Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Opowiadania :

Na parapecie, przez płatki, Marzeń

Anioł, który czeka...

Była letnia noc. W ogrodzie wszystko niby było po staremu… ptaki śpiewały, gałęzie wiśni miały już piękne owoce, a woń kwiatów była wyczuwalna na całym jego obszarze. Nie była to jednak zwykła woń… w każdej części ogrodu była inna. Raz do upojenia pachniała sennie lawendą, melisą i innymi ziołami… a raz różami, Galiami… czasami ciężką wonią, która jak kadzidło wdzierała się do płuc i podstępnie wywoływała kaszel. Lecz najciekawsza była nad stawem… delikatna, zwiewna, połączona z zapachem magnolii, Lilli wodnych i rosy… Była to niezwykła noc bowiem dziś po długim nowiu księżyca, wyjrzał nie tylko za chmur, ale niczym kobieta swoje włosy z twarz, odsłonił kawałek siebie.
Dlatego nad stawem pojawił się Anioł. Miała na sobie zwiewną czarną sukienkę. Jej ciemne brązowe loki dziś delikatnie opadały na plecy, w świetle księżyca raz wydawały się srebrno białe, a raz czarne niczym heban. Szła na boso, niosąc na rękach ususzone kwiaty magnolii i świeże i jeszcze pokryte rosą białe róże… Podeszła do uszykowanego przez nią wcześniej paleniska. Zapaliła… W ogniu pojawiły się wesołe płomyki, które strzelając były podobne do popiskiwań mew… Wrzuciła płatki do ognia, a łodygi położyła obok siebie… Czekała… usiadła… i czekała aż zacznie się… I z ognia zaczęła się wydobywać muzyka zaczęta od dźwięku dzwoneczków, a potem przeplatanie się ich z gitarą i skrzypcami, może perkusją… Płynęła w tej melodii chciała ją zatrzymać w sercu… Mocne i potem delikatne dźwięki i zakończenia będące początkiem… I wtedy łapiąc dym, z ogniska… zaczął płynąć przez jej żyły… I wtedy stało się to… Księżyc zaświecił mocniej, i oświetlił zapoczątkowane, stelaże skrzydeł, które zaczynały rosnąć i nabierać sił. Na początku śnieżno białe, masywne.. a z każdą następną sekundą czarniejsze, delikatniejsze i większe… Czekała, chłonąc zapach wszystkiego dookoła… Czekała… chłonęła tą muzykę zapisywała w sercu każdy jej dźwięk, każdą nutkę, by później na oknie marzeń w samotności znów przypomnieć sobie… I zapamiętać w duszy, marzenie i przywoływać je muzyką. Wypuściła z siebie całe powietrze. Ogień się już wypalił… Słońce zaczęło wstawać w kolorze mocnej czerwieni i pomarańczu. Zebrała popiół a nadlatujący z północy wiatr, wyrwał jej go z rąk. Im wyżej słońce zaczynało być na niebie tak i jej skrzydła zaczęły znikać... Aż stały się niewidoczne dla oczu ludzkich… Żyła ja zwykli ludzie, lecz myślała inaczej… miała swoje zdanie, odpowiadała i zadawała zakazane pytania. Pytali się dlaczego, mówili po co… Ona dobrze wiedziała… A podczas zachodów słońca siadała na parapecie i nasłuchiwała melodii płynącej jej z serca… Az pewnego dnia, przy krwawym zachodzie słońca, które miało zapowiedzieć długo oczekiwaną przez nią pełnie… Wymarzyła… Dziś dąży do niego… czeka. Kiedy zanurzy się w wodzie i stanie się nowe i jednocześnie stare… Czeka…
Komentarze
Azazella : w sumie nie takie złe, nawet dość ciekawe, parę błędów jakby...
Stary_Zgred : Heh, ja tam się przyznam że takie akurat lubię, bawi mnie wyszukiwanie...
minawi : nie no - kolejne "opowiadanie", którego tematyką są anioły, krew, księż...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły