Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Gaza - He Is Never Coming Back

„He Is Never Coming Back” to tytuł drugiego albumu w dorobku amerykańskiej formacji Gaza. Grupy stawiającej w 100% na emocje i  wiarygodność tego co robią. Gdybym nie miał okazji zobaczyć ich występu na żywo, być może nigdy nie zainteresował bym się ich twórczością. O 10:30 rano na festiwalu Brutal Assault 2010 w Czechach, Gaza miała ok. 40 minut na zaprezentowanie się ubogo licznej publiczności. Ci , którzy nie zdążyli jeszcze wytrzeźwieć na pewno momentalnie wrócili do siebie. To co można było zobaczyć na scenie przyprawiało o opad szczęki. Muzycy wkładali 150% siebie w każdą zagraną nutkę utworu nie będąc przy tym ani odrobinę pozerscy i nie próbując nic nikomu udowodnić, ci kolesie po prostu grają to co czują.
Jak ogólnie wiadomo, zespół to czwórka nihilistów głosząca skrajnie pesymistyczne poglądy na temat życia i sensu ludzkiego istnienia, co bardzo odzwierciedla się w ich twórczości, tekstach, muzyce a także tym w jaki sposób zachowują się podczas grania na live. Pytanie jakie sobie zadałem, to czy Gaza na albumie będzie tak samo  zaskakiwać i intrygować co na żywo... Otóż, zaskakuje i intryguje!

Na krążku z 2009 roku znajduje się 13 intensywnych kompozycji , z których żadna nie przekracza 5 minut. Można spotkać także numery o długościach ledwo ponad minutę lub dwie. Ciężko szufladkować Gaze jeśli chodzi o gatunek jaki wykonują, ale najbliżej temu do eksperymentalnego hardcore'u, sludge i po prostu death metalu. Numery są maksymalnie zwariowane i wściekłe. Cały band brzmi jak czwórka furiatów, która za pomocą instrumentów wyraża swoje ja i przekazuje całemu światu jak to jest do dupy.

Produkcja płyty jest bardzo dobra, ale nie można tutaj mówić o super czystym i sterylnym brzmieniu. Gitary gadają dość nisko i ciężkawo, jednak okraszone są brudem i siarą, która robi swoje pod względem całości i warstwy lirycznej. Oprócz dziwacznych galopujących riffów zespół uwielbia wszelkiego rodzaju dysonanse i brudy co nie jednego słuchacza może zmęczyć już po pierwszym numerze. Co do sekcji rytmicznej, na gromkie brawa zasługuje perkusista, który wykonał kawał dobrej roboty. Gra kolorowo, ale idealnie wstrzela się w klimaty numerów, mimo ze bardzo często miesza ile wlezie. W partiach wokalnych Jona słychać całą paletę screamów, growli różnego rodzaju i po prostu krzyków. Można by powiedzieć, że wydziera się do mikrofonu ile fabryka dała zawierając w głosie lament, wściekłość, smutek i wszystko co negatywne. Nie bez kozery miałem przypuszczenia , że Jon jest po prostu naćpany na koncercie, jednak on tak czuje tą muzykę.

"He Is Never Coming Back" to maksymalnie emocjonalny album. Odpalając go w odtwarzaczu od razu daje się czuć aurę złości i wściekłości. Mimo, że warsztatu nie da się chłopakom odmówić, głównym atutem płyty są emocje. Na pewno szczere i nie pozorowane, co daje ogromną frajdę z słuchania, wiedząc że każdy dźwięk na krążku jest prawdziwy. Dodając do tego dynamizm, energię, ciężar, brud i agresje, dostajemy coś co słuchacza powinno porwać. Jeżeli natomiast ktoś doszukuje się tutaj ładu i składu, technicznych czy wpadających w ucho riffów, wysublimowanych solówek i całej masy tego typu rzeczy, może nawet nie włączać nowego dorobku amerykanów, bo poczuje się srogo zawiedziony a wszystkich fanów zespołu wyzwie od wariatów.

Tracklista:

01. How It Is. How It's Going To Be.
02. The Kicking Legs
03. Bishop
04. The Biologist
05. Windowless House
06. He Is Never Coming Back
07. Canine Disposal Unit
08. The Anthropologist
09. The Meat Of A Leg Joint
10. The Astronomer
11. Tombless
12. The Historian
13. Carnivore

Wydawca: Black Market Activities/Metal Blade (2009)

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły