Komentarze
Ev : Cholera, za długo się zastanawiałam czy jadę czy nie :P To póki co...
josefine : bilety sie skonczyly, pozniej dali chyba 20 sztuk, zmow poszlo wszystko , takze...
czarrrrrrny : no wlasnie ja nie moge nigdzie nabyć biletu ,cos mi sie zdaje ze juz sie skoncz...
Ev : Cholera, za długo się zastanawiałam czy jadę czy nie :P To póki co...
josefine : bilety sie skonczyly, pozniej dali chyba 20 sztuk, zmow poszlo wszystko , takze...
czarrrrrrny : no wlasnie ja nie moge nigdzie nabyć biletu ,cos mi sie zdaje ze juz sie skoncz...
Kto by się spodziewał, że Holendrzy wykonają tak ogromny krok naprzód. Pierwsze dwa krążki, choć znalazły spory oddźwięk wśród krytyki i publiczności były na dosyć marnym poziomie. Zespół opuścił wokalista Van Drunen, a za mikrofonem stanął Patrik Mameli, który także obsługiwał gitarę. Ponadto zwerbowano utalentowanego basistę Tony'ego Choy'a. W tym oto zestawieniu, z drugim gitarzystą Uterwijkiem i perkusistą Foddisem, Pestilence nagrało album, który po dziś dzień jest wymieniany jako kanon technicznego death metalu.
Komentarze zsamot : Kolejna świetna recenzja. Po prostu kwintesencja mych odczuć. ;)
Drugi album muzyków z Tasmanii, jest tym, który wywindował ich na szczyt gatunku jakim jest techniczny death metal. Pomimo tego, że płyta została wyprodukowana przez samych muzyków, posiada rewelacyjne, świeże brzmienie. Co więcej - samo podejście do pisania kompozycji jest bardzo nowatorskie. Mamy bowiem do czynienia z epickim, brutalnym death metalem, który jedynie sporadycznie przypomina typową amerykańską konwencję.