Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

A. 12 Gauge Tragedy - Requiem (EP)

Deathcore to ostatnio coraz częściej uprawiany gatunek w USA. Kolejnym, młodym jego przedstawicielem jest A. 12 Gauge Tragedy. Panowie z Nowego Jorku mają na swoim koncie jak dotąd jedną EPkę opatrzoną tytułem "Requiem". Zamieszczony na niej materiał to z całą pewnością solidna mieszanka porządnego growlingu wzbogacanego czasem o "pig squel" (rodzaj wokalu przypominający odgłosy torturowanej świni), surowych, przygniatających ciężarem gitar i entuzjastycznej perkusji, a więc tego, co w deathcore'u najlepsze!
Na krążek składa się 6 niezbyt oddalonych od siebie merytorycznie kompozycji, niemniej jednak dzięki niewielkim zmianom w strukturze poszczególnych utworów, całość nie męczy i nie nudzi. Ogromnie cieszy również fakt, że płytka naprawdę jest dopracowana pod względem brzmienia. Każda z partii brzmi naprawdę efektownie i powalająco, a co najważniejsze sprawia przyjemność słuchaczowi.

Spośród 6 iskierek na płycie z pewnością należy wyróżnić "Intro", w którym to zamieszczony cytat z Biblii (dokładniej rzecz biorąc z księgi Ezechiela 25:17) idealnie pasuje do odgłosów strzelaniny i następującej zaraz po niej morderczej, gitarowo-perkusyjnej galopady.

Jeśli już jesteśmy przy nieprzeciętnych kawałkach, to nie sposób zapomnieć również o "Boomstick", na którym po raz pierwszy wokalista stosuje wspomniany wyżej pig squel nadając całości jeszcze większej dozy brutalności i ekspresji. Na koniec Nick Regester (wokalista i frontman grupy) wraz z towarzyszami częstuje nas najbardziej zróżnicowanym pod względem tempa utworem przy produkcji, którego posłużono się breakdownem, zabiegiem często wykorzystywanym w tego typu brzmieniach, a polegającym niejako na spowolnieniu muzyki w czasie. Dzięki pojawiającej się pod koniec mini-solówce kawałek ten śmiało można nazwać także najbardziej melodyjnym z pośród wszystkich utworów.

I tak w sposób czaderski i iście odlotowy A. 12 Gauge Tragedy żegnają się ze swymi słuchaczami, bo o fanach zwłaszcza w Europie mówić jeszcze nie możemy, co nie znaczy, że nigdy do tego nie dojdzie, zapewne, bowiem nie bez kozery album nazwano właśnie "Requiem". Z całego serca życzę tej grupie długograja równie udanego, co ten minimalny, ale jakże przekonujący pokaz muzycznych umiejętności.

Tracklista:

01. Intro
02. Cuntastrophe
03. Boomstick
04. It's Not Reap If She's dead
05. The Witness
06. Nothing In The Dark

Wydawca: płyta wydana przez zespół (2008)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły