Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Opowiadania :

Czas i czekolada...

Kiedy była mała, była bardzo ciekawska. Ciągle pytała „dlaczego?” i „po co?”. Mama mówiła jej, że jak urośnie to wszystko zrozumie. Siadała wtedy w chłodnym pokoju dziadka i w półmroku obserwowała dostojne wskazówki antycznego zegara. Tik-tak, tik-tak - szybko biegły sekundy, bim-bam, bim-bam - wlokły się godziny. Kiedy przykurzona kukułka wyskakiwała trzeszcząc drzwiczkami i kukając piskliwie - czuła, że staje się starsza.

Poszła do szkoły i nad jej biurkiem zawisł kolorowy zegarek z myszką Miki. Nauczyła się rozpoznawać godziny: kiedy trzeba wstać, o której tata wraca z pracy, kiedy je się kolację. Wieczorami zaklinała myszkę, aby wstrzymała wskazówki, kiedy przyjdą jej przyjaciółki i popychała je, gdy musiała się uczyć. Na półce obok kładła kostki czekolady, ale czas nie dał się przekupić. Tik-tak, tik-tak - po raz pierwszy poczuła do niego respekt.

Z okazji Pierwszej Komunii ciocia dała jej pierwszy w życiu zegarek na rękę. Był posrebrzany, z lśniącą tarczą, małymi, złotymi wskazówkami i delikatnym, zdobionym paskiem. Od razu go założyła. Cały dzień wpatrywała się z zachwytem w uciekający czas, żegnała odchodzące minuty i czuła jak rośnie. Niestety wieczorem mama schowała zegarek do szuflady i zabroniła wyciągać. Przychodziła go odwiedzać kiedy nikogo nie było w domu. Opowiadała mu o swoim życiu, a on słuchał i przytakiwał: tik-tak.

Przestała przychodzić, kiedy na jedenaste urodziny dostała nowego, wesołego przyjaciela. Na tarczy miał namalowane truskawki. Całe dnie spędzali razem, a nocą spał na stoliku obok jej łóżka. Pojechali razem na wakacje i pewnego poranka poszli popływać. Ona czuła się w wodzie jak ryba, więc zdziwiona patrzyła jak on się dusi, wypuszcza ostatnie bąbelki powietrza i staje. Płakała zakopując go koło rozłożystej jabłoni. Myślała, że czas stanie w miejscu i że ona sama nigdy już nie urośnie.

Ale miarowe tik-tak na tarczy nowego Swatcha przekonało ją, że wszystko toczy się dalej. Z nowym też się polubili, chociaż czasem robił jej głupie kawały. Stawał w miejscu i śmiał się, gdy biegła przerażona do zegarmistrza. Często się obrażał. Nie lubił, gdy przed sprawdzianami zapisywała na nim wzory i definicje, nie rozumiał ich. Nie rozumiał też wyrazu jej zachwyconych oczu, kiedy u jubilera wypatrzyła Błękitnego. Było mu smutno, gdy znalazł się w szufladzie obok Nieużywanego i po dwóch miesiącach pękło w nim zębata serce.

A Błękitny był złośliwy. Kiedy patrzyła z błaganiem na jego tarczę i prosiła o parę dodatkowych minut - on przyspieszał, napinał z wysiłku wszystkie śrubki, aby zabrać jej cenne chwile. Kiedy na coś czekała, była chora i smutna, rozciągał jedną minutę w tydzień, a godzinę w cały wiek.

Nie lubiła go i bez żalu wrzuciła do szuflady, gdy tylko pojawił się czarno-szary Casio G-shock. Ten był idealny. Biegł równie szybko jak jej życie. Wolniutko tykał, gdy zaznawała rozkoszy pierwszych pocałunków. Potrafił pokazać jej czas nocą, obudzić rano cichym brzęczykiem, przypominał jaki dziś dzień i uwielbiał wspólne pływanie. Parę razy nieźle mu się oberwało, ale nawet rysa na szkiełku nie popsuła ich przyjaźni. Poszli razem na koncert heavy-metalowy. Wśród wrzasków nie usłyszała jak przeraźliwie krzyczał, gdy obcy odpinał jego pasek. Nie rozumiał co robi w brudnej kieszeni marynarki, dlaczego ogląda go tylu ponurych ludzi i dlaczego zabrał go gruby, spocony facet. Tęsknił za chuda, opalona rączką, do której tak się przyzwyczaił. Kiedyś więc odpiął się i wpadł pod koła nadjeżdżającej ciężarówki. Ona też długo nie mogła go zapomnieć. Płakała i nie chciała nowego.

Kiedy studiowała nienawidziła zegarów na uczelni. Biało-czarnych, kanciastych i smutnych. Ciągle pokazywały jak blisko do sesji, do kolejnego egzaminu. Obraziła się na czas.
Zakumplowali się znowu, kiedy w hotelu godziny jej miesiąca miodowego odmierzał powoli duży, skórzany zegar z czerwonymi wskazówkami. Polubiła go tak bardzo, że przed wyjazdem zostawiła mu kostkę czekolady...

W nowym domu, w kuchni, obok szafki z przyprawami, powiesiła wesoły zegar w kształcie czajnika. Był w biało-czerwoną kratę. Razem śmiali się, gdy uczyła się gotować i do kosza trafiały ciasta z zakalcem. On sam też tam trafił, gdy jej pięcioletni synek bawił się procą. Skrzyczała go, a potem zaprowadziła do chłodnego, mrocznego pokoju i pokazała antyczny zegar z kukułką. Kukułka była stara i nie chciała się odzywać, ale dostojne bim-bam, dokładnie co godzinę, brzmiało w całym domu. Pokazała synkowi szufladę, wyciągnęła z niej Nieużywanego, Błękitnego i Swatcha z pękniętym sercem. Opowiedziała mu o czasie - o tym jaki jest dumny i cierpliwy, i o tym, że nie można go karmić czekoladą...
Komentarze
nomay : Ja myślę, ze kocica zostanie, tylko boa z piórek będzie coraz dłuższe...
AbrimaaL : Wspaniały pomysł i wykonanie. Dosłownie zegarmistrzowska praca....
mrum : Wzruszylam sie prawie do lez, kiedy skradziony Casio G-shock popelnil samoboj...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły