Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Marillion - Misplaced Childhood

Marillion, Misplaced Childhood, progressive rock, rockJestem gotów zaryzykować sąd, że w cywilizowanym świecie każdy słyszał Marillion. Powodem dla którego tak właśnie twierdzę jest największy przebój tegoż zespołu "Kayleigh". Po przesłuchaniu poprzednich płyt tego zespołu "Script For A Jester's Tear" i "Fugazi" można zauważyć ogromny potencjał jaki drzemał w umysłach członków Marillion.
W/w wydawnictwa pokazały, że z tym zespołem trzeba się liczyć i, że muzycy tej formacji będą chcieli na dłużej zagościć na łamach prasy.

Zespół postanowił pójść za ciosem, mimo że po pochlebnych recenzjach poprzeczkę zawiesił sobie dość wysoko i mogło by się wydawać, że tej próbie nie podoła. Za tą obawą mógł przemawiać fakt, że "Script..." (to była oznaka tzw. post progrocka, ale o tym innym razem) został wydany w 1983 roku a "Fugazi" raptem rok później. Rzadko się bowiem zdarza aby zespoły wydawały trzy dobre, bądź świetne płyty pod rząd.

W 1985 roku ku uciesze fanów wychodzi "Misplaced Childhood" i już w pierwszym tygodniu od daty wydania plasuje się na pierwszym miejscu w Wielkiej Brytanii odnośnie sprzedaży. W sukcesie albumu nie bez znaczenia był singiel go promujący "Kayleigh/Lady Nina". Ten koncept album opowiada o dzieciństwie i jego wpływach na dorosłego człowieka, o tym że przejście w dorosłość bywa czasem okrutne. Świat który w tym momencie zastajemy różni się i to bardzo od beztroskiego okresu młodzieńczego. Większość ideałów wpajanych nam za młodu po prostu wyparowuje człowiekowi z głowy i często aby przeżyć staje się zaprzeczeniem samego siebie, staje się brutalny i bezduszny.

Nie bez znaczenia na ten LP Marillion pozostaje fakt, że w latach 80-tych królowały płyty winylowe. Dlaczego? Ponieważ słuchacz może zauważyć, że materiał podzielony jest na dwie części.

Rozpoczynający płytę "Pseudo Silk Kimono" można traktować jak intro do całości. Po dwóch minutach gdy na odtwarzaczu pojawia się liczba 2 pojawia się największy przebój zespołu wspomniany wyżej "Kayleigh". Ten kawałek znają wszyscy, którzy choć troszkę słuchają radia, choć zespołu już nie koniecznie (popularność kawałka z pewnością przerosła oczekiwania twórców). Nazwa wzięła się od poprzedniej dziewczyny Fisha, Kay Lee, i o niej jest ta piosenka. Niby zwykły song o miłości, ale w jak niezwykły sposób podana. "...Kayleigh, oh I never thought I'd miss you, And Kayleigh I thought that we'd always be friends, We said our love would last forever, So how did it come to this bitter end?…" I to ultramegaprzegenialne solo... Poezja.

Idąc dalej słuchamy "Lavender", który niemal tworzy całość z utworem poprzednim. Ten song oparty jest na niezbyt skomplikowanym gitarowym motywie, ale zagranym po mistrzowsku przez Rotherego nie ma możliwości aby nie wpadł w ucho.

"Bitter Suite" rozpoczyna się delikatną grą perkusji, recytacją Trewavasa po czym tę funkcje przejmuje Fish. Bardzo spokojny numer, podzielony jakby na dwie części. Do 6 minuty gdy pojawia się fantastyczny fortepianowy motyw, który kończy ten i zarazem rozpoczyna kolejny kawałek "Heart Of Lothian". Z przepiękną melodią graną przez Rothery’ego, która przewija się przez większą partię utworu. Z końcem tej kompozycji możemy zmienić stronę winyla, ponieważ część pierwsza właśnie dobiegła końca.

Drugą część rozpoczyna "Waterhole (Expresso Bongo)" - bardzo agresywny w swej wymowie (głównie za sprawą interpretacji Fisha, ale też dzięki odpowiedniemu użyciu instrumentów klawiszowych), który łagodnie przechodzi w "Lords Of Backstage" (jak dla mnie to najweselszy numer na tym krążku - taki sympatyczny bym powiedział).

"Blind Curve", najdłuższy na płycie, zaczyna się łagodnym śpiewem gitary i spokojnym głosem Fisha. Utwór ten okraszony jest jedną z najładniejszych na albumie solówek Steve'a Rothery’ego. Ten song też jest podzielony. Do 5 minuty jest dość spokojnie, po czym delikatny bas i delikatne bębny zaczynają rozbrzmiewać w głośnikach (Fish szepcze: "childhood, childgood"). Trwa to ok. 1,5 minuty czym do akcji wychodzi cała sekcja rytmiczna.

Wokal Fisha staje się lekko podniosły - padają z jego ust oskarżenia pod adresem świata, możne w jego głosie wyczuć frustrację i zażenowanie z panującego porządku rzeczy na świecie (głównie przeciw wojnie): "...I see priests, politicians?, Heroes in black plastic body-bags under nations' flags, I see children pleading with outstretched hands, Drenched in napalm, this is no Vietnam, I can't take any more, should we say goodbye, How can we justify?, They call us civilised!". Przez ostatnie kilka sekund tegoż numeru pojawia leciusieńki jak pióreczko motyw gitarowy, który jest niejako wstępem do mojego faworyta na tym krążku - "Childhood's End" Czysta muzyczna poezja. Wspomnienie minionego dzieciństwa rozpoczyna gitara o brzmieniu charakterystycznym dla gitary The Edga z U2. Tekst o zabarwieniu autobiograficznym, podobnie jak "Kayleigh", "Heart Of Lothian" czy "Lords Of Backstage".

Muzycy Marillion na koniec serwują nam krótki, bo raptem dwuminutowy "White Feather". Muzycznie wesoły, posiadający ciekawy i zarazem całkiem poważny tekst autorstwa Fisha oczywiście: "…I will wear your white feather, I will carry your white flag, I will swear I have no nation, But I'm proud to own my heart, My heart, this is my heart…".

Cóż ja mogę powiedzieć - kocham ten album. Wracam do niego często a nawet bardzo często. Każdy element, każdy dźwięk ma tu swoje miejsce. Klimat jaki słyszy się na tym krążku jest absolutnie nie powtarzalny. Uważny słuchacz dostrzeże tu całe mnóstwo muzycznych smaczków jak ukryte (nie ukryte) solówki czy szybciuteńkie przejścia (tudzież gra stopami) na perkusji Mosley'a których na pierwszy rzut nie słychać. Finezja i polot.

Mam wrażenie, że muzycy Marillion grają tak lekko - grają przepięknie, jakby za sekundę mieli się unieść w powietrze. Cała praca sekcji rytmicznej to mistrzostwo świata. Słychać wyraznie, że panowie czerpią radość z każdej nuty, każdego dzwieku, - z gry.  

Moim skromnym zdaniem w/w opisany album sprawił, że Marillion stał się legendą. Zdaję sobie w pełni sprawę, że wiele osób może się ze mną nie zgodzić ale ja uważam ten krążek za największe osiągnięcie tego zespołu. Nikt jednak nie może zaprzeczyć, iż płyta ta przyniosła zespołowi największą popularność, której później nigdy nie udało się im odzyskać.

Ocena: 10/10

Tracklista:

01. Pseudo Silk Kimono
02. Kayleigh
03. Lavender
04. Bitter Suite
05. Heart Of Lothian
06. Waterhole (Expresso Bongo)
07. Lords Of The Backstage
08. Blind Curve
09. Childhoods End?
10. White Feather

Wydawca: EMI (1985)
Komentarze
Sumo666 : Fugazi i Seasons End sa fantastyczne ale Misplaced byla pierwsza ich plyta jak...
Harlequin : Wyżej stawiam "Seasons End" i "Fugazi" :) ale hiciorskie "Kayleigh" to jeden z...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły