Symfonia black metalu jest szerokim pojęciem, które ewoluowało w różne strony i ma różne natężenie. Mówiąc o symfonicznym black metalu nietaktem byłoby pominąć Hecate Enthroned, którego styl może nie jest jedyny w swoim rodzaju, ale ma swoją nutkę wyjątkowości. Dużą jej część można odkryć na ich drugiej płycie „Dark Requiems… And Unsilent Massacre”, która, muszę przyznać, ma tytuł bardzo adekwatny do swojej zawartości.
Mrok, żałoba, hałas, masakra. Te stwierdzenia występują w tytule płyty i wszystkie pasują jak ulał do jej zawartości muzycznej. Hecate Enthroned jest niezwykle mroczny. Przez cały czas obracamy się w wirującej czerni i idąc za okładką, szarości. Intensywność przekazu jest też wyjątkowo masakryczna. Wszystkiego jest tu dużo i wciąż nakłada się na siebie kilka nieprzenikalnych warstw. Są to rozciągnięte gitarowe pasaże, szalejąca perkusja, z dużą ilością talerzy, intensywne i żałobne podkłady klawiszowe oraz opętany wokal. Wszystko razem daje dużo hałasu i splata się w szaleńczym wirze, który kręci się wokół zdezorientowanego słuchacza. Ma też swoją bezdenną głębię, tworzy taką otchłań. Zamykając oczy można wręcz zobaczyć trójwymiarowość tej muzyki. Słuchając „Dark Requiems… And Unsilent Massacre” przez większość czasu można poczuć się jak w środku oka cyklonu, gdzie instrumenty tworzą ściany dźwięku, a wokal dobiega jakby z głębi, z oddali. To jest kompletne zawieszenie w samym środku burzy. Gdy jednak już okiełznamy swoją percepcję i uda nam się trochę ochłonąć, okaże się, że te wszystkie porywy, podmuchy i nawałnice zaczynają układać się w melodie i płynąć w sposób skoordynowany i harmonijny. Gitarowo-perkusyjne ekstremum jest pięknie doprawione przestrzennym tłem klawiszy i pianinowymi zagrywkami, a dziki, chory wokal prowadzi te utwory poprzez rozmaite barwy i tonacje. Zupełnie niezrozumiałe ryki przyjmują wielorakie kształty i odcienie, od zupełnego wrzasku, poprzez bardzo głęboki growl, aż do sporadycznych czystych deklamacji.
Tekstu jest bardzo dużo i opisuje on różne ciemne rytuały. Szkoda tylko, że na okładce kasety Mystic Production jest tak naściubiony, że bardzo ciężko jest go rozczytać. Przeczytać nabazgrane drobnym maczkiem na czerwono tytuły utworów jest już zupełnie niemożliwe. Myślę jednak, że w tym przypadku nie jest to zbyt istotne. Są dwa intra, a oprócz tego utwory nie odróżniają się od siebie stylistycznie i wszystko właściwie tworzy jedną całość. Śledzenie, która leci piosenka nie ma tu żadnego sensu. To trzeba włączyć, wejść w nurt akcji, dać się ponieść i tak trwać, trwać i trwać, aż dobiegnie końca. Będzie unosić, będzie przygniatać, rzucać na boki, szarpać i ułagadzać. Będzie się działo bardzo dużo. Emocje gwarantowane.
Tracklista:
01. (Intro) In Nomine Satanas
02. The Pagan Swords Of Legend
03. Centuries Of Wolfen Hunger
04. Forever In Ebony Drowning
05. Upon The Kingdom Throne
06. For Thee, In Sinful Obscurity
07. Dark Requiems, And Unsilent Massacre
08. Thy Sorrow Bequeathed
09. The Scarlet Forsaken
10. Ancient Graveless Dawn
Wydawca: Blackend (1998)
Ocena szkolna: 5