Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Morbid Angel - Blessed Are The Sick

Morbid Angel, Blessed Are The SickJak mało który zespół, Morbid Angel po wydaniu debiutackiego albumu został wliczony do ścisłej czołówki death metalu. Jakby bowiem nie patrzeć "Altars Of Madness" był jedną zlepszych pozycji w tamtym okresie. Mówi się jednak, że dopiero drugi album weryfikuje prawdziwe umiejętności zespołu.
Jednak w dobie mainstreamowej dominacji Obituary, który zbierał laury za "Cause Of Death" czy Sepultury sprzedającej setki tysięcy egzemplarzy "Arise", czy bluźnierczego Deicide oraz coraz większej popularności muzyki grunge, kto by przypuszczał, że Morbid Angel nagra coś takiego...

To "coś takiego" to "Blessed Are The Sick" - album, który śmiało można nazwać progresywnym death metalem ! Juz sama okładka - jakże sugestywny obraz J. Delville'a "Les Tresors de Satan" może sugerować co będzie zawierał album.

"Blessed..." zawiera 13 utworów, jakże innych od tych, które znalazły się na debiucie. Morbid Angel nagrał album chyba wolniejszy, zdecydowanie cięższy, szalenie rozbudowany i bardzo techniczny. Zniknęła grzieś ta przestrzeń, ten luz, który był wszechobecny na "Altars...", a w zamian mamy monumentalny, potężny death metal, bez tej nieokiełznanej dziczy. Wszystko na "Blessed..." jest poukładane, a mimo zespołowi udało się zachować surowość, odrobinkę niechlujstwa i brudu.

Płyta rozpoczyna się intrem będącym chyba zabawą Treya z przesterem gitarowym. Intro jednak świetnie wprowadza nas w pierwszego killera na płycie...

"Fall From Grace" - utwór-ikona, chyba najlepszy utwór Morbidów (przynajmniej dla mnie). Potężny, ciężki, kroczący riff, przeradzający się po chwlili w brutalną techniczną jazdę z ultraszybkimi partiami Sandovala, ze złamaną rytmiką Azagthotha - no właśnie, ten utwór posiada bardzo specyficzną rytmikę zwłaszcza w wolniejszych jego partiach. Solówki gitarzystów to wielkie techniczne wygibasy, pokręcone dźwięki, jakby Kerry King spotkał się z Van Halenem. Nad całością unosi się monstrualny wokal Vincenta, czysty, wyraźny i obłąkany. "Brainstorm" cechuje się niesamowitą rytmiką, energią i brutalnością. Sandoval ze swoją podwójną stopą wyprzedza swoje czasy. W taki sposób gra się obecnie... "Rebel Lands" to krótki rzeźnicki numer, z genialnie zsynchronizowaną grą perkusisty i gitarzystów oraz piekielnie szybkimi, aczkolwiek brudnymi shreddingami. To jest kolejna perełka tego albumu. "Doomsday Celebration" to zagrana na kościelnych organach miniaturka, będąca doskonały preludium do... "Day Of Suffering" - ten utwór to chyba najbardziej chory, obłąkany utwór w historii death metalu ! Dokładnie 1:54 głosu szatana! Utwór otwiera się jednym z najgenialniejszych riffów w historii metalu. Wolny, wgniatający w ziemię walec, głęboki ryk Vincenta i genialne przyspieszenie... "Blessed Are The Sick/Leading The Rats" to kolejna perła albumu. Zaczyna się pseudoklasycznym wejściem, aby przerodzić się w ociężały, wolny brudny riff. Vincent daje tutaj z siebie najlepsze. Każde jego słowo powoduje ciarki na plecach. Utwór kończy się niepokojącą melodią na flecie... "Thy Kingdom Come" jest utworem pochodzącym z demówki. Utwór jest szybki, wokal Vincenta mniej głęboki a bardziej jadowity, a w refrenie muzycy częstują nas bardzo przyjemnym łamańcem. "Unholy Blasphemies" to kolejny bardzo szybki numer, podobny do poprzedniego utworu, lecz mniej techniczny a bardziej bezpośredni. "Abominations" zaczyna się niczym sygnał pogotowia grany na gitarze. Karetka może by się przydała, bo ten utwór jest nie mniej chory niż poprzednie. Muzyka emanuje niepokojem chłodem... kto powiedział, że w piekle jest ciepło! "Desolete Ways" to przepiękny półtoraminutowy akustyczny utwór, jedna z najpiękniejszych i najsmutniejszych miniaturek jakie słyszałem "Ancient Ones" to chyba najbardziej rozbudowany utwór na płycie, pełen szybkich pomysłowych riffów, ciekawej rytmiki, pojedynków gitarowych i mnóstwa tematów muzycznych. Płytę wieńczy "In Remembrance" klawiszowe outro, w dobry sposób podsumowujące album.

Niecałe 40 minut potężnego, epickiego, a zarazem bardzo technicznego death metalu. Tak jak "De Mysteriis De Satanas" Mayhema jest taką "blackową czarną mszą" tak "Blessed Are The Sick" jest jej death metalowym odpowiednikiem. Na pewno jest to najbardziej rozbudowany i progresywny album zespołu. Morbid Angel zaprezentował bowiem zupełnie inne standardy technicznego death metalu aniżeli Death czy Atheist. Muzyka zespołu jest o wiele bardziej epicka, a fajerwerki instrumentalne nie stanowią roli priorytetowej. "Blessed..." oczywiście zebrał same superlatywy i ustawił poprzeczkę dla zespołu bardzo wysoko. Tym bardziej, że jest to album, który budzi chyba najmniej kontrowersji odnośnie poziomu zawartości muzycznej.

Wydawca: Earache Records (1991)
Komentarze
KostucH : Dwa ulubione numery z tego albumu to "Ancient Ones" oraz "Desolate Ways". Is...
Sumo666 : Gateways ?? :O Jest ok jednakże Blessed jest po za konkurencja :)
aniupodajtasak : to juz nawet więcej mówi początek z thrashowego Artillery-Back to the...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły