Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Emperor - Prometheus - The Discipline Of Fire & Demise

Emperor, Prometheus – The Discipline Of Fire & Demise, black metal, Ishan, IX Equilibrium, Peccatum

Zawsze szli naprzód, zawsze byli o krok przed wszystkimi. Każdy ich album to było nowe otwarcie, wkroczenie w inny wymiar. Nie inaczej było z czwartą płytą Emperor „Prometheus – The Discipline Of Fire & Demise”. Jest inna od wszystkiego co było dotychczas, a jednocześnie jest to Emperor w pełnej krasie. Szybki i ostry, a jednocześnie symfoniczny i melancholijny.

Obserwując, wciąż ewoluujący rozwój muzyczny Ishana, można było się spodziewać, że i muzyka Emperor będzie przyjmować coraz bardziej udziwnione formy. Piskliwy początek „The Eruption” od razu przywołuje na myśl Peccatum i choć faktycznie „Prometheus – The Discipline Of Fire & Demise” jest mocno eksperymentalną płytą, to na szczęście zupełnie różną od Peccatum. Można nawet powiedzieć, że jest bardziej blackowa od „IX Equilibrium”. Muzyka jest bowiem mocna i drapieżna, a gitary wraz z perkusją przez większość czasu ścielą gąszczem dźwięków, którymi oplatają słuchacza niczym pajęczyną. Jest to mroczny obraz zaskakujący wielością elementów i natłokiem form. Zamykając oczy można zobaczyć nieskończony, kalejdoskopowy taniec barw i odcieni, które przewalają się w szaleńczych, pędzących na oślep gonitwach. To jest teatr, niewidzialnych cząsteczek, które zaszyte głęboko w wyobraźni, dostępne są tylko dla świadomych i wybrednych słuchaczy.

Jest tu moc gitarowych riffów, ale na tej płycie, co najmniej równorzędna, a może nawet najważniejsza, jest niezgłębiona i potwornie bogata sfera klawiszowa. To ona wprowadza do tego magicznego świata, który można eksplorować dziesiątki razy, a wciąż nie będzie chciał odkryć wszystkich swoich przepastnych tajemnic. Tutaj wręcz nie sposób nie wyróżnić dostojnego „In The Wordless Chamber” z odgłosami prawie jak wojenne rogi, ale tego uniesienia i baśniowości akurat wszędzie jest pełno.

Jak już mówiłem, wszystko to się miesza i wiruje, będąc jakby w nieustającym obłędzie, z którego nieraz wyłonią się płynne melodie jak w „He Who Sought The Fire”, a nieraz bardziej progresywne i eksperymentalne wątki jak w „The Tongue Of Fire”. Również wokalnie Ishan raz prezentuje blackowe skrzeki, a raz podniosłe arie. „Prometheus – The Discipline Of Fire & Demise” to płyta, która nie daje odpocząć, ani odetchnąć. Przez cały czas trzyma w hipnotycznym uścisku porywającego szaleństwa. Nie można się z niego wyrwać, nie można się wyswobodzić. Trzeba wytrwać do końca, co jednak wcale nie jest udręką. Wręcz przeciwnie.

Tracklista:

1.The Eruption
2.Depraved
3.Empty
4.The Prophet
5.The Tongue Of Fire
6.In The Wordless Chamber
7.Grey
8.He Who Sought The Fire
9.Thorns On My Grave

Wydawca: Candlelight Records (2001)

Ocena szkolna: 5

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły