Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Poezja :

Czarny Anioł

Wiersz o Czarnym Aniele będącym wśród ludzi... Pokazuje wiele, ale należy umieć patrzeć...
Więcej Komentarz
Poezja :

Anioł stróż

Anioł stróżJestem aniołem...
Więcej Komentarz
Poezja :

Anioł w nicości


xxxxx

stan niczym tu opisany ..  spadam , czy też tkwię , w pustej pustce bez zmian ..

xxxxx


Więcej Komentarz
Poezja :

Anioł

.................................
Więcej
Komentarze
Izis : Nieudany czas Niedoszłego anioła Na drodze przebaczen...
Izis : Czegos tu chyba nie rozumiem...autor to przeciez mezczyzna Przepras...
Faye : ja rowniez nie napisalam wiersza pt "Aniol", ale wszytsko przede mna.......... :lol...
Poezja :

Wspomnienie Anioła

Więcej Komentarz
Poezja :

Anioł Samotności


 
Więcej Komentarz
Poezja :

Anioły

Więcej
Komentarze
Ash_Wednesday : heh, no nie nerwuj sie Margot...nie umialam znalesc odpowiedniego slowa, wiec...
Ash_Wednesday : nie wiem czy ktos zauwazyl ale ten wierszyk jest jakby zarymowany, niedoklad...
Opowiadania :

Tam, gdzie umierają anioły

Nastała cisza, wkoło ani jednego żywego ducha. Przysiadła na chwilę by odpocząć po trudach podróży. W końcu tutaj nikt nie może jej nic zrobić. Tak, Ithina była bardzo pewna siebie i swych możliwości więc zmierzała do miejsca zwanego Źródłem Zapomnienia by ujrzeć śmierć Anioła. Od małego wszystko było jej wolno, rodzice dbali by nie straciła danego jej przez Matkę daru. Ona jednak w głębi swej zezwierzęconej duszy nie chciała czynić dobra jak robiło się to w jej rodzinie od wieków. Pragnęła ujrzeć śmierć swego własnego Anioła Stróż, opiekuńczego ducha, który nie zdołał upilnować jej przyszłości. Teraz miała pragnienie, by skonał na jej oczach, by to ona swą obecnością zadała mu ostateczny cios. Lecz jej największym problemem było to, że nie wiedziała w którą stronę ma iść. Do tej pory kierowała nią ogromna siła, jaką jest nienawiść; wskazywała podświadomie ścieżki, które wiodły odpowiednio tak, by bez problemu dotrzeć do celu. Lecz teraz nastała cisza...
Delikatny szmer dochodzący zza najbliższych drzew wprawił ją w zdumienie. Ithina uniosła więc suknię i wolno ruszyła w tamtą stronę, która zdawała się jej nie stanowić zagrożenia. Jej podświadomość zamilkła i już nic od dłuższego czasu nie sugerowała więc ze spokojem przybliżyła się do najbliższych pni i odgarnęła gałęzie. Na jej ustach zamarł krzyk przerażenia i rozpaczy. Na mchu klęczał najpiękniejszy ze wszystkich mężczyzn i wolno nucił pieśń. Nie krępowało go to, że był nagi, wręcz przeciwnie. Wstał i podszedł do Ithiny
-Witaj w moim królestwie Obdarzona. Zostałaś wezwana by dokonać mego żywota? –spytał nieznajomy
-Nie wiem nawet kim jesteś, nie mam do Ciebie żadnej sprawy. Nigdy w życiu nie widziałam Cię na oczy więc jak mogłabym pragnąć Twej śmierci? Przybywam z daleka w ważnej dla mnie i mej przyszłości sprawie oraz poszukuję pewnego miejsca. Me imię brzmi Ithina.
-Zatem... witaj w mym świecie Ithino –rzekł mężczyzna odwracając się- i wędruj wraz ze mną do Źródła Zapomnienia. Nic nie mów. Pora na mnie. Mnie zwą Kash.
Zdezorientowana kobieta mimowolnie i bezspornie ruszyła za Kashem. Nawet nie próbowała się pytać kim on jest i po co na nią czekał, gdyż tak to wyglądało. Z resztą, jaki to ma teraz sens... Wsłuchiwała się w słowa pieśni wykonywanej w nieznanym jej języku i podświadomie rozumiała ją i wszystko, co było tam zawarte; ból, cierpienie ale i mnóstwo wiary w polepszenie tego świata. Czuła obecność otaczających ich Duchów, śledzących każdy ich krok i kierujących ich stopy na właściwe odcinki ścieżki. Wędrowali przez las, pokonywali spienione wody rzek bez mostów, nie moczył ich deszcz ani nie niepokoił mrok. Z każdą chwilą czuła jak przepełnia ją nienazwana radość ale i bezpodstawny żal. Ithina spoglądał na postać Kasha idącą przed nią i nie mogła oderwać oczu od tych silnych ramion, umięśnionych pleców i pięknie rzeźbionych pośladków. Tylko dlaczego on jest nagi?- zadawała sobie to pytanie bezustannie choć przeczuwała już odpowiedź i bardzo z tego powodu się smuciła.
Po wieczności zdającej się trwać chwilę dotarli na miejsce przeznaczone im obojgu na całkowitą odmianę. Nie byli sami. Zobaczyli wiele postaci sunących do wielkiej fontanny rzeźbionej w taki sposób, iż widać było że nie jest dziełem rąk ludzkich. Kaskady wody tworzyły niebiańskie tęcze otaczające wkoło całą polanę oraz zraszając ją wodą. Wysokie drzewa tworzyły sklepienia, z których to zwieszały się girlandy kamieni szlachetnych.
-Przeczuwałaś lecz czy wiesz po co przybyliśmy tu naprawdę?
Dopiero teraz uświadomiła sobie, że Kash jest właśnie jej Aniołem. Na myśl o tym, że mogłaby go stracić upadła i z łzami w oczach zaczęła błagać go i wszystkie Duchy o przebaczenie. Już nie pragnęła służyć w imieniu Nienazwanych. Już nie chciała niszczyć i sprowadzać cierpienia na oblicza innych ludzi. Teraz pragnęła tylko jednego: ocalić Kasha i z nim dokonać żywota w późnych dniach starości. Cóż z tego, że jest on Aniołem, to się teraz nie liczyło. Ważne było tylko, by nie konał, nie trwał w stanie pomiędzy światem ludzi i duchów i wiódł te pieśni tylko dla nie słyszących uszu. Ona chciała słuchać, podjąć się wyzwania wyrwania go ze szponów śmierci, choćby umrzeć za niego, zmienić się! Była już zdecydowana...
-Kash... ja... podjęłam decyzję. Nie powstrzymasz mnie ani ty, ani sama śmierć ni Matka. Zabiorę cię stąd, uchowam, nie pozwolę Ci tak odejść. Zrozumiałam me błędy poprzez piękno tego świata, potężną pieśń rzek i wonne szepty lasów. Niepotrzebnie zabijam anioły każdego dnia, tak jak i wszyscy ludzie. Nasza podróż trwała tak krótko, nawet cię nie znam, lecz Matka trwa od dziś w mym sercu. Chcę być jej godną córką, jej służyć i zasłużyć na miano Obdarowanej. W pięknie tego świata zaklęta jest cała prawda o trwaniu i istnieniu, już tylko nią chcę się kierować. Niech ludzie się przebudzą za mą sprawą, za sprawą mych słów. Czy pomożesz mi nieść posłannictwo życia na ziemi i opiekowania się naszą kochaną i z wolna upadającą w niewolę Matką?
Kash nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się do Ithiny, spojrzał przez ramię na Źródło i kątem oka wychwycił majestatyczną postać, która uśmiechnęła się i skinęła głową. Spodziewał się takiego obrotu sprawy lecz było to tylko jego mgliste marzenie. Teraz stało się rzeczywistością... Z radością w duchu zrzucił ostatnie pióra z włosów i otoczył ramieniem nawróconą wybrankę. Tak długo o tym marzył, nierealne stało się prawdą... Jako kolejny z aniołów, którzy stali się śmiertelnymi przeszedł przez bramę prowadzącą do realnego świata z Ithiną i obydwoje znaleźli się na Ziemi, nareszcie szczęśliwi. Znaleźli swe powołanie...

***
Matka stała obok i uśmiechając się powołała do życia kolejnego anioła. W końcu trzeba zasiewać na całym świecie miłość... jest jej coraz mniej....
Więcej Komentarz
Opowiadania :

Wybraniec anioła

Więcej Komentarz
Poezja :

Anioł

Więcej
Komentarze
Draven : Wiersz wydaje mi się zdecydowanie zbyt banalny. Jak już ktoś napisał,...
Podmuch_wiatru : Co do rymów to banalne, nieciekawe swoją drogą z treścią tak samo....
alma : Hhh czytam poezji bardzo dużo..to mój drugi świat. I pomimo, iż ten wier...
Poezja :

Anioły

Więcej Komentarz
Poezja :

Królowa aniołów

Więcej
Komentarze
czuczaczek : Szczerze mówiąc, rozczarowała mnie końcówka. Myślałam - a...
Hexe : iście anielska poezja... podoba mi się bardzo, tak prosty a zarazem...
Poezja :

Głos anioła

Dzwonek telefonu przebija się przez cisze...
Z niepokojem spoglądam na wyświetlacz...
Czy dzwonisz? Czy to sen?
A jednak...
Wciskam klawisz zielonej słuchawki...
Serce mi zamiera...
Czuje, że nie mogę złapać oddechu...
„Słucham?” mówię prawie szeptem...
Więcej
Komentarze
KostucH : Panowie. Ale ja was bardzo prosze, litosci od was wzywam! Tutaj wymienia si...
kat666 : Bardz ładny wiersz gosiu
KostucH : O prosze jak Mefisto wczół. Ciekawe co by było gdyby jeszcze Ci się t...
Opowiadania :

Łzy Anioła

Łzy Anioła Niebo było zupełnie bez wyrazu. Biało-szarawe, szaro-bure? Tak okropnie nijakie, że czuł się paskudnie. Szedł wolno opatulony szczelnie czarnym szalem. Ręce wepchnął głęboko do kieszeni. Białe płatki śniegu tańczące w powietrzu spadały na kruczoczarne włosy, to rozpływały się opadając na ciepłe policzki lub nikły w kłębach wydychanej przez chłopaka pary. Szedł brnąc w zaspach śniegu:

- Czyżby piaskarki dzisiaj miały wolne? Już późno a ulice wyglądają jak nartostrady. Zresztą, co ja tam wiem, przecież nigdy nie miałem tego cholerstwa na nogach…- pomyślał rozdrażniony. Gdy tak przemieszczał się ulicami Helsinek wydawał się być postacią z czarno -białych, wczesnych, hollywoodzkich filmów. Czarny płaszcz, spodnie…Chuda postać zmierzała w stronę cmentarza Temppeliaukio. To piękne zabytkowe miejsce było jego ulubionym. Zawsze się tam spotykał ze swoją dziewczyną. Dzisiaj miało stać się tak samo, dlatego przyspieszył kroku. Poślizgnął się na grudce lodu, omal nie usiadł na czterech literach. Przeklął cicho pod nosem i złapał równowagę. Podszedł do furtki, chwycił za klamkę, brama zgrzytnęła, ale wpuściła do środka niezwykłego gościa. Chłopak starym zwyczajem zrobił najpierw rundkę wokół najciekawszych jego zdaniem grobów i pogrążył się w rozmyślaniach. Zawsze lepiej się czuł wśród umarłych niż żywych. Oni przynajmniej nie zadają niepotrzebnych pytań…

 - …takich jak: dlaczego? Jaki miał powód? Co osiągnął…

Chłopak odwrócił się gwałtownie przestraszony… Nie spodziewał się nikogo w tym miejscu…Przecież przed chwilą nie było tu tej dziewczyny. Czarnowłosa kobieta, w długim skórzanym płaszczu siedziała na brzegu niewielkiego, niskiego grobu. Nie widział jej twarzy gdyż skrywała ją w rękach.

 - Tak…Nie pytają o nic- westchnęła.

 - Skąd…Czy mówiłem na głos? Bo wydawało mi się, że to pytanie powiedziałem sobie w myślach?- powiedział speszony

 - Zabił się…Nie poczekał aż ja nacisnę spust…Zawsze był dżentelmenem, mówił, że damy mają pierwszeństwo…Jednak tym razem to on zagrał pierwsze skrzypce… Zagrał im wszystkim na nosie…-mówiła dziewczyna nie podnosząc wzroku. Skierowała go teraz na buty chłopaka.

 - On nosił identyczne…- podniosła w górę spuszczoną głowę…

 - I ubierał się też zupełnie tak samo…

 - Kto się zabił? Twój chłopak? Bardzo mi przykro…Jeżeli chcesz, możemy o tym porozmawiać…Albo lepiej ty mów a ja będę słuchał. Mam czas…

 - Co tu dużo mówić…To wszystko go po prostu przerosło…Nie był w stanie dać sobie z nimi wszystkimi rady… Wypalił się…Na początku był taki szczęśliwy, gdy odnosili sukcesy, odnalazł się w nowych warunkach, miał nowych przyjaciół…Może to właśnie oni…Miał taką delikatną duszę…Poeta…Nie powinni byli go tak krzywdzić…

Gdy tak mówiła o swoim chłopaku rodziło się w nim dziwne uczucie. Coś mu nie pasowało…Przypatrywał się dziewczynie i znów to dziwne przeczucie, że skądś ją zna, że ten chłopak, że ta sytuacja…

 - Wiesz, ja też chciałem kiedyś pop…

 - Ale Ciebie odratowano…Nie musiałeś patrzeć jak on umiera…

Usłyszał w tym momencie jakby delikatne stuknięcie maleńką łyżeczką o kryształowy kieliszek…Gdzieś czytał, że taki odgłos wydają łzy aniołów. A może znajdzie na jej plecach, dokładnie na wysokości łopatek dwa ślady po skrzydłach. Zastanawiał się chłopak…

- Czy widziałaś kiedyś anioła?- podniósł wzrok i spojrzał na miejsce gdzie siedziała przed chwilą dziewczyna. Z wielkim zdziwieniem zobaczył tylko ślady po jej pośladkach odciśnięte na śniegu. A więc mu się to nie przyśniło. Rozejrzał się wokoło… I zobaczył ją idącą szarooką cmentarną aleją. Wydawała się być…Zadowolona? Rozbijała nogami zaspy śniegu, goniła rękoma za śnieżynkami…

 - Dokąd poszła…- Usłyszał pytanie. Gdy odwrócił swój wzrok od dziewczyny zobaczył chłopaka. Był ubrany w czarny, długi skórzany płaszcz, opatulony szalikiem trzymał ręce wciśnięte głęboko w czeluście kieszeni. Czarne włosy sięgały do ucha i z wilgoci zaczęły się skręcać.

 - Mówisz o niej?- powiedział wskazując na drogę.

 - Tak. Dzięki stary, że z nią pogadałeś. Na razie. – powiedział przybysz i poklepał

chłopaka po ramieniu. Poszedł w stronę oddalającej się postaci kobiety. Szybko ją dogonił i dalej szli już razem trzymając się za ręce. Chłopak patrzył za nimi. Powoli rozpływali się w powietrzu. Przez chwilę wydawało mu się nawet, że rozwinęli skrzydła i …odlecieli. Nadal dręczyło go przeczucie, że skądś ich znał. Ich twarze były niewyraźne, ale bardzo podobne do…

 - O Boże…Przecież ta dziewczyna to… Ebony, a chłopak…- nie dokończył gdyż usłyszał z daleka wołanie!

 - Edgar! Edgar! Edgar! kochanie! Długo czekałeś? Na co tak patrzysz? Czy coś się stało?- powiedziała dziewczyna zbliżająca się do chłopaka nazwanego Edgarem. Jej czarne jak heban włosy rozwiewały się na wietrze…Czarny płaszcz był szczelnie zapięty, dziewczyna obejmowała się rękoma.

 - Chodź kochany do mnie…

 - Wiesz co mi się dzisiaj przydarzyło?

 - Co tygrysku?

 - Ach właściwie to było chyba przywidzenie…- powiedziała chłopak i przytulił mocno swoją dziewczynę: „Przynajmniej ona mi teraz nie zniknie”- pomyślał.

A śnieg nadal padał nieprzerwanie, a w oddali słychać było odgłosy niczym konwaliowych dzwoneczków…Ktoś, gdzieś kiedyś napisał, że tak brzmi śmiech aniołów…

Więcej
Komentarze
anonim123 : piękne opowiadanie. przyznam, że spodziewałam się innego zakończe...
evanescence : świetne opowiadanie, spodobało mi się i jak widać nie tylko mi ;)
HappyLily : Genialne :) naprawdę bardzo mi się podobało. Zgadzam się z poprzed...