Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Opowiadania :

Dzień Mroku

.... małe opowiadanko o wampirach
Był mokry i deszczowy dzień. Tajra miała wolny dzień od pracy. Z koleżanką zamieniła się na dyżury. Miała dyżur nocny akurat, więc korzystała z wolnego dnia i poszła pochodzić po sklepach, mimo iż lało jak z cebra. Ale to norma o tej porze roku. W końcu jesień się zaczęła. Szła wolno. Nigdzie jej się nie śpieszyło. Dyżur zaczynała dopiero o 21:00. Szła tak ze spuszczoną głową nie wiedząc po co i dokąd. Dotarła w takim stanie nostalgii do Shamto – sklepu, w którym były i ubrania i obuwie i sklepy z kosmetykami. Dosłownie wszystko co możliwe prócz apteki i sklepu z żywnością. Weszła pierwszymi drzwiami z brzegu. Zrzuciła kaptur z głowy. Dłonią przeczesała swoje czarne i długie włosy palcami. Jej włosy kontrastowały z białą karnacją cery. Kurtka podkreślała jej smukłą figurę, a spodnie opinały jej długie i chude nogi. Podniosła głowę i rozejrzała się szybko swoimi bladoniebieskimi oczami po sklepie. Podeszła do sklepu z ubraniami. Szybko zobaczyła czarną, długą sukienkę zawiązywaną na szyi. Przymierzyła. Pasowała na nią jak ulał. Sama nie wiedziała czy oby na pewno przyszła po ubrania czy tylko po to żeby pooglądać. Mimo wszystko kupiła. Humor jej się poprawił. Kupiła sobie jeszcze jogurt bo głodna nie była. Po drodze wstąpiła do pizzerii. Kupiła na wynos pizzę z pieczarkami. Wróciwszy do domu włożyła pizzę do piekarnika. Przymierzyła jeszcze raz sukienkę. Idealnie podkreślała cerę. Dochodziło południe. Zjadła pizzę i poszła zdrzemnąć się. Zapomniała wyłączyć radia. Usnęła.
* * *
Obudziła ją cisza. Popatrzyła na zegarek. Dochodziła 19:40. Tajra ubrała się i wyszła z domu. Wolno doszła do kawiarni. Weszła na zaplecze i zdjęła kurtkę. Zamieniła koleżankę – Alizee. Ta niezmiernie się ucieszyła. Na Sali było mało osób i względny spokój. Gdy koło 21:30 wszedł jegomość. Widać, że miał długą drogę za sobą, gdyż całą kurtkę miał nasączoną wodą. Tajra początkowo nie zwracała uwagi na niego do momentu, gdy nie zdjął kurtki i nie powiesił jej na wieszaku. Przez chwilę wyglądał na zwykłego chłopaka w wieku koło 25 lat. Średniej postury ciała, włosy długości do ramion koloru czarnego, cera śniada, ubranie schludne choć spodnie lekko mokre były u dołu z powodu ulewy. Ubrany w garnitur. Kątem oka Tajra widziała jak podchodzi do baru. Podniosła głowę, gdyż wycierała blat. Popatrzyła mu prosto w oczy. Nie wiedząc czemu przeszły po niej wzdłuż kręgosłupa ciarki, a serce mocniej zadrżało. Wydawało jej się, że skądś zna jego. Jego oczy stalowej barwy szybko obejrzały Tajrę od góry do dołu zatrzymując się w końcu na jej wzroku. Lekko zarumieniła się. Sama nie wiedziała czemu. W końcu, gdy miała takie sytuacje zawsze mężczyźni pierwsi odwracali wzrok nie wytrzymując jej spojrzenia. Tym razem było inaczej. Intuicyjnie wyczuła, że ta znajomość będzie zupełnie inna.
- Dobry wieczór – powiedział mężczyzna ciepłym i miłym głosem. Miał w głosie coś, co skupiało ludzi w jego towarzystwo. Tajra nie wiedziała, dlaczego ma taką wielką ochotę być przy nim, słuchać jak mówi.
- Dobry wieczór. Co podać? – odpowiedziała nieśmiało Tajra, lekko się przy tym mieszając.
- Czy macie Państwo Tequilę?
- Tak, mamy.
- W jakiej cenie jest kieliszek?
- 7,50 zł 100 ml.
- Poproszę 4.
Tajra szybko odwróciła się i sięgnęła po butelkę i kieliszek. Przez cały czas czuła wzrok jegomościa na sobie. Wzrok całkiem inny niż ten, który znała na co dzień. Nie było w nim żadnej pożądliwości ani rozbierania wzrokiem. To był wzrok zapraszający do rozmowy, a także pełen delikatności. Ponownie przeszły ją ciarki. Nie wiedziała co za bardzo robić. Czuła, że ma ochotę zapaść się pod ziemię, a zarazem rozmawiać z tym mężczyzną. Podała mu drżącą ręką. Ten chwycił ją za dłoń tak jakby przypadkiem. Szybko cofnęła rękę i popatrzyła z lekkim strachem na twarz mężczyzny. Ten spojrzał w jej oczy, uśmiechnął się i mrugnął. Tajrze zrobiło się jakoś tak ciepło na sercu i cały strach mimo wolnie zniknął. Szybko zabrała wzrok i zajęła się układaniem szklanek ze zmywarki. Kątem oka obserwowała tajemniczego eleganta. Ten siadłszy niedaleko baru popijał wolno tequilę i po każdym łyku patrzył w stronę baru. Tajra niespokojnie popatrzyła na zegarek. Dochodziła 23:00. „Jeszcze tylko 6 godzin”- pomyślała w duchu bo chciała jak najszybciej wrócić do domu i więcej nie widzieć tego gościa. „Mam nadzieję, że szybko wypije i pójdzie” – modliła się w myślach Tajra. Ponownie nastąpił spokój. Nastąpiła w końcu 5:00 i Taję zamieniła Anex – przyjaciółka Tajry. Tajra ubrała się i pożegnała się z przyjaciółką. Na szczęście nie padało. Gdy wyszła miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Przyspieszyła kroku i w szybkim tempie dotarła do domu. Weszła do domu. Gdy zaświeciła światło zobaczyła tego jegomościa z kawiarni siedzącego u niej na fotelu. Siedział tak, jakby czekał na nią bardzo długo. Stanęła wryta.
- Czekałem na ciebie, Tajro – odparł.
- Kim ty jesteś? Jak się tu dostałeś? Po co? – ledwo wydusiła to z siebie z przerażenia.
- Jestem Lestat. Łatwo się dostałem tutaj bo żadne zamknięcia nie są dla mnie przeszkodą. Nie jestem włamywaczem jak sobie pomyślałaś. Przyszedłem z tobą porozmawiać. – rzekł tym samym ciepłym i miłym głosem, takim samym jak w kawiarni.
- O czym chcesz ze mną rozmawiać? – coraz pewniej zaczęła się czuć.
- Powiedz mi, czy wierzysz w wampiry?
- Wierzyć nie wierzę osobiście, ale słyszałam, że ponoć istnieją. Ale mało kto je widział. Po co ci to wiedzieć? – zapytała zaskoczona pytaniem.
- Siadaj, proszę – poprosił Lestat.
- Przepraszam, ale możesz wyjść bo chciałabym się położyć. Jestem zmęczona i nie mam ochoty na rozmowę – poprosiła o to gościa wskazując jednocześnie wyjście.
- Dobrze. Ale wiedz, że ja tu wrócę jeszcze. Dokończymy tą, hmm, rozmowę – szepnął jej do ucha dotykając twarzą jej policzka. Tajra poczuła się nie swojo. Odniosła wrażenie jakby skóra Lestata była zimna. Została sama. Zegar wybił 6:00. Tajra przebrała się i poszła spać.
* * *
Podskoczyła wyrwana ze snu. Dzwonił telefon. Dzwoniła Alizee. Pytała czy się mogą spotkać o 18:00. Tajra zgodziła się. Popatrzyła zaspana na zegarek. Wybijała 16:00. Miała dwie godziny do spotkania. Ubrała się, zjadła śniadanie i umyła się. Wybiła 17:30. Wyszła z domu. Zapomniała całkowicie o porannej rozmowie z Lestatem. Spotkała się z Alizee w chocolaterii. Obie zamówiły gorącą czekoladę. Opowiedziała Alizee całą sytuację. Alizee popatrzyła ze zdumieniem i rzekła:
- Wiesz z kim ty rozmawiałaś?
- Nie. A powinnam? – zapytała zdziwiona.
- Tak. Jesteś w niebezpieczeństwie. Najprawdopodobniej był to wampir, który upatrzył sobie ciebie na następną swoją ofiarę.
- Przecież one nie istnieją – rzekła lekko podirytowana.
- Radzę ci, uwierz w nie. Bo możesz źle skończyć – po tym wyszła bo jej się śpieszyło. Miała dyżur na 20:00, a niedługo wybijała. Tajra siedziała jeszcze przez chwilę. W końcu wróciła do domu. Położyła się i do 22:00 leżała bezczynnie zastanawiając się co Alizee miała na myśli. Wciąż się zastanawiała kim jest Lestat. Nagle poczuła na sobie wzrok czyjś. Uniosła się na ręku kierując wzrok w stronę drzwi. Tam zobaczyła w cieniu czyjąś postać. Zbytnio nie mogła dojrzeć gdyż mieszkaniu było ciemno. Wtem światło się zaświeciło. Wtedy zobaczyła w drzwiach postać Lestata. Wstała. Dobijała 22:00. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Tajra dłoń ścisnęła w pięść. Chciała wykrzyczeć Lestatowi to co myśli o całej zaistniałej sytuacji i to, że nie ma zamiaru więcej go widzieć na oczy. Ale coś jej kazało podświadomie milczeć.
- Witam ponownie, panienko Tajro – powiedział swoim głosem podchodząc do Tajry.
- Czego ty ode mnie chcesz?! – powiedziała stanowczo lekko podenerwowana.
- Chcę tylko porozmawiać.
- Tylko? Czy może aż?
- Widzę, że nie masz nastroju.
- Nie chcę ciebie widzieć na oczy. Czy to aż tak dużo?
Lestat tylko uśmiechnął się lekko. Widać było, że to go bawi. Tajra coraz mocniej chciała nie tylko go nie widzieć na oczy ale także po prostu jakoś go upokorzyć tak aby więcej do niej nie podchodził. Była zła na niego. Lestat siadł na fotelu.
- Wiem, że mnie w tej chwili nienawidzisz – rzekł spokojnie.
- Nawet nie próbuje tego ukryć – odparła Tajra przez zaciśnięte zęby.
- Dobrze. Powiem ci kim jestem i czego chcę. Ale proszę usiądź. To będzie długa historia. Nie chciałbym abyś stała przez ten czas.
- To mów. Zamieniam się w słuch - to rzekłszy usiadła naprzeciwko.
- Moje imię już znasz. Urodziłem się w 1601 roku w Oslo. Mam w tej chwili 406 lat. Byłem jedynym synem. Nie miałem rodzeństwa. Właściwie wychowywałem się sam. Rodzice przez cały dzień zajęci byli pracą, a wieczorem nie mieli ochoty porozmawiać. Robiłem co chciałem. W wieku 25 lat spotkałem w starym zamku rycerskim pewnego człowieka. Lubiłem chodzić po zamku wieczorami po zmroku. Więc mocno zdziwiłem się, gdy spotkałem kogoś o tej porze prócz mnie. Siedział na środku placu zamyślony. Tak jakby na kogoś czekał. Podeszłem do niego trochę z ciekawości, trochę troski. Był to starszy mężczyzna, na oko koło 70-dziesiątki. Zapytałem go czy nie potrzebuje pomocy. Odparł, że nie choć właściwie miał pewną drobną prośbę. Prosił mnie abym odsłonił mu szyję. Argumentował to tym, że chce policzyć ile razy bije moje serce. Mówił, że potrzebne mu to badań. Tym zdobył moje zaufanie. Spełniłem jego prośbę. Gdy nagle poczułem dwa lekkie nakłucia w miejscu aorty. Próbowałem się wyzwolić, lecz przeciwnik był silniejszy. Zaczęło mi się robić ciemno przed oczyma. W tym momencie przeszła mnie myśl, że to już koniec mojego życia, i że właśnie ratuje wampirowi życie. Życie to mało powiedziane. Raczej powinienem powiedzieć egzystencję. Ale wtedy nie wiedziałem co będzie dalej. Byłem pewien, że już się nie obudzę. Nie wiem ile leżałem w ruinach, gdy się obudziłem. Czułem się wtedy dziwnie. Czułem się tak, jakby mi ktoś zabrał to co miałem najcenniejsze – serce. Lekko kręciło mi się w głowie i byłem trochę oszołomiony tym co się stało. Nie bardzo wiedziałem co się ze mną stało. Cieszyłem się, że przeżyłem. Dotknąłem szyi. Miałem dwa dobrze wyczuwalne ślady po kłach. Wtedy zauważyłem, że cera moja stała się blada i zimna. Nie czułem swojego tętna ale mimo to żyłem. Rozejrzałem się. Obok znalazłem kartkę treścią „Dzięki tobie nasz ród przeżyje. Stałeś się wampirem z krwi i kości. Twoim przeznaczeniem jest znalezienie dziewczyny, która pomoże ci przedłużyć linię. Z czasem nauczysz się wszystkiego i wszystko zrozumiesz”. Domyślam się, że mogło chodzić o ciebie. Ale czy to prawda, nie wiem. Wiele widziałem. Wielu umarło. Czy pomożesz mi?
Tajra była w szoku. Opowieść ta poruszyła jej sercem. Minęła druga w nocy. A jej nie chciało się spać. Zastanawiała się co ma począć z tym fantem. Teraz rozumiała Lestata. Popatrzyła mu w oczy. Widać w nich było nadzieję i prośbę.
- Nie wiem. Nie potrafię ci teraz powiedzieć – znowu się zamyśliła.
- Przyjdę za parę dni i mi wtedy powiesz. Zastanów się dobrze bo nie będzie odwrotu.
Tajra została sama. Siedziała jeszcze tak z pół godziny i poszła spać. Zaczęła nawet lubić Lestata mimo ciężkiego startu. Nazajutrz spotkała się z Anex i opowiedziała całą sytuację.
- Poradź mi. Co mam zrobić? Zgodzić się?
- Wiesz, nie masz nic do stracenia. Oprócz przyjaciół. Rodziny nie masz. Moim zdaniem powinnaś się zgodzić.
* * *
Po tygodniu wieczorem przyszedł Lestat. Tak jak obiecał. Tajra leżała na boku twarzą do okna więc nie widziała Lestata. On natomiast długo przypatrywał się jej jak leży. Poczuł do niej ogromną sympatię. Sympatię jaka bardzo rzadko rodzi się między wampirem, a istotą ludzką i śmiertelną. Tak bardzo chciał ją zatrzymać przy sobie i być blisko niej na zawsze. Cicho podszedł do jej łóżka i usiadł na krawędzi. Tajra miała oczy zamknięte. Lestat delikatnie odsłonił jej szyję, a włosy odłożył obok tak jakby były wielką świętością. Przez dłuższą chwilę przyglądał się jej. W końcu nachylił się nad nią tak cicho jak to możliwe. Delikatnie przysunął swoje usta do jej szyi. Musnął ustami po szyi Tajry tak iż poczuł jej tętno. Zatrzymał usta. Przez moment uczuł potrzebę aby pożywić się. Lecz ta myśl zniknęła tak samo szybko jak się pojawiła. Przymknął oczy, po czym przeszła go fala dreszczy. Poczuł w sercu coś czego nigdy nie dane mu było poczuć. Nie potrafi zbytnio określić co to. Intuicyjnie wiedział, że chce zrobić wszystko aby jej nic się nie stało. Przesunął leciutko swoją twarz w stronę ucha Tajry.
- To znowu ja – szepnął cicho do ucha Tajry. Ta jedynie tylko otworzyła oczy. Przez cały czas czuła obecność Lestata.
- Przyszedłeś po odpowiedź?
Lestat tylko kiwnął głową. Tajra odwróciła się na plecy i popatrzyła się w oczy Lestata. Zobaczyła w nich co innego niż na samym początku znajomości. Zobaczyła w nich chęć życia, radość i szczerość. Patrzyli sobie w oczy przez dłuższą chwilę. Słychać było w tej ciszy tylko ich lekkie oddechy. W pewnym momencie Tajra zamknęła swoje bladoniebieskie oczy. Nie dlatego, że śpiąca była. Lestat wciąż patrzył jej w oczy. W końcu pochylił się nad jej szyją delikatnie muskając ją. Dłoń swoją delikatnie przesuwał wzdłuż ramienia Tajry do momentu, gdy pod palcami nie wyczuł drobnych ramiączek od piżamki. Wtedy delikatnym lecz pewnym ruchem zsunął nie tylko to jedno ramiączko ale także i drugie. Tajra nie sprzeciwiała się temu. Oboje byli odurzeni całą sytuacją i tym co za moment może nastąpić. Wyciągnęła tylko swoje ramiona z ramiączek piżamy. Lestat szybkim ruchem wszedł pod kołdrę znajdując się blisko ciała Tajry. Jego usta spotkały się z ustami Tajry. Zaczęły się namiętne pocałunki. Tajra nie sprzeciwiała się. Lestat leciutko położył się na Tajrze. Nie przestając ją całować zsunął z niej jej piżamę i powolutku sam zdjął z siebie ubranie. „Chemia” dawała się we znaki. Tajra musnęła twarz Lestata swoją dłonią. Oboje nie wiedzieli czemu się tak zachowują lecz w tym momencie nie interesowało ich to zbytnio. Lestat pierwszy raz czuł się tak szczęśliwie. Wiedział, że teraz nie robi nic wbrew drugiej osobie. Tajra nie czuła jego zimnej skóry. Była mocno podekscytowana. Zaufała Lestatowi i poddawała się bez zbędnego sprzeciwu temu co z nią robił. Namiętności między nimi sięgały zenitu. Dobiła druga w nocy. Leżeli obok siebie.
- Przepraszam ciebie za to – wyszeptał.
- Nie chciałeś tego?
- Jeśli cię skrzywdziłem przepraszam – wypowiedział to cichym tonem podnosząc się na jednym ręku i obejmując Tajrę.
- Nie, nie skrzywdziłeś. Ale chyba nie po to przyszedłeś – odwróciła twarz swoją do niego.
- No nie po to przyszedłem ale nie chciałem ciebie do niczego zmuszać.
- Więc czemu?
- Może w to nie uwierzysz ale… zakochałem się w tobie.
- W ten sposób pokazujesz swoje uczucia?
- Wiem, że nie powinienem – wstał i ubrał się.
- Tak, chcę – powiedziała stanowczo Tajra siadając na łóżku.
- Co chcesz?
- Chcę abyś mnie zamienił w wampira – mówiąc to wstała otulając się kołdrą.
- Przemyślałaś to dokładnie? Wiesz, że potem nie ma od tego odwrotu.
- Jestem tego świadoma i chcę abyś mnie zamienił.
- Dobrze. Poczujesz lekkie ukłucie w szyję. Takie jakie jest przy wkłuwaniu igły – mówiąc to podszedł do niej na wpół ubrany i odgarniając jej włosy tak by widać było jej szyję. Odchylił jej głowę na bok. Tajra poczuła ukłucie w szyję. Instynktownie chciała się wyrwać, lecz była trzymana silną ręką Lestata. Nagle ciemno zrobiło jej się przed oczami. Nie wiedziała co się z nią dzieje. W końcu zemdlała. Lestat chwycił ją. Wyjął swoje kły z jej szyi i położyć ją na łóżku przykrywając kołdrą. Usiadł naprzeciwko łóżka na fotelu i patrzył na śpiącą Tajrę. A ona leżała spokojnie. Jej oddech zaczynał być coraz płytszy i płytszy a w końcu ustał całkowicie.
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły