciałam już tak żyć
Jak łatwo jest mi bez niej
Nie mam teraz uczuć
I podejść wreszcie mogę
Do kogo chcę
Z kim chcę
Mogę rozmawiać
I patrzeć prosto w oczy
I nie bać się miłości
I nie bać się radości
I nie kryć się z cierpieniem
I nie kryć się z zazdrością
Odgarniam znowu włosy
Bez duszy mi tak lekko...
29 X 1999
Płaczę
A nie chciałam
Płaczę
A myślałam że już nie umiem
Płaczę
A nikt nie słyszy
Płaczę
A już nie mam czym
Płaczę
I nie przestanę
Chyba że
Twój płacz
Przepłacze mój
I razem
Spłaczemy słone jeziora...
21 X 1991
Mam prawo płakać
I ronić suche łzy
Do kieliszka
Mam prawo krzyczeć
I burzyć dookoła
Cały ten świat
Mam prawo kłamać
Bo inni jeszcze szczerzej
Łżą mi wprost w oczy
Mam prawo ranić
Bo wiem co to znaczy
Czuć najtęższy ból
Mam prawo wierzyć
Chociaż nic już nie jest
Godne uwierzenia
Mam prawo mieć
Nadzieję jak bilet
Na ostatnią podróż
Mam prawo zwątpić
W sens wartości
Nieistniejących
Ale nie mam prawa kochać
Gdyż odbieram wtedy komuś
Prawo odwzajemnienia
(czegokolwiek)
27 X 1999
Cienka jak pajęczyna o świcie
Długa jak stąd do tamtąd
Lepka jak sok rozlany na stole
Ciężka jak wczorajszy ból głowy
Martwa jak moje uczucia
Wielka jak bożyszcze na tronie
Szybka jak najszybsze światło
Ostra jak kawałek chili na serze
Głośna jak odgłosy za ścianą
Czarna jak msza za moją duszę
Smutna jak koniec najlepszego
Zwiewna jak sukienka na wodzie
Czysta jak już nic na tym świecie
Błoga jak sen o natchnieniu
Silna jak moja obietnica
Śpiąca jak kora drzew zimą
Stara jak zdjęcie nieoglądane
Gruba jak władca nawiedzonych
Krótka jak przebłysk radości
Śliska jak szyby po deszczu
Lekka jak marzenie o miłości
Żywa jak rzeczywistość nierealna
Mała jak podkurczone szczenię
Mdła jak smak wiatru z południa
Wolna jak toczące się kamienie
Cicha jak szczebiot ust złotych
Biała jak rosa na konwaliach
Wesoła jak ja nigdy dotąd
Nieruchoma jak pomnik nicości
Brudna jak ręce lunatyków
Słaba jak wola by żyć z wiarą
Młoda jak pisklę wyklute
Trudna jak pamięć po winie
Trzeźwa jak wspomnienie bólu
.
.
.
Nadzieja.
Jak opętana drży
gdy jej potrzebuję.
To moje ostatnie spojrzenie na dzisiejszy świat
Na niebo uwikłane w dramat ze słońcem
Ostatni lot ptaka nad horyzontem
I – może – przedostatni świst jego skrzydeł
Jutro zobaczę piekielne kamienie
Wyryte w nich znaki runiczną mocą
Zamkną mnie w kręgu bezsilności
I nic nie poradzę że mnie tam wezmą
Trójskrzydłe anioły śmierci
Trzepocąc nade mną i we mnie
Młócąc swoje konwulsje wewnętrzne
Wyrzucają na świat daremnie
Obrzucają nimi ludzi jak ziarnem
Którego ziemia nie przyjmie w swe ramiona
Ja ostatni raz patrzę na życie
Z ziemi uwikłanej w dramat z ludźmi
17 X 1999
Karmiłam się nadzieją każdego dnia
Lecz dziś już zbyt głodna jestem
Nie myślę ale konam
Przed talerzem zatęchłej owsianki
Którą mi podano
Nie dla mnie lśniące puddingi
I nie dla mnie kawiory, homary
Mnie wystarczy kromka nadziei
Podana na papierowej serwetce szczęścia
17 X 1999
Otul płaszczem swoje słowa
I wrzuć do skrzynki
Wyślij mi część swoich myśli
Na marginesie
Napisz niewyraźnie swój ból
Zdemaskuj manię śmiechu
Który cię ogarnia
Nieszczelnie i bezczelnie
Aż czujesz wodę na twarzy
Wawrzynem obdaruj
Moje podanie ręki
O milę stąd nawet
Pośmiewisk tysiące
Nie zauważę
Kiedy przyjdzie mi
Usłyszeć twoją grę na kontrabasie
13 X 1999
Piwo
Mieni się jak zorza
W czerwieni
Żółć wypluwa
Jak komin
Pełen wnętrzności
Odstawia na potem
To co najlepsze
I dzieli się
Z niewidomymi
"
GORO : i moznaby to kiedys wprawic w czyn ;-)
czuczaczek : O, coś nas łączy :D
GORO : ale jak chce piwa to chyba jestem w temacie.... choc mnie sie zachciewa piwa...
Struna
Wygięła się
Zgięła
I znikła jej potrójność
Stając się jednością
I wokół pustka
Jedynie długi dźwięk
Płynie pośród szmerów
Rozdwaja się
Troi
I znika gdzieś w ciszy
A struna milczy
Potrąć ją
A usłyszysz
19 X 1999
Ta szpara w oknie
światło przenika
cienką wiązką
wpada pomiędzy
wczorajszy chleb
Ten odłamek czasu
sączy się jak sen
zawiłość jego dopada
mnie gdy szukam
drugiej skarpetki
Ta szara mgła
za oknem kładzie
miękkie pejzaże
na dłonie czarne
ziemi bez twarzy
"Nie planuj za dużo
Nie warto
Nie wierz przyszłości
To marność
Nie ufaj nadziei
Cię zwiedzie
Nie witaj się z ludźmi
Bezczelnie
Nie mów że kochasz
Gdy nie chcesz
Nie pragnij czekać
Na więcej
Nie marz o szczęściu
Go nie ma
Nie chciej wszystkiego
Zmieniać
Nie udawaj siebie
To zazdrość
Nie szukaj sensu
Nie warto
28 X 1999
Najgorsze uczucia zjawiają się jak czarne mewy
Gdy po raz kolejny zawiodłam się na sobie
Nie wytrzymałam nacisku sumienia
Na zdegradowaną podświadomość
Chore myślenie jest tu tylko skutkiem
Znów przeoczyłam coś na mej drodze
Jakby wokół nie rosły drogowskazy
Zwykłam nie patrzeć nigdy przed siebie
I ignorować wszelkie wskazówki
Gorszyć się radą jak krwią na dłoni dziecka
Jednak choć wszystko to woła o rozum
I choć to wszystko jest głupią chwilą
Nie cofam losu z nieprzebytej drogi
Ale odwracam się twarzą do słońca10 VII 1999
Nuda
Jedno słowo a wyrazi wszystko
Nic nie dzieje się wokoło
Tylko jakiś nędzny owad
Krąży nad rozdwojoną jaźnią
Z jednej strony - nic nie czuję
Paraliż myśli
Z drugiej – kładę na podłodze
Się – i patrzę w sufit
Wentylator
Narzędzie zbrodni
Kumuluje bezsens
Karmi beznadzieją
Lodówka otwarta
W zamrażarce piwo
I znów zegar bije drugą
Nuda...
8 VII 1999
Wbijać palce w próżnię od zera
Gdy koniec rozsądku
Śnieg topnieje lecz do wiosny dalej niż do lata
Niebo spada choć ziemia nigdy go nie dosięgnie
W żyłach alkohol przewraca się jak nieboszczyk w grobie
W głowie siła tak wielka jak odgłos stalowych piór
Czas staje choć zewsząd zegary wskazują siebie nawzajem
Głos płynie jak rzeka wiedziony by wpłynąćdo morza ciszy
W sercu tyle nienawiści że przeznaczyć by ją na eksport
W uszach szumi od szeptów wychodzących z każdego kąta
Tłum ginie i gnije od deszczu który obnaża jego oblicze
Wiatr czai się aby wybuchnąć nienaturalnym śmiechem
Wszystko to gdy zostajesz sam na sam
z wyobraźnią13 IX 1999