Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Lull - Cold Summer

Czasami człowieka dopada chęć całkowitej izolacji od świata zewnętrznego. Zwykle dzieje się to w wyniku wewnętrznych cierpień, gdy ma się poczucie, że niemożliwym jest przełożenie targających człowiekiem emocji na słowa. Tymczasem mam tu do czynienia z dziełem, które w niesamowity sposób tłumaczy ten stan ducha na język muzyki.
Mick Harris, były perkusista grindcore'owego zespołu Napalm Death, obecnie znany głównie ze swojego eksperymentalnego projektu Scorn, jako Lull tworzy rasowy dark ambient. "Cold Summer" jest trzecią płytą wydaną pod tym szyldem. Całość trwa blisko 80 minut - dość, by wciągnąć słuchacza w czarną dziurę dźwięków.

Płytę otwiera "Slow Fall Inward" - ponad dwudziestominutowy utwór, opierający się głównie na gęstych, falujących dronach o niskich częstotliwościach, zderzonych z wysokimi, piskliwymi dźwiękami przypominającymi odgłosy piszczałek. Struktura muzyczna powoli, lecz konsekwentnie gęstnieje niczym chmury przed burzą.

W "Lonely Shelter" struktura dźwiękowa gęstnieje jeszcze bardziej. Drony momentami wprawiają głośniki w drżenie, dając wrażenie echa. Wraz z odległymi dźwiękami przypominającymi przetworzone odgłosy dzwonów oraz niezidentyfikowanymi dźwiękami, którym chyba najbliżej do odgłosów pękających skał, całość daje wrażenie podskórnego napięcia, które narasta niemal do granicy wybuchu, by ... pod koniec na powrót zacząć opadać.

Wraz z "Long Way Home" zaczyna się druga część tej muzycznej podróży, część, gdzie dźwiękowa czerń ustępuje miejsca wrażeniu chłodu. Struktura utworu jest już inna - drony schodzą na dalszy plan, ustępując miejsca różnego rodzaju metalicznym dźwiękom. Jednak ten utwór, jako jedyny z całej płyty zaczyna mnie po jakimś czasie nużyć - brakuje tu bowiem tego narastającego napięcia obecnego wcześniej.

Zamykający płytę "Lost Sanctum" jest dla mnie kwintesencją zimna. Cała ta plątanina dźwięków ma wyraźnie metaliczną barwę - począwszy od wyraźnie słyszalnych, rozkołysanych dronów przewijających się przez cały utwór poprzez inne pojawiające się odgłosy. Całość hipnotyzuje, kołysząc do snu. Lepiej jednak chłonąć te dźwięki na jawie i poczuć ogarniający serce chłód – tak sugestywne jest to nagranie.

"Cold Summer" wciągnął mnie bez reszty, jednakże może się zdarzyć, że za pierwszym czy nawet za drugim razem odrzuci słuchacza. Harris buduje klimat w sposób bardzo niespieszny, co nie musi się wcale podobać - jest wręcz bardzo prawdopodobne, że muzyka zawarta na tej płycie może początkowo zostać odebrana jako skrajnie wręcz monotonna. Faktem jest, że "Slow Fall Inwards" i "Long Way Home" rzeczywiście mogłyby być bardziej zwarte - na pewno by na tym zyskały, zwłaszcza ten ostatni utwór. Jednak miłośnicy ciężkich i gęstych dronowych brzmień będą wniebowzięci.

Jest w tych dźwiękach coś, co sprawia, że w czasie ich słuchania obojętnieje się na świat zewnętrzny i kompletnie zamyka się w sobie, otaczając się silną barierą ochronną. Podejrzewam, że to ta gęstość i ciężar połączona z chłodem. Okazuje się, że nie bez powodu ukuto termin izolacjonizm, określający muzykę tworzoną m.in. przez Lull.

Zdecydowanie warto odczuć "Cold Summer" na własnej skórze.

Wydawca: Subharmonic Records (1994)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły