Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Dark Fortress - Tales of Eternal Dusk

Mamy 2001 rok, istniejąca już 7 lat black metalowa formacja Dark Fortress, wreszcie wypuszcza na rynek swój pierwszy materiał długogrający. Krążek zatytułowany "Tales From Eternal Dusk" okazuje się strzałem w dziesiątkę. Ciężki styl grania jaki prezentują Niemcy pięknie zapakowany w melodyjne riffy, pozwala nie tyle odprężyć się przy dobrej muzyce ile wyszaleć, wykrzyczeć i co tylko jeszcze w rytm chwytliwych, prędkich jak błyskawica riffów!
Po przesłuchaniu materiału "Tales From Eternal Dusk" okazuje się on być podzielony na 11 bardziej lub mniej melodyjnych utworów. Praktycznie z każdej nuty tchnie potężna dawka energii, tak, że materiał wydaje się być spójny pod tym względem. Mało tego idealnie ułożona tracklista pozwala na rozkoszowanie się w odpowiednich proporcjach mocnymi surowymi blackmetalowymi zagrywkami i nieco wygładzonymi fragmentami płyty a wszystko w iście tajemniczym i mrocznym klimacie kreowanym już od gotyckiego "Acarnum of The Crused", pełniącego rolę intro.

Idąc dalej napotykamy te utwory, w których postawiono na ciężar. Przy okazji takich kawałków jak "Twilight" czy "Apocalypse", powietrze wypełnia potężne perkusyjne galopady i ciężkie riffy, a wszystko grane jest z niesamowitym kopem. Oczywiście gdzieś pomiędzy dźwiękami przebija się wokal, który ani nie ginie pod muzycznym płaszczem dźwięków, ani ich nie zagłusza. To samo zresztą tyczy się tych nieco bardziej stonowanych nagrań - wszystko ze sobą współgra, tworząc przyjemną dla ucha harmoniczną całość, nie zaś trudny do zrozumienia i ścierpienia bełkot.

Mimo wszystko prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero od piątego w kolejności "Dreaming…" będącego zarazem pierwszym z pośród trzech utworów tematycznie ze sobą powiązanych i podzielonych na poszczególne rozdziały. Ta jak i kolejne kompozycje wydają się o wiele bardziej urozmaicone, przez co tym bardziej zarażają swoją energią. Całą przyjemność zawdzięczamy umiejętnej zmianie tępa poszczególnych utworów, które choć wciąż stoi na wysokim poziomie prędkości, to dzięki umyślnie wplatanym solówkom zyskuje na większej różnorodności, mimowolnie skłaniając słuchacza do radosnych podrygów w rytm wciąż płynącej nieprzerwanym strumieniem muzyki. Ukojenie przynosi dopiero ostatni "Moment of Mournfull Splendour (At The Portal To Infinity)". Utrzymany w konwencji ballady, w towarzystwie delikatnej gitary klasycznej i "jękliwej solówki" zdaje się idealnym zakończeniem tych "opowieści".

 Nie ma co, debiutancki krążek ekipy z Dark Fortress, potrafi zjednać sobie słuchaczy. Niezwykle energetyczna dawka muzyki prezentowana na "Tales From Eternal Dusk" pozytywnie wykręca ciało i umysł, zmuszając jeśli nie do zabawy to przynajmniej poczucia dobrze spędzonego czasu.

Tracklista:

01. The Arcanum of the Cursed
02. Pilgrim of the Nightly Spheres
03. Twilight
04. Apocalypse
05. Dreaming... (Chapter I)
06. Throne of Sombre Thoughts (Chapter II)
07. Captured in Eternity's Eyes (Chapter III)
08. Misanthropic Invocation
09. Crimson Tears
10. Tales from Eternal Dusk
11. Moments of Mournful Splendour (At the Portal to Infinity)

Wydawca: Red Stream (2001)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły