Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów

Najgorsze płyty waszych ulubionych zespołów. Strona: last

Najgorsze płyty waszych ulubionych zespołów Wysłany: 2010-07-30 12:58 Zmieniony: 2010-07-30 13:41

Zdarza się tak, że zespół który zaliczacie do kręgu swoich ulubionych wydał album (w różnych etapach swojej muzycznej działalności), którego po prostu nie lubicie. Przesłuchujecie go kilkanaście razy, dajecie mu szansę, odstawiacie, znowu do niego wracacie i nic. Album jak się nie podobał, tak się nie podoba.
Wypisujcie, uzasadniajcie, polemizujcie.

Na gorąco:
Deep Purple - [i:4b3e61562f]"Fireball"[/i:4b3e61562f] (1971)
Album wydany po genialnym, wręcz przełomowym w dziejach muzyki rockowej [i:4b3e61562f]"In Rock"[/i:4b3e61562f], jak dla mnie, jest albumem słabym i, śmiem twierdzić, najsłabszym w dorobku zespołu. Podchodziłem do niego dziesiątki razy, dawałem mu szansę i nic. Jak nie mogłem się do niego przekonać, tak dalej nie mogę. Jedynym utworem, który z tej płyty uznaję za udany jest - paradoksalnie - "Anyone's Daughter"; utwór nie pasujący stylistycznie do całej płyty, jak i do ówczesnych dokonań.

Iron Maiden - [i:4b3e61562f]"Dance Of Death"[/i:4b3e61562f] (2003), [i:4b3e61562f]"A Matter Of Life And Death"[/i:4b3e61562f] (2006) i (raczej) [i:4b3e61562f]"The Final Frontier"[/i:4b3e61562f] (2010)
Pierwsze dwa wymienione, są wg mnie najsłabsze w dorobku grupy (jeszcze do niedawna w poczet tych najsłabszych zaliczałem [i:4b3e61562f]"The X Factor"[/i:4b3e61562f] i [i:4b3e61562f]"Virtual XI"[/i:4b3e61562f] ale się do nich (częściowo) przekonałem.)
Jak na kapelę którą się ceni, przy częstszym odsłuchiwaniu, męczą.
Po odsłuchaniu dwóch utworów z najnowszego krążka, który będzie miał swoją premierę 16 sierpnia, również nie mogę powiedzieć niczego dobrego (mam jednak nadzieję, że po zakupie rzeczonego i jego odsłuchaniu, będzie inaczej), a jedynie "ale to już było..."

Mówi się i pisze, że muzyka Iron Maiden jest jak odgrzewany kotlet. Wg mnie, ich ostanie dokonania, są jak 26-letnie mięso ze Szwecji. Kto nieświadomy, ten zje ze smakiem, kto świadom - podziękuje.


Wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego ...


Wysłany: 2010-07-30 13:15

1. Queen - Jazz (najbardziej nijaka z płyt zespołu, poza szlagierami "Killer queen", "Fat-bottomed girls" i genialnym "Don't stop me now" wieje raczej nudą, melodie są mdłe i pozbawione pazura jaki miały poprzednie płyty)
2. Dream Theater - Six Degrees Of Inner Turbulance (flaki z olejem, sztucznie rozwleczone kompozycje) oraz "Black Clouds & Silver Linings" (totalnie bez świeżosci)
3. Opeth - Deliverance (jak sie nie ma pomysłów na muzykę, to zaczyna sie grac ciężej. Taki jest jak dla mnie ten album)
4. Death - Spiritual Healing (jedyny nieprzełomowy materiał grupy, zbyt konwencjonalny jak dla mnie)
5. Carcass - Swansong (zabrakło ognia i mądrosci kompozycyjnej "Heartwork" i "Necroticism")
6. Pink Floyd - The Wall (album przegadany i rozwleczony)

i jeśli mowa o ULUBIONYCH zespołach to by było na tyle :)


.


Wysłany: 2010-07-30 15:57

1. Slayer - World Painted Blood(brzmienie, kompozycje pisane na kolanie w czasie przerwy na papierosa i ogólna beznadzieja)
2. My Dying Bride - For Lies I Sire(jest zbyt "taka sobie" jak na dyskografie My Dying Bride)
3. Testament - Ritual(nie podszedł mi zupełnie)
4. King Diamond - 2 ostatnie płytki(bez pomyślunku, słabo nagrane)
5. Kreator - Pleasure to kill(sieczka - bez ładu i składu)
6. KAT - Mind Cannibals(gdyby była pod inną nazwą pewnie by mi sie spodobało. Ale, że nazwa zobowiązuje)
7. Vader - Necropolis("Moda na Vader odc. 999999")
8. Overkill - Immortalis(słabizna do potęgi)
9. Celtic Frost - Cold Lake(tytuł zagadka - do dziś nie wiem co to w ogóle miało być)

I to tyle jeśli idzie o mnie i o najgorsze płyty moich ulubionych zespołów:]


Wszystko się kiedyś kończy


Wysłany: 2011-04-26 13:26

[quote:b8f8005fa1="jedras666"]
9. Celtic Frost - Cold Lake(tytuł zagadka - do dziś nie wiem co to w ogóle miało być)

I to tyle jeśli idzie o mnie i o najgorsze płyty moich ulubionych zespołów:][/quote:b8f8005fa1]

Chyba na fali mody ma "plastik metal/pink metal" Warrior zapragnął realizować się w tym gatunku. Faktycznie płyta słaba. Wyłoniłbym może ze 2 utwory, które [u:b8f8005fa1]przy odpowiednim brzmieniu i aranżacji[/u:b8f8005fa1], możnaby bez żenady podpisać jako Celtic Frost.

Mój ranking:
1. Kreator 'Cause for Conflict" - kompletnie nie czuję tej płyty
2. Judas Priest - "Jigulator"
3. Sepultura - "Roots" i wyżej
4. Bathory - "Octagon"


"Nie kłóć się z głupkiem, bo cię sciągnie do swojego poziomu i pobije doświadczeniem"


Wysłany: 2011-04-26 14:40

Dołoże UNLEADHED - "Victory" z 95. Pomijając fatalne brzmienie bębnów, kombinowanie przeywane riffy to zcore'owany wokal Johny;ego był po prostu kaatstrofą. Cóż, poszli w trendy :)


"Nie kłóć się z głupkiem, bo cię sciągnie do swojego poziomu i pobije doświadczeniem"


Wysłany: 2011-05-02 10:11

[quote:5b5d20b8e2="cellar_door"]Swego czasu Grave nagrał rownierz zdeko coreową płytę "Hating Life", ktorą osobiscie bardzo lubie :-)[/quote:5b5d20b8e2]

Też lubię ten album, podobnie jak core'ujący BLUT - zespołu ATROCITY


"Nie kłóć się z głupkiem, bo cię sciągnie do swojego poziomu i pobije doświadczeniem"


Najgorsze płyty waszych ulubionych zespołów Wysłany: 2011-09-22 13:30 Zmieniony: 2011-09-22 13:37

[quote:e9d39dda79="Benjamin_Breeg"]Iron Maiden - [i:e9d39dda79]"Dance Of Death"[/i:e9d39dda79] (2003), [i:e9d39dda79]"A Matter Of Life And Death"[/i:e9d39dda79] (2006) i (raczej) [i:e9d39dda79]"The Final Frontier"[/i:e9d39dda79] (2010)
Pierwsze dwa wymienione, są wg mnie najsłabsze w dorobku grupy (jeszcze do niedawna w poczet tych najsłabszych zaliczałem [i:e9d39dda79]"The X Factor"[/i:e9d39dda79] i [i:e9d39dda79]"Virtual XI"[/i:e9d39dda79] ale się do nich (częściowo) przekonałem.)
Jak na kapelę którą się ceni, przy częstszym odsłuchiwaniu, męczą.
Po odsłuchaniu dwóch utworów z najnowszego krążka, który będzie miał swoją premierę 16 sierpnia, również nie mogę powiedzieć niczego dobrego (mam jednak nadzieję, że po zakupie rzeczonego i jego odsłuchaniu, będzie inaczej), a jedynie "ale to już było..."

Mówi się i pisze, że muzyka Iron Maiden jest jak odgrzewany kotlet. Wg mnie, ich ostanie dokonania, są jak 26-letnie mięso ze Szwecji. Kto nieświadomy, ten zje ze smakiem, kto świadom - podziękuje.[/quote:e9d39dda79]

Powtarzasz (krzywdzące i nieprawdziwe) opinie, zamiast zastanowić się dlaczego muzyka Iron Maiden "cały czas brzmi tak samo". Może dlatego, że mają wokalistę z bardzo charakterystycznym głosem? Bo muzycznie cały czas się rozwijają i nie nagrali nigdy dwóch identycznych utworów, albumów. Brzmienie też się zmieniało... A że ich obecna twórczość ma wciąż wiele cech wspólnych z tym co robili 30 lat temu? Za taką konsekwencję należy im się wielki szacunek. Bo robią to dla swoich fanów. W przeciwieństwie do takiej Metalliki, która na "Load" i późniejszych albumach pokazała swoim fanom, że ma ich gdzieś i liczy się tylko kasa i sukces komercyjny.

Jak w ogóle można oceniać cały album znając tylko dwa utwory? Akurat na "The Final Frontier" momentami całkowicie odbiegają od swojego stylu.

"Dance of Death" faktycznie jest słaby, ale nie dlatego, że nie wnosi nic nowego. "Journeyman" to przecież ich jedyny utwór zagrany od początku do końca akustycznie. "Paschendale" i - swoją drogą bardzo dobry - utwór tytułowy też nie przypominają nic, co wcześniej nagrali.

A wracając do tematu, ale pozostając przy Iron Maiden - ich najgorsze albumy to zdecydowanie "The X Factor" i "Virtual XI". Mimo, że oba zawierają po kilka fajnych kawałków, przeszkadza w nich wokal Blaze Bayleya. Facet śpiewa, jakby sprawiało mu to ból, albo nawet już leżał na łożu śmierci.


http://pablofrompoland.blogspot.com/


Wysłany: 2011-09-22 14:19 Zmieniony: 2011-09-22 14:48

[quote:d397293d92="Harlequin"]1. Queen - Jazz (najbardziej nijaka z płyt zespołu, poza szlagierami "Killer queen", "Fat-bottomed girls" i genialnym "Don't stop me now" wieje raczej nudą, melodie są mdłe i pozbawione pazura jaki miały poprzednie płyty)
2. Dream Theater - Six Degrees Of Inner Turbulance (flaki z olejem, sztucznie rozwleczone kompozycje) oraz "Black Clouds & Silver Linings" (totalnie bez świeżosci)
3. Opeth - Deliverance (jak sie nie ma pomysłów na muzykę, to zaczyna sie grac ciężej. Taki jest jak dla mnie ten album)
4. Death - Spiritual Healing (jedyny nieprzełomowy materiał grupy, zbyt konwencjonalny jak dla mnie)
5. Carcass - Swansong (zabrakło ognia i mądrosci kompozycyjnej "Heartwork" i "Necroticism")
6. Pink Floyd - The Wall (album przegadany i rozwleczony)

i jeśli mowa o ULUBIONYCH zespołach to by było na tyle :)[/quote:d397293d92]

ciag dalszy:

7. Accept - Predator (co to za szajs ???)
8. Mercyful Fate - Dead Again (po reaktywacji MF jakos nie widziałem wielkiej różnicy miedzy płytami kD i MF. "Dead again" jest zdecydwoanei najbardziej wymeczonym towrem pod szyldem MF)
9. Atheist - Jupiter (muzyka zmierzająca do nikąd)
10. The Cure - Wild Mood Swings (najbardziej odstajaca od dorobku grupy i najdziwniejsza. Nie podoba mi sie)
11. Running Wild - Rogue En Vogue (totalny brak pomysłów i powera)
12. Europe - Start From The Dark (Europe powraca w bardziej rockowym, bluesujacym, ale i pozbawionym polotu stylu)
13. Suffocation - Souls To Deny (jak dla mnie najmniej chwytliwa, z okropnym brzmieniem, choc wciązdobra)
14. Voivod - Katorz (jedyny album przypominający zlepek luźnych, słabo powiązanych pomysłów. płyta zrobiona na kolanie)
15. Coroner - Punishment for decadence (najsłabszy, ale wciaż dobry album Coroner. Chyba najmniej pomysłowy)
16. Black Sabbath - Forbidden (wieje tandetą, sztampą, kiczem i plastikiem)
17. Depeche Mode - Exciter (3 raz zdązy mi opaśc z nudów zanim kawałek sie skonczy)
18. Immolation - Shadows in the light (zdecydowanie jeden z prostszych i mniej pomysłowych albumów grupy)
19. Gorguts - From Wisdom to hate (po wspaniales "Obscurze" otrzymalismy materiał duzo bardziej zachwowawczy)
20. Annihilator - wszystkich nie słuchałem, ale z tych co znam to "Set the world on fire" (Annihilator goes heavy ???)

21. Dio - Magica (kurwa, jakie flaki z olejem :/ 3 riffy na krzyż i nadecie jak balon z helem)
22. Ozzy Osbourne - nie znam 2 ostatnich, ale "Down to earth" jest zdecydowanie najmniej spontanicznym materiałem ozzyego jaki słyszałem
23. Savatage - Wake of the magellan (cholenie nieówny, rzemieślniczy i pełen zgrzytów album)
24. Solitude Aeturnus - Adagio (najbardziej nijaki album grupy. Bezbarwna muzyka.)
25. Faith No More - z tych co znam to jednak "Album of the year" (dobry, ale w ogólnym rozrachunku najmniej wyrazisty materiał jak dla mnie)
26. Nick Cave & The Bad Seeds - Henry's Dream (za bardzo kojarzy mi sie zkazikową estetyką)


.


Wysłany: 2011-09-22 14:54

MrGoregrind (Primogen)
MrGoregrind
Posty: 38
Świnoujście/Toruń

Cryptopsy "The Unspoken King".
Ikona death metalu umarła w haniebnym stylu.
Lord Worm wracaj!


Alleluja i do przodu.


Wysłany: 2011-09-22 14:57 Zmieniony: 2011-09-22 15:35

[quote:72f087f9aa="Pablo69"]Powtarzasz (krzywdzące i nieprawdziwe) opinie, zamiast zastanowić się dlaczego muzyka Iron Maiden "cały czas brzmi tak samo".[/quote:72f087f9aa]
Po kim powtarzam? "Dance Of Death" jako całość jest nijaka, bez wyrazu (w pamięci utkwił mi jedynie "Rainmaker"). Po genialnym, klasycznym wręcz "Brave New World", jego następcą mocno spuścili z tonu.

[quote:72f087f9aa="Pablo69"]Może dlatego, że mają wokalistę z bardzo charakterystycznym głosem?[/quote:72f087f9aa]
Którego to głos na ostatnim albumie momentami nie bardzo już pasuje do progresywnych zapędów zespołu.

[quote:72f087f9aa="Pablo69"]Bo muzycznie cały czas się rozwijają i nie nagrali nigdy dwóch identycznych utworów, albumów.[/quote:72f087f9aa]
Cały "A Matter..." jest na jedno kopyto. Słuchając go w aucie (dziesiątki razy) zastanawiałem się, czy dany utwór już nie leciał. I dalej dupy nie urywa.

[quote:72f087f9aa="Pablo69"]A że ich obecna twórczość ma wciąż wiele cech wspólnych z tym co robili 30 lat temu? Za taką konsekwencję należy im się wielki szacunek. Bo robią to dla swoich fanów. [/quote:72f087f9aa]
To niech Ci wielcy "fani" kupują ich płyty, a nie napierdalają dziesiątki giga i rżną później internetowych znawców.

Należy im się szacunek, co nie zmienia jednak faktu, że kilka słabszych albumów nagrali. Nie oszukujmy się, ich najlepszy muzyczny okres, to zdecydowanie ten od "Iron Maiden" do "Seventh Son of A seventh Son" (absolutny opus magnum zespołu). Od punkowego brudu w brzmieniu płyt, przez galopady i gitarowe gonitwy oraz syntezatorowe brzmienie do tego co dziś znamy pod pojęciem NWOBHM. Później dało się już słyszeć zmęczenie materiału. I nie, kolejne albumy nie są słabe, one są po prostu słabe (wyłączając "Brave New World") jak na Iron Maiden. Gdyby nagrał je jakiś drugoligowy zespół, pewnie zostałyby okrzyknięte albumami genialnymi. Swoją początkową twórczością wytyczyli sobie kierunek, wysoko wieszając poprzeczkę.

[quote:72f087f9aa="Pablo69"]Jak w ogóle można oceniać cały album znając tylko dwa utwory? Akurat na "The Final Frontier" momentami całkowicie odbiegają od swojego stylu.[/quote:72f087f9aa]
Co Ty mi tu pierdolisz. W którym miejscu w tym temacie oceniłem album "The Final Frontier" jako całość (vide "raczej" i uzasadnienie?). Spójrz na datę posta, a może dotrze do Ciebie, że ów był pisany w chwili, gdy oficjalnie dostępne były jedynie dwa pierwsze utwory z płyty. I to utwory najbardziej gówniane na tym albumie. Po rewelacyjnym, budującym klimat intro do "Satellite 15... The Final Frontier", otrzymujemy jakieś pedalskie zawodzenie w tym i następnym utworze. Nie wiem kto tam u nich odpowiadał za dobór singli i promocję. Dwa pierwsze utwory, oprócz intro do "Satellite 15... The Final Frontier" wypierdolił bym w kosmos. Pomimo tego twierdzę, że i tak jest to maidenowski album dekady.


[quote:72f087f9aa="Pablo69"]"Dance of Death" faktycznie jest słaby, ale nie dlatego, że nie wnosi nic nowego. "Journeyman" to przecież ich jedyny utwór zagrany od początku do końca akustycznie. "Paschendale" i - swoją drogą bardzo dobry - utwór tytułowy też nie przypominają nic, co wcześniej nagrali. [/quote:72f087f9aa]
Jak dla mnie, to właśnie od tego albumu zaczęło się "Dziewicy" puszczanie oka do nieco progresywnych, bardziej klimatycznych brzmień.

[quote:72f087f9aa="Pablo69"]A wracając do tematu, ale pozostając przy Iron Maiden - ich najgorsze albumy to zdecydowanie "The X Factor" i "Virtual XI". Mimo, że oba zawierają po kilka fajnych kawałków, przeszkadza w nich wokal Blaze Bayleya. Facet śpiewa, jakby sprawiało mu to ból, albo nawet już leżał na łożu śmierci. [/quote:72f087f9aa]
A mnie jakoś te albumy nie przeszkadzają. Utwory pisane pod taką syrenę jak Dickinson, dlatego Bayley momentami nie daje na nich rady. Nadaje to jednak specyficzny klimat obu krążkom. ("Clansman" kopie dupsko, usłyszeć go na żywo w wykonaniu Blaze'a - bezcenne)


Wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego ...


Wysłany: 2011-09-22 15:14 Zmieniony: 2011-09-22 15:14

Dla mnie najlepsze solówy iron maiden są właśnie na X factor


.


Wysłany: 2011-09-22 15:26

[quote:1f81e44a49="arachne666"]Płyty Satyriconu Now Diabolical i Rebel Extrawaganza to zdecydowanie najgorsze płyty tej kapeli. Są nudne i męczące słucham ich z trudem choć próbowałam się do nich przekonać, ale nie dam rady. Pierwsze trzy płyty były rewelacyjne a później to już był spadek po równi pochyłej...Styr i Frost powinni wrócić do starego dobrego grania jakie prezentowali na np. Nemesis Diviana.[/quote:1f81e44a49]

rebel extravaganza to dla mniej najlepsze i najodwazniejsze dokonaie Satyricon - album intensywny, z industrialnym posmakiem... chyba ejdyny który lubie w dorobku tej grupy :)


.


Wysłany: 2011-09-22 15:58 Zmieniony: 2011-09-22 16:02

KAT i Roman Kostrzewski - Biał-czarna - mdły i rzadki kloc z tak zjebanym brzmieniem, że głowa boli. Do dziś nie wiem za co ja tej hucpie dałem aż 7

Fear Factory - Digimortal - najgorszy album fabryki strachu z Dinem i symbol upadku tego znakomitego zespołu. Dobrze, że to już przeszłość i Dino wrócił gdzie jego miejsce:)

Devolved - Oblivion - brzmienie, większość kompozycji i natłok czystych wokali

Onslaught - In search of sanity - tak pedalskiego wokalu chyba w żadnej innej kapeli thrashowej nie słyszałem. Poza tym zabrakło tutaj odpowiedniego jebnięcia, przez co ta płyta jest bezpłciowa

Evile - Infected Nations - znakomite brzmienie, świetny wokal i świetne solówki. To plusy tego materiału. Długość, sztuczne przedłużanie i średnie kompozycje to największe grzechy

Death - Sound of Perseverance - zupełnie mi ten album nie podchodzi. A już zjebany cover Judasów całkowicie mnie odrzucił


Wszystko się kiedyś kończy


Wysłany: 2011-09-22 17:55

Krwawy (Anciliae)
Krwawy
Posty: 169
Poznań || Konin

Bardzo wyczekiwałem tego albumu, sądziłem, że po poprzednich 2 bardzo dobrych płytach kolejna nie może być gorsza. Co najwyżej na podobnym poziomie, ale postanowiono mnie zaskoczyć.
Dimmu Borgir - In Sorte Diaboli
To cierń w mym sercu...


http://pantheion.pl/


Wysłany: 2011-09-22 18:05

[quote:a71f9de0ef="jedras666"]KAT i Roman Kostrzewski - Biał-czarna - mdły i rzadki kloc z tak zjebanym brzmieniem, że głowa boli. Do dziś nie wiem za co ja tej hucpie dałem aż 7
[/quote:a71f9de0ef]
Podpiszę się obiema rękami. Ostatnio chciałem dać płycie kolejną szansę i wytrzymałem przy niej 5 minut.


Suffer the pain of discipline or suffer the pain of regret!


Wysłany: 2011-09-22 19:34

[quote:33e9f54713="Benjamin_Breeg"]Po kim powtarzam? "Dance Of Death" jako całość jest nijaka, bez wyrazu (w pamięci utkwił mi jedynie "Rainmaker"). Po genialnym, klasycznym wręcz "Brave New World", jego następcą mocno spuścili z tonu.[/quote:33e9f54713]

Powtarzasz po tych, co twierdzą, że Ajroni cały czas grają to samo. A chcociażby na "No Prayer for the Dying" brzmi jak zupełni inny zespół, niż na dwa lata starszym "7th Son of a 7th Son".

A "Dance of Death" większość uważa za słaby album. Tutaj akurat się zgadzam. Utwór tytułowy i "Rainmaker" to jedyne godne uwagi kawałki na tym albumie.

[quote:33e9f54713="Benjamin_Breeg"]Którego to głos na ostatnim albumie momentami nie bardzo już pasuje do progresywnych zapędów zespołu. [/quote:33e9f54713]

Co nie zmienia faktu, że wokalnie to jeden z najlepszych ich albumów. W przeciwieństwie do fataknego pod tym względem "Dance of Death".

[quote:33e9f54713="Benjamin_Breeg"]Cały "A Matter..." jest na jedno kopyto. Słuchając go w aucie (dziesiątki razy) zastanawiałem się, czy dany utwór już nie leciał. I dalej dupy nie urywa. [/quote:33e9f54713]

Ciekawe zatem dlaczego twój nick pochodzi od jednego z utworów z tego albumu. Jak dla mnie każdy utwór jest inny, może słuchałem tej uważniej, może więcej razy, może mam lepszy słuch, naprawdę nie wiem.

[quote:33e9f54713="Benjamin_Breeg"]To niech Ci wielcy "fani" kupują ich płyty, a nie napierdalają dziesiątki giga i rżną później internetowych znawców. [/quote:33e9f54713]

Mam całą dyskografię na CD. Teraz zaczynam zbierać na winylach.

[quote:33e9f54713="Benjamin_Breeg"]Należy im się szacunek, co nie zmienia jednak faktu, że kilka słabszych albumów nagrali. Nie oszukujmy się, ich najlepszy muzyczny okres, to zdecydowanie ten od "Iron Maiden" do "Seventh Son of A seventh Son" (absolutny opus magnum zespołu). Od punkowego brudu w brzmieniu płyt, przez galopady i gitarowe gonitwy oraz syntezatorowe brzmienie do tego co dziś znamy pod pojęciem NWOBHM. Później dało się już słyszeć zmęczenie materiału. I nie, kolejne albumy nie są słabe, one są po prostu słabe (wyłączając "Brave New World") jak na Iron Maiden. Gdyby nagrał je jakiś drugoligowy zespół, pewnie zostałyby okrzyknięte albumami genialnymi. Swoją początkową twórczością wytyczyli sobie kierunek, wysoko wieszając poprzeczkę. [/quote:33e9f54713]

Nie da rady przez 30 lat cały czas nagrywać tak samo dobrych płyt. I chyba nie ma zespołów z takim starzem jak IM, które wciąż potrafią nagrywać albumy na takim poziomie jak "A Matter..." i "Final Frontier". Choć do "Brave New World" faktycznie daleko im.

[quote:33e9f54713="Benjamin_Breeg"]
Co Ty mi tu pierdolisz. W którym miejscu w tym temacie oceniłem album "The Final Frontier" jako całość (vide "raczej" i uzasadnienie?). Spójrz na datę posta, a może dotrze do Ciebie, że ów był pisany w chwili, gdy oficjalnie dostępne były jedynie dwa pierwsze utwory z płyty. I to utwory najbardziej gówniane na tym albumie. Po rewelacyjnym, budującym klimat intro do "Satellite 15... The Final Frontier", otrzymujemy jakieś pedalskie zawodzenie w tym i następnym utworze. Nie wiem kto tam u nich odpowiadał za dobór singli i promocję. Dwa pierwsze utwory, oprócz intro do "Satellite 15... The Final Frontier" wypierdolił bym w kosmos. Pomimo tego twierdzę, że i tak jest to maidenowski album dekady. [/quote:33e9f54713]

Zakładałeś, że będzie słaba. "El Dorado" jest najsłabsze na płycie, ale "Sattelite 15... The Final Frontier" (całe) zaliczam do lepszych fragmentów albumu.

[quote:33e9f54713="Benjamin_Breeg"]Jak dla mnie, to właśnie od tego albumu zaczęło się "Dziewicy" puszczanie oka do nieco progresywnych, bardziej klimatycznych brzmień. [/quote:33e9f54713]

Raczej na "Brave New World".

[quote:33e9f54713="Benjamin_Breeg"]A mnie jakoś te albumy nie przeszkadzają. Utwory pisane pod taką syrenę jak Dickinson, dlatego Bayley momentami nie daje na nich rady. Nadaje to jednak specyficzny klimat obu krążkom. ("Clansman" kopie dupsko, usłyszeć go na żywo w wykonaniu Blaze'a - bezcenne) [/quote:33e9f54713]

"Sign of the Cross" i "Man on the Edge" śpiewane przez Bruce'a są milion razy lepsze. Ale trzeba przyznać, że Blaze na solowych koncertach radzi sobie lepiej z tym repertuarem, niż w "ajronowych" czasach.


http://pablofrompoland.blogspot.com/


Wysłany: 2011-09-22 23:48 Zmieniony: 2011-09-22 23:49

[quote:435e476184]Podpiszę się obiema rękami. Ostatnio chciałem dać płycie kolejną szansę i wytrzymałem przy niej 5 minut.[/quote:435e476184]

Podziwiam za kolejną próbę i wytrzymanie aż 5 minut. Bo ja za 3 razem wyjebałem to po 3 sekundach


Wszystko się kiedyś kończy


Wysłany: 2011-09-23 10:30

minawi (Moderator)
minawi
Posty: 6188
Poznań / Iława

w tym temacie od razu przychodzi mi na myśl "st. anger" metalliki... 1 kawałek się dało słuchać, a było ich chyba z 16 czy 17 na albumie


"Make Foch Not War" "Nic nie może się zmarnować"


Wysłany: 2011-09-23 12:15 Zmieniony: 2011-09-23 12:18

[quote:163369512b="minawi"]w tym temacie od razu przychodzi mi na myśl "st. anger" metalliki... 1 kawałek się dało słuchać, a było ich chyba z 16 czy 17 na albumie[/quote:163369512b]

Aż tak dużo ich nie było, ale wszystkie trwały koło 7-8 minut. Skrócone, singlowe wersje niektórych kawałków pokazują, że można było ten materiał uratować. Ogólnie słaby album, ale odrobinę lepszy od "Load" i "ReLoad".

Za to mnie "Death Magnetic" rozczarował bardzo. Płyta zrobiona ewidentnie dla kasy. Nagrana wg tego samego schematu co "Ride the Lightning", "Master of Puppets" i "...And Justice for All", czyli:

1. mocny utwór na otwarcie (poprzedzony spokojnym intro)
2. drugi na płycie - rozbudowany utwór tytułowy
3. czwarta pół-balladka
4. przedostatni utwór instrumentalny, rozbudowany, z balladowymi fragmentami
5. mocne zamknięcie

Na "Ride the Lightning" zabrakło ostatniego elementu, a utwór tytułowy nie był rozbudowany. Na "Death Magnetic" w ogóle nie ma tytułowego, jest za to druga, tym razem 100% ballada (strasznie kiczowata "The Unforgiven III"). To akurat nawiązanie do "Czarnego" albumu, tam były dwie ballady. Obie odniosły ogromny sukces, a Metallica została uznana za "najlepszy zespół metalowy". Paradoksalnie, stało się to, gdy z metalem przestali mieć cokolwiek wspólnego...


http://pablofrompoland.blogspot.com/


Wysłany: 2011-09-23 12:47

Do listy dodam Non Opus Dei - Eternal Circle. Przesłuchałem dwa razy i płyta zalega na półce. Jakoś nie podszedł mi ten album.


Suffer the pain of discipline or suffer the pain of regret!


Login

Password


Załóż konto / Odzyskaj hasło