Nie mogłem się powstrzymać... Bo tak to właściwie się zaczęło i dla mnie i dla świata, więc jakiś sentyment pozostał. Dla świata, bo poznał do czego zdolna jest banda szaleńców, którym da się nie te instrumenty co trzeba, dla mnie bo to był pierwszy grill w piekle. Spodobało się i na imprezki zacząłem wpadać wcześniej, ale co to was obchodzi... Liczy się przecież moc, liczy się black metal, liczy się Mayhem i "Deathcrush" się liczy. Pure Fucking Armageddon!!! Pamiętacie?
Komentarze XQWZSTZ : Faktycznie kupa hałasu, chociaż mimo upływu czasu od kiedy ostatni r...
DEMONEMOON : UUUUUUffffff,pozostaje mi tylko pochylic czoło i powspominac z usmiechem...
corpsex : Kurde dathcrush to pierwszy kawalek jakiego sie nauczylam na gitarze... Diabel...
Na początku marca rozpocznie się pierwsza część trasy koncertowej, którą zagrają wspólnie: pochodzący z Krosna heavymetalowy Krusher oraz hardrockowy WM. Muzycy dotrą do kilku miast na przestrzeni kolejnych marcowych weekendów. Odwiedzą między innymi: Bielsko-Białą, Opole, Sandomierz, czy Kielce. Druga część trasy planowana w późniejszym terminie zahaczy między innymi o Kraków czy Warszawę. Zespół Krusher będzie można także zobaczyć 13 marca, kiedy to zagrają przed formacją KAT&Roman Kostrzewski. Koncertom patronuje DarkPlanet.
Niezmiernie się cieszę, że po serii bardziej papkowatych płyt Rush powrócił do grania rocka za sprawą niezłego "Counterparts". Wydawać by się mogło, że na całe szczęście kanadyjskie trio kontynuuje tę drogę na "Test For Echo". Niestety, nie jest tak do końca.
Cóż za miła niespodzianka. Po takich płytach jak "Roll The Bonem" czy "Hold Your Fire" można było śmiało postawić krzyżyk na Rush i wiarę w powrót do rockowego grania. Tymczasem płyta zaskakuje od pierwszych dźwięków "Animate", który sugeruje powrót do rockowego grania.
Pod koniec sierpnia, tj. z dniem wydania pierwszego wydawnictwa, swoją oficjalną działalność rozpoczął nowy projekt niemieckiej sceny electro - Standeg. Skład zespołu tworzą Björn i Sven Jünemann, od lat zaadaptowani na klubowym rynku naszych zachodnich sąsiadów. Oboje z powodzeniem radzili sobie nie tak dawno jako członkowie formacji Haujobb. Nabyte wówczas doświadczenia i niewykorzystane pomysły stały się mocnym fundamentem do dalszej, solowej pracy rodzeństwa. I tak, zaledwie dwa miesiące po pierwszym wydawnictwie (EPka "Rushing
Pictures") niemiecki duet ma zaszczyt zaprezentować swój pierwszy pełnometrażowy album.
Björn i Sven Jünemann, wbrew pozorom nie są debiutantami sceny electro. Bardziej wnikliwym koneserom nieobce winny być ich wczesne dokonania w projekcie Haujoob. Nie tak dawno na podwalinach ich doświadczeń i muzycznych wizji powstał wspólny electro-industrialny projekt Standeg, który właśnie dziś ma przyjemność uraczyć swoich fanów darmową EPką "Rushing Pictures". 5-ścieżkowy materiał zawiera m.in. reintepretację klasycznego hitu Haujobb "Homes & Gardens" jak i remiks sygnowany znakiem jakości niemieckiego Edge Of Dawn.
Od czasu wydania "Hemispheres" Rush ewidentnie wplatał do swojej muzyki coraz więcej elementów charakterystycznych dla muzyki masowej, czyniąc swoje utwory bardziej przystępnymi. Nie powinien więc dziwić fakt, że powstał w końcu album, na którym jest więcej elektroniki.
Obserwując poczynania Rush, można stwierdzić, że od płyty "2112" każda kolejna jest logiczną kontynuacją poprzedniczki, każda wprowadza odrobinę nowych elementów, które decydują o muzycznym progresie tej formacji. Podobnie jest także z "Power Windows".
Trzecia płyta to już najwyższy czas, aby przekonać się o faktycznej wartości zespołu. Gdybym miał to odnieść do Rush, to formacja byłaby u mnie skreślona. Po raz kolejny bowiem mamy do czynienia z płytą słabą.
Debiutancki album tej kanadyjskiej legendy rocka progresywnego na pewno nie graniem, z którego formacja jest kojarzona. Płyta potwierdza, że początki wcale nie musza obiecywać świetlanej przyszłości.
Komentarze Sleeping_Giant : to proponuję sięgnać po starsze np. Moving Pictures, 2112, Fly by Night,...
Sleeping_Giant : Tej płyty niestety nie słyszałem. Załapałem się dopiero na Vapo...
Tego można było się spodziewać. "Power Windows" pokazał fascynację elektroniką, był dalszym krokiem w kierunku złagodzenia brzmienia, więc kwestią czasu było, aby powstał taki album jak "Hold Your Fire".
Lata 80-te to równia pochyła dla Rush. Choć „Signals” czy „Power Windows” to płyty dobre, to jednak wyraźnie pokazują, że formacja coraz więszy nacisk kładła na elektronikę i piosenkowe granie. „Hold Your Fire” to potwierdziło, ale absolutne magnum opus upadku.
Po takich albumach jak "2112" czy "Hemispheres" śmiało można było stwierdzić, że druga połowa lat 70-tych pokazywała Rush w o wiele lepszej dyspozycji niż jakikolwiek inny zespół pałający się rokiem progresywnym. Tempo nie zostało spuszczone także na "Permanent Waves".
Rush wydawał mi się zespołem, który przez krytykę zawsze stawiany był za King Crimson, Pink Floyd, Genesis, Yes, czy Jethro Tull. Rzeczywiście pierwsze płyty zespołu były kiepskie, ale "2112" pokazało ogromne możliwości grupy. "Hemspheres" tylko potwierdza, że Kanadyjczycy mają nieprzeciętne pomysły.