Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Marillion - Seasons End

Choć przez lata działalności do Marillion zdążyła przylgnąć etykietka kopii Genesis, to nikt nie ośmielił się powiedzieć złego słowa na wokalistę zespołu Fisha. Po nagraniu czterech albumów muzyk ten zdecydował się opuścić zespół i rozpocząć karierę solową, zaś jego następcą został Steve Hogarth. Oczywiście od razu podniosły się głosy jakoby bez Fisha to nie był już ten sam zespół, że Hogarth jest bezbarwny itp. Sądzę jednak, że "Seasons End" swoją zawartością skutecznie odparł te zarzuty.
Od pierwszych dźwięków "The King Of Sunset Town" słyszymy, że będziemy mieli do czynienia z muzyką trochę inną niż dotychczas. Utwór zaskakuje ogromną przestrzennością i delikatnością. Hogarth jawi się tu jako wokalista o delikatnym, ale dźwięcznym, drżącym głosie. Zmieniło się także podejście do pisania melodii. W porównaniu do utworów z poprzednich czterech krążków mamy tu do czynienia z płynnymi melodiami, łatwo wpadającymi w ucho, by nie powiedzieć, że nawiązującymi nieco do stylistyki pop. W zasadzie zdecydowana większość utworów ("Uninivited Guest" "Easter", "Holloway Girl") to potencjalne przeboje o nieco balladowej nucie. Jeśli dodamy do tego wszechobecne klawisze Marka Kelly oraz piękne, wysmakowane solówki Steve'a Rothery możemy mniej więcej mieć obraz nowego podejścia zespołu do grania art rocka, który zbliżony jest do aktualnie panujących trendów.

Kto się jednak spodziewa pseudopopowej papki może się mile zaskoczyć. Pomimo swojej przebojowości taki "The King Of Sunset Town" daleki jest od banału, zaś utwór tytułowy czy "Berlin" są pełne dramaturgii i odrobinę nostalgicznego nastroju. Na szczególną uwagę zasługuje zwłaszcza "Berlin", który moim zdaniem jest jedną z rockowych perełek. Kawałek ten nie tylko posiada przepiękną melodię, ale sposób w jaki budowane jest napięcie po prostu olśniewa.

Nie potrafię wskazać słabych punktów tej płyty. Dla fanów starszych dokonań Marillion największą przeszkodą będzie nie tylko zupełnie inny wokal, ale i dość mocno odświeżony styl zespołu. Nie zmienia to jednak faktu, że dostaliśmy dziewięć naprawdę bardzo dobrych kawałków, pozbawionych banału i tendencyjności. Paradoksalnie nigdy przedtem i potem Marillion nie nagrał tak równego i solidnego albumu i choćby z tego względu uważam "Seasons End" za największe dokonanie tej formacji.

Tracklista:

01. The King Of Sunset Town
02.  Easter
03.  The Uninvited Guest
04.  Seasons End
05.  Holloway Girl
06.  Berlin
07.  After Me
08.  Hooks In You
09.  This Space...

Wydawca: EMI (1988)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły