Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Riverside - Out Of Myself

Pamiętam dobrze dźwięk przerzucania stacji radiowych. Prawdziwa magia radia, gdy każdy ruch pokrętłem sprawiał, że za chwil kilka wszystkie trudny życia "nocnego marka" zostaną mi wynagrodzone. Jest kilka zespołów, kilka płyt, którym udało się to z nawiązką.
Szum radiowy zanika, hipnotyzujące delikatnie muśnięcia strun gitary Piotra Grudzińskiego, budują klimat tej art-rockowej suity. "The Same River" rozpościera przed nami swoje piękno bardzo powoli i dostojnie, warto pochwalić Jacka Melnickiego za wciągające klawiszowe tło. Dużo w tej kompozycji zmian tempa, melodyjnych łamańców, pojawia się solo gitarowe emanujące gilmourowskim klimatem. Widać że zespół ma pomysł na swoją muzykę, nie mam tu mowy o przypadkowych dźwiękach wszytko spaja się w konstruktywną całość.

"Out of Myself" to już zupełnie inna forma ekspresji. Demoniczny mocny riff, motorycznie rozpędzona perkusja Piotra Kozieradzkiego, a także wokalne popisy Mariusza Dudy, którego barwa ewoluuje od szeptu po mocny śpiew. "I Believe" czyli akustyczna twarz Riverside, świetnie sprawdza się na koncertach, od czasu wydawniczego debiutu utwór ewoluował już do tego stopnia, że za każdym razem na koncercie pojawia się w innej, zmienionej, ubarwionej wersji.

"Reality Dream" w dwóch częściach to utwory w całości instrumentalne, w których to pokaz swoich umiejętności serwuje nam cały zespół. Progmetalowe igraszki nie mają końca, wywołają one na pewno uśmiech zadowolenia na twarzach fanów muzyki serwowanej chociażby przez Dream Theater, czy Porcupine Tree.

Pomiędzy dwoma częściami "Reality Dream" pojawia się utwór "Loose Heart", który stanowi obowiązkowy repertuar koncertowy Riverside i tak naprawdę to idealny utwór do stacji radiowych, nawet tych komercyjnych, bo jego odbiór nie sprawa żadnych problemów, a melodia niezwykle zapada w pamięć.

"The Curtain Falls" z fantastycznym basem będący pomostem pomiędzy, lekkimi początkiem, a intrygującą i mocną końcówką uzupełnioną o niezwykle jaskrawe solo gitarowe. Później "In Two Minds" i zdecydowane wyciszenie na sam koniec w postaci utworu "Ok" powoduje dziwne, nieopisane uczucie, jest tam szczęście, radość że było mi dane obcować z prawdziwą sztuką. Muzyką dla nielicznych, wtajemniczonych, wytrwałych.

"Out of Myself" Jest to pierwsza część trylogii "Reality Dream Trilogy". Debiut zespołu był tak soczysty, że nasycił nie tylko polską scenę muzyczną, ale równie szybko "zalał" europejską. 04.02.2004 tegoż dnia na światło dzienne wypłynęły dzwięki, które z miejsca wpisału się do kanonu muzyki progresywnej jeśli nie wielkimi, to na pewno zauważalnymi literami. Nigdy nie lubiłem rozpamiętywać dat, lecz ta jest wpisana w moją podświadomość.

Tracklista:

01. The Same River
02. Out Of Myself
03. I Believe
04. Reality Dream
05. Loose Heart
06. Reality Dream II
07. In Two Minds
08. The Curtain Falls
09. OK

Wydawca: Laser's Edge Records (2004)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły