Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Opowiadania :

Trip

Po zmroku miasto wygląda inaczej. Rzędy bloków uśmiechających się to w jedną to w drugą stronę swymi różnokolorowymi balkonami za dnia, teraz są tylko ciemnymi bryłami geometrycznymi opisanymi w przestrzeni za pomocą ludzkich przyrządów, materiałów i sił robotników. Fakt prawie na każdym balkonie świeci się światło a jeśli ktoś ma wyjątkowe szczęście zauważy ruch jakiejś sylwety ludzkiej przewijającej się od czasu do czasu na tle oblanych światłem szyb własnego mieszkania, ale to i tak już nie wygląda jak za dnia. Tak samo jest z ulicami. W ciągu dnia szare chodniki porosłe glonem czy innym zielskiem paskudnie zerkają na ludzi, którzy po nich chodzą, biegną lub drepczą. Te bardziej zawistne, brutalne w swym wyglądzie oddają w zamian za ludzkie traktowanie ukradkowymi spojrzeniami pod sukienki panienek lub szyderczymi wyzwiskami w stronę panów. Dopiero wieczorem, kiedy światło słoneczne dawno już opuści linię horyzontu a mdłe żółtawo-pomarańczowe lampy rozleją swe światło po chodnikowej tafli, zapada cisza i spokój zaś wszelkie zapędy chodnikowych kafli milkną i odchodzą w zapomnienie ustępując miejsca gładkiej czułości o nogi tych, którzy tej nocy przesadzili lub przesadzą z którąś z substancji mających na celu podnieść ich morale na kilka godzin, tylko po to by nazajutrz wyrzygiwali sobie to do południa.
Więcej Komentarz