Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Hellhaim - Slaves Of Apocalypse

Hellhaim, In The Dead Of The Night, Slaves Of Apocalypse, heavy metal, Judas Priest, Therion, black metal, Master Of Puppets, Dimmu Borgir, Metallica, Icons Of Evil, Vital Remains

Warszawski Hellhaim wydał już dwa lata temu EPkę „In The Dead Of The Night”, a teraz debiutuje pełnym materiałem „Slaves Of Apocalypse”. Opublikowana własnymi siłami płyta wyróżnia się ładną oprawą graficzną, dobrym brzmieniem i przede wszystkim tnącym i ostrym heavy metalem.

Zaczyna się nawet trochę growlowato i takie cięższe wokale sporadycznie się przewijają. Jednak już w połowie pierwszej zwrotki „Decimator” wokal staje się wysoki, powyciągany i melodyjny. Potrafi w ten sposób przewodzić muzyce, dodawać jej skrzydeł i wynosić ją na wyżyny, co czuć nie tylko w śpiewnych refrenach, ale też i w zwrotkach. Nie byłoby jednak tego wszystkiego gdyby nie odpowiednia muzyka. A i tu nie ma się czego obawiać, bo gitary są co najmniej równorzędnym atutem Hellhaim. Jest szybko, mocno i z dużą ilością instrumentalizmu. Utwory są długie i rozbudowane. Zwracają uwagę długie części solówkowe, a wszystko razem sprawia bardzo pozytywne wrażenie.

Już pierwszy, po intrze, „Decimator” uderza judasowym jazgotem, ale taką lokomotywą jest tu zdecydowanie numer tytułowy. Zaczyna się spokojnie i ma swój błogi środek, ale w większości jest to hiciarski numer z chwytliwymi wokalizami, które najbardziej zostają w głowie po zakończeniu słuchania. Drugim takim przebojem jest „Eclipse”. Kawałek trochę lżejszy, z wolniejszym tempem, ale wkręcający melodyką i jak zawsze świetną grą gitar. Kolejnym mocnym punktem jest „Blackjack”. Mocne uderzenie, przywodzące mi w refrenie na myśl Metallicę z czasów „Master Of Puppets”. Zwracają tu też uwagę zjeżdżające po progach solówki. Z kolei w „Anneliese (The Exorcist)" znalazło się miejsce dla iście therionowej operowości, choć to bardziej jakiś religijny rytuał niż opera. Są tu i piskliwe falsety i niskie growlingi, wstawki mówione i nawet bardziej blackowy skrzek. Wisienką na torcie miały być damskie soprany po łacinie, ale niestety się zepsuły i brzmią jakby je ktoś puszczał z pogniecionej taśmy. Szkoda, bo numer jest bardzo burzliwy i dużo się w nim dzieje. Ma potężną moc, ale też klawisze, a pod koniec zaczyna brzmieć nawet jak Dimmu Borgir. Może się wydawać to taki miszmasz, ale poskładane jest to bardzo zgrabnie i wszystko do siebie pasuje.

Nie bardzo za to pasuje mi środkowe intro „Golgotha”. Może i scenografia drogi krzyżowej jest nawet trafnie uchwycona, ale to co było dobre jako wstęp do „Icons Of Evil” Vital Remains, nie bardzo komponuje mi się z pędzącym heavy metalem. No, ale to już drobiazg. Jest to jest, nic nie psuje. Cały album zaś jest zdecydowanie na plus. Muzycznie, wokalnie, kompozycyjnie i z ciekawymi aranżacjami. Czego chcieć więcej?

Tracklista:

1. The Vortex Trials

2. Decimator

3. Slaves Of Apocalypse

4. Lawless

5. Blackjack

6. Golgotha

7. Anneliese (The Exorcist)

8. Eclipse

9. Ghost Of Salem

Wydawca: Hellhaim (2017)

Ocena szkolna: 5

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły