Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Source Of Tide - Ruins Of Beauty

Source Of Tide, Dawn Of Times, Pendragon, Cosmocrator, Lord PZ, Peccatum, An Ode To The Art Of Self-Destruction, Ruins Of Beauty, Strangling From Within, black metal, Emperor, Arcturus, Ishan

Zmienił się bardzo Source Of Tide po swojej debiutanckiej płycie „Dawn Of Times”. Wymieniła się większość składu, z którego na scenie pozostali tylko Pendragon gitara i Cosmocrator perkusja. Obaj do tego tworzący partie klawiszowe. Z nowych muzyków najbardziej charakterystyczną postacią był Lord PZ wokal, który równocześnie rozpoczął współpracę przy Peccatum. W nowym składzie szybko nagrali demo „An Ode To The Art Of Self-Destruction”, a po dwóch latach album „Ruins Of Beauty”.

Lord PZ miał wówczas już wydaną płytę „Strangling From Within” z Peccatum i moim zdaniem nie była ona wcale udana w jego wykonaniu. W jej recenzji napisałem nawet, że nie umie on śpiewać. Zupełnie inaczej jest z Source Of Tide. Może rozwinął się w tym czasie wokalnie, a może po prostu wyszedł z cienia Ishana i zaprezentował w pełni swoje możliwości, ale teatralne wokale na „Ruins Of Beauty” wychodzą bardzo dobrze i nadają całej płycie operowej bajkowości. Szczególnie pod tym względem wyróżniają się pierwszy „Raven Goddes” i ostatni „Who Am I?”, gdyż mają bardzo zamaszyste i śpiewne refreny. Mniej przebojowy, ale za to przesiąknięty podniosłością i epickością jest za to „Autumn Leaf”. Oczywiście są tu i skrzekliwe wokale, bo Source Of Tide to awangardowy i pogmatwany, ale zawsze black metal.

Ta muzyka ma w sobie coś i z Peccatum i z Emperor i z Arcturus. Jest wystylizowana na sztukę kostiumową i jakoś te teatralne skojarzenia nie opuszczają mnie przy jej słuchaniu. Ma swoją scenografię, całą masę atrybutów, głównie klawiszowych, bądź związanych z deklamacjami, ale co najważniejsze ma melodię i układa się w płynne i harmonijne utwory. Płyta jest po prostu umiejętnie skomponowana i dobra muzycznie. Dużo w niej efektownego grania. W „Symphony Of The Sovereign” prym wiedzie pianino, nie tylko w operetkowym początku, ale i dalej, pięknie splatając się z gitarami. Z kolei „Chains Of Mythic Fantasy” to prawdziwa uczta klawiszowych i gitarowych pejzaży. Utwór opowiada o baśniowych światach i słuchając go naprawdę można poczuć się jak w starożytnym micie. Całą plejadę fantastycznych instrumentalnych splotów serwuje też „Ye’ Memories Of Sad Rebirth”.

„Ruins Of Beauty” to sztuka intrygująca, ciekawa i wciągająca. Pełna smaczków, zagadek, niespodzianek i tajemnych wątków do wielokrotnego odkrywania.

Tracklista:

1. Raven Goddess
2. Symphony Of The Sovereign
3. The Awakening 
4. Chains of Mythic Fantasy
5. Autumn Leaf
6. Final Battle 
7. Ye' Memories Of Sad Rebirth
8. Who Am I?

Wydawca: Candlelight Records (2000)

Ocena szkolna: 5

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły