Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Relacje :

Satyricon, Suicidal Angels, Fight The Fight - Kwadrat Kraków (14.10.2017)

Satyricon, Suicidal Angels, Fight The Fight, Kwadrat Kraków, Knock Out Productions.

Nieczęsto się to zdarza, aczkolwiek i takie przypadki mają miejsce. Chodzi mi o to, że jest naprawdę niewiele zespołów, których nie miałem do tej pory okazji zobaczyć na żywo, a do takowych zaliczał się norweski Satyricon, więc gdy pojawiła się informacja o ich przyjeździe do Polski, nie mogłem, po prostu nie mogłem odpuścić krakowskiego występu, albowiem do stolicy jest dalej, a i miasto generalnie (delikatnie mówiąc) mi nie odpowiada.

Jak się później okazało, minusów całej wyprawy było całkiem sporo, począwszy od odległości, jaką należało pokonać, aby zobaczyć Norwegów na scenie, a na cenie hamburgerów kończąc.



Kolejną sprawą, którą należy poruszyć, był (moim zdaniem) nie za bardzo udany zabieg odnośnie zespołów supportujących Norwegów. Nie chodzi mi o to, że poziom Fight The Fight czy Suicidal Angels był słaby, jednakże styl muzyczny prezentowany przez oba zespoły miał niewiele wspólnego z bezapelacyjną gwiazdą wieczoru. Metalcore czy thrash to naprawdę ciekawe gatunki, zwłaszcza jeśli chodzi o ten drugi, jednakże to nie przed Satyriconem powinny owe zespoły wystąpić. Jest to moje subiektywne zdanie, ale nie ma szans abym je zmienił. W naszym kraju jest naprawdę sporo kapel, które śmiało mogłyby tamtego wieczoru wystąpić przed, co by nie było, legendą sceny i jestem pewien, że byłby to dla tych bandów zaszczyt nie lada.



Klub Kwadrat, bo właśnie w nim odbywał się opisywany gig, mieści się dość daleko od centrum Krakowa, ale to nie był największy problem, z którym zetknęli się uczestnicy wydarzenia. Jako że jest to klub położony pośród akademików Politechniki Krakowskiej, byłem pewien, że tuż przed wejściem na koncert będę miał możliwość zakupu i konsumpcji arabskiego wynalazku zwanego kebabem. Jak się okazało, nic bardziej mylnego. Zostaliśmy wraz z moją Panią skazani na zakup posiłku w klubie. Nie było aż tak źle, jak myślałem, że będzie, aczkolwiek mogło być lepiej.



Rozpoczynający koncert Fight The Fight dał z siebie 100%, a może i więcej i co najważniejsze nie słyszałem głosów krytyki, a to naprawdę sporo, gdyż zdecydowana większość szykowała się od samego początku na Satyricona. Z racji tego, że FTF wydał jeden album ich występ był ograniczony do numerów na nim zawartych i jak wspomniałem można śmiało ocenić ich występ na plus. Czas jaki był dany Norwegom przez organizatora został w pełni wykorzystany i choć ich płyty nie kupiłem, nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobało.



Zaszczyt bezpośredniego występu przed gwiazdą wieczoru przypadł Grekom z Suicidal Angels. Przedstawiciele Hellady zagrali całkiem poprawny koncert. Ich thrash nie jest nie wiadomo jakich lotów, jednakże zarówno ich twórczość, jak i występ można ocenić na mocne 3 z plusem. 7 numerów jakie mieli okazję zagrać na deskach krakowskiego klubu w dużej mierze wypełniły kawałki z ich ostatniego albumu "Division Of Blood" z 2016 roku. Swoim dość energicznym występem rozgrzali publiczność, choć moim zdaniem na ich miejscu mógł wystąpić jakiś inny band z naszej rodzimej sceny i z pewnością też dałby radę.



Po przepłukaniu gardła złocistym trunkiem przyszedł czas na legendę sceny, czyli norweski Satyricon. Przed przyjazdem do Krakowa czytałem, że koncerty tego bandu są niejako metalowym misterium i ten występ był bez wątpienia potwierdzeniem tej tezy.



Jako że zespół jest na trasie swojego najnowszego krążka "Deep Calleth Upon Deep" to setlista była w dużej mierze okraszona numerami z tego krążka, który notabene jest naprawdę niezły, żeby nie powiedzieć bardzo dobry. Norweski duet wraz z towarzyszącymi im muzykami po prostu rozniósł ten klub. Potęga z jaką uderzyli może się jedynie równać z tsunami, które sieje zniszczenie na swojej drodze. Szkoda tylko, że nie zagrali nic z dwóch pierwszych pełnych wydawnictw, ale ten zabieg stosuje na tę chwilę bardzo dużo kapel, niejako odcinając się od swojej muzycznej przeszłości.



Zaczęli od "Midnight Serpent", czego należało się spodziewać, albowiem ten numer otwiera najnowszy krążek zespołu, potem poleciało "Our World, It Rumbles Tonight", "Black Crow On A Tombstone". Jak widać po setliście chłopaki skakali z albumu na album, co było bardzo dobrym zabiegiem, ponieważ nie pozwoliło na nudę jaką by wiało, gdyby grali po kolei to co na płycie. Kolejno zabrzmiały "Deep Calleth Upon Deep", "Walker Upon The Wind", "Repined Bastard Nation", "Commando", "To Your Brethren In The Dark" oraz mój ulubieniec z "Deep..." - "The Ghost Of Rome". Publiczność tak licznie zgromadzona w krakowskim klubie dawała już lekkie oznaki zniecierpliwienia, jednakże wkrótce zostali nagrodzeni słowami Satyra, że teraz zabrzmią dwa numery z bezapelacyjnie najlepszego krążka Norwegów - "Nemesis Divina", a były nimi instrumentalny "Transcendental Requiem Of Slaves" oraz "Mother North", przy którym publika oszalała. Moim zdaniem dzieje się tak zawsze, podczas każdego występu Satyricona bez względu na miejsce i szerokość geograficzną.



Na tym zakończyła się podstawowa część koncertu, jednakże przy tak żywiołowej reakcji zgromadzonych wiadomo było, że będą bisy. "The Pentagram Burns", Fuel For Hatred" oraz przebojowy "K.I.N.G" zakończyły cały gig.



Wszystko fajnie, ale... Jestem przyzwyczajony do pewnych zachowań muzyków wobec publiczności, jeśli chodzi o koncerty klubowe. Ci ludzie, gdyby nie fani, których udało się im pozyskać, dalej graliby w garażu czy na lokalnej scenie, a tymczasem okazuje się, że jeśli chodzi o Satyricon to wyżej srają niż dupę mają. Ja wiem, że trasa długa, męcząca itd., ale żeby nie wyjść do ludzi na te pół godziny podpisać kilka płyt... Żenada. To fani dają siłę zespołom do dalszego istnienia, komponowania, koncertowania, radości z gry.



Owszem były podziękowania dla krakowskiej publiki, jednakże moim zdaniem to za mało, powiem więcej, zdecydowanie za mało. Moje słowa mogą się wydać bardzo dosadne, aczkolwiek są szczere do bólu - jeżeli kiedyś Satyricon zawita do Polski i sytuacja z Krakowa ma się powtórzyć to ja nie chcę, a nawet nie życzę sobie, aby Satyr, Frost i spółka do mojego kraju przyjeżdżali, pomimo tego, że koncerty dają znakomite.



Co do lokalizacji, klub klubem, natomiast to co wokoło klubu woła o pomstę do nieba. Ja wiem, że to teren Politechniki Krakowskiej, ale żeby nieopodal klubu nie było żadnego sklepu? Dziwna sytuacja, która nie ma miejsca w okolicach klubu Studio w tym samym mieście. Nie podoba mi się to. Należy to szybko i zdecydowanie poprawić Moi Państwo.



Generalnie całość ocenić należy pozytywnie, jeżeli chodzi o warstwę muzyczną i z czystym sumieniem przyznam owemu wydarzeniu solidne 4 (Satyricon - sam występ - 5).

Dziękuję za uwagę.

Organizator: Knock Out Productions.

Ocena szkolna: 4

Komentarze
oki : Jak ostatnio byłem w Kwadracie to stołowałem się w stołówce c...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły