Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Blaze Of Perdition - The Hierophant

Mając w ręku promocyjne wydanie najnowszego wydawnictwa Blaze Of Perdition „The Hierophant" doceniam, że światowego rynku muzycznego nie pochłonął doszczętnie format mp3. Gdyby bowiem tak było (tfu po trzykroć przez lewe ramię) nie powstałaby wspaniała oprawa graficzna niniejszego wydawnictwa. Na pierwszy rzut oka zauważalna jest ogromna dbałość zespołu i wydawcy o szczegóły – gruba książeczka, znakomite zdjęcia (mi kojarzące się z sesją Lux Occulta do „My Guardian Anger”) i grafiki zdobiące booklet. Całość wypada naprawdę znakomicie.
Żeby zanadto nie skupiać się na tym co stanowi istotny, ale jednak wyłącznie dodatek do samej muzyki, kilka słów o zawartości krążka. Panowie z Blaze Of Perdition zapełnili „The Hierophant" nienawistnym, wściekłym black metalem, który przez ponad 46 minut pali ogniem uszy. Przyznam szczerze, że tyle jadu, agresji w wydaniu polskiego zespołu dawno nie słyszałem. Po krótkim wstępie do otwierającego całość utworu tytułowego zostajemy bez przejścia przez przedsionek wpuszczeni do istnego piekła, w którym główne role grają Vizun – wyrastający na jednego z czołowych bębniarzy metalowych w naszym kraju oraz dwaj wokaliści: Sonneillon i Ashgan. Krzykacze prześcigają się w ekstremalnym zdzieraniu swoich strun głosowych i chociaż ich linie wokalne nie są jakoś wyjątkowo oryginalne to jest w nich tyle emocji i pasji, że szczęka opada. Wszyscy, którzy podważali zasadność posiadania na etacie dwóch osób, które udzielają się wyłącznie wokalnie po wysłuchaniu tego wydawnictwa powinni posypać głowy popiołem. Oczywiście pozostali muzycy ze swoich zadań wywiązują się także wzorowo. To także dzięki nim muzyka Blaze Of Perdition jest tak niezwykle intensywna, złożona i wielowątkowa. Pozwala z każdym przesłuchaniem odkrywać coś nowego.

Na dodatkową uwagę zasługują jeszcze dwie kwestie. Po pierwsze znakomite brzmienie. Za produkcją odpowiedzialny był sam Tore Stjern (ten od Watain i Funeral Mist), który wysmażył „The Hierophant" brzmienie idealne dla tego typu muzyki. Klarowne, ale nie cukierkowate czy nazbyt wygładzone. Druga kwestia to polski tekst. Wprawdzie tylko fragment zamykającego całość „The Grail of Transfiguration”, ale zawsze. Szkoda tylko (i jest to jedyny zarzut jeżeli chodzi o oprawę tego wydawnictwa), że nie ma tego fragmentu w rodzimym języku zamieszczonego we wkładce.

O ile zarzuty, pojawiające się już przy okazji wcześniejszych wydawnictw chłopaków, dotyczące zbytniego zapatrzenia w szwedzką scenę uznać muszę za uzasadnione, to jednak dopóki ich muzyka będzie miała tyle jadu i będzie tak poniewierała to na mojej półce z płytami zawsze będzie dla nich zarezerwowane jedno wolne miejsce.

Ocena: 9/10

01. The Hierophant
02. Back to the Womb
03. Into the Hidden Light
04. Let There be Darkness
05. Gospel of the Serpent’s Kin
06. I am Thy Plague
07. The Tower of Loss
08. Speak of Me Not
09. The Grail of Transfiguration

Wydawca: Pagan Records (2011)

Komentarze
Sumo666 : Kawał dobrego blacku. Polecam.
lord_setherial : Dobry artykuł,sporo informacji. Wydawnictwo godne polecenia...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły