Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Opowiadania :

Historia Marii Magdaleny

Z szelestem ciepłego wiatru

Smak historii niesie zmierzch;

 Może się zapatrzysz nocą,

 świat o Ciebie nie zapyta, ni gwiazdy.

 W takiej chwili serce przeszyje

 Głos dziecka

 Ciemne chmury wyślą wiatr;

 Powiew nadleci w pełni czasie,

 Strąci źdźbło, zniknie czysty blask gwiazd.

 Biedna dziewczyna schyla głowę

 W ciężkim znoju i trudzie pracy.

 Nie wie kim jest, po co żyje,

 Lecz wie jedno- że jest sama.

 Co dzień rano to samo;

 Sucha bułka, kubek wody,

 Praca przez cały dzień.

 Wczesne wstawanie i krótki sen.

 Lecz pewien dzień był inny,

 Gdy dziewczyna służyła przy uczcie.

 Tam, na jednym końcu stołu

 Zasiadł pewien mężczyzna.

 Człowiek nie młody- lecz w kwiecie wieku,

 Z długimi włosami i przenikliwym wzrokiem.

 Jednakże nie był normalny

 -potrafił czytać w myślach człowieka drugiego.

Biesiadnicy z przerażeniem słuchali,

 Myśląc, że Bóg ich Szatanem ukarał.

 „To dar”- tłumaczył mężczyzna,

 choć to też nic nie dawało.

 Po uczcie zaczął nauczać służbę,

 Wśród nich była ta dziewczyna.

 Opowiadał swą mądrość, urzekał słowem.

 Ona mu wierzyła i rozumiała.

 Chciała mu pomóc, płaczem przekonywać,

 Nie mogąc uwierzyć w głupotę ludzką,

 Załamując się, poczuła jego rękę na ramieniu

 „Nie warto”- powiedział i wszystko znikło.

 Spojrzała mu w oczy...

 Wybuchła magia niczym fajerwerk,

 Świat przestał istnieć.

 Był tylko on; jego oczy i usta.

 Z każdym pocałunkiem odbierał jej duszę,

 A ona mu ją oddawała z sercem.

 Bojąc się myśleć, że to prawda,

 Stała się częścią jego a on jej.

 Tęcza uczuć w niej wzbierała,

 Gdy patrzyła na jego pociągłą twarz,

 Wąskie usta i ciepłe oczy,

 Które przeszywały ją na wskroś.

 Ona patrzyła z miłością i oddaniem

- on spokojnie i uważnie.

 Tę ciszę przerwał hałas,

 Kroki żołnierzy na korytarzu.

 Wpadła w histerię, wiedziała co się dzieje.

 „Ty chcesz zginąć!”- wykrzyknęła,

 ze smutkiem przytaknął.

 „Nie pozwolę”.

 Ciągnąc siłą przez ogród,

 Dziewczyna rozpaczliwie go ratowała.

 Stojąc na rozstaju dróg

 Wybrała tą co on.

 Lecz każda droga kiedyś się kończy,

 Ich zatrzymała przepaść przy bramie

 I schodach ku wolności.

 Chcąc znaleźć drogę w dół- rozdzielili się.

 Dziewczyna znalazła ją szybko.

 Wtedy go ujrzała;

 Rozłożył ręce na boki i

 ...skoczył...

 Patrzyła skamieniała na jego ciało,

 Obleczone w czarny płaszcz,

 W kształt krzyża,

 Na schodach leżące, martwe.

 Wszystko przestało istnieć,

 Świat się rozpadł,

Magia przegrała,

 A ona żyła...

                                                                                                     Dla tatusia

Więcej
Komentarze
frija : ja bym chyba podziękowała za dedykację utworu o jebiącej się z "n...
frija : szczere współczucia dla tatusia...
margott : powinna za to dostać nobla i oscara :lol: oczywiście noone ;)