Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin

...czym tak naprawde jest miłość.... Strona: 36

Wysłany: 2006-11-06 07:57

Owszem...Ale samotnosc istnieje w naszych umysłach, więc to od nas dużej mierze zależy, czy ją oczuwami. Najgorzej jest chyba być samotnym wśród ludzi... Tylko pytanie czy to oni nas odrzucają czy my ich? Bo nie liczy się ta część społeczeństwa, która jest nietolerancyjna, płytka, zapatrzona w siebie czy c tam jeszcze, nawet jeśli stanowi większość, dopóki istnieją jeszcze inni ludzie, a nikt mi nie powie, że "zawsze jest tak samo", bo z własnego doświadczenia wiem, że to nieprawda. A czy miłość jest lekarstwam na samorność? Z pewnością odwzajemniona może być, ale nie musi to być moim zdaniem tylko miłośc partnerska...


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Wysłany: 2006-11-06 11:21

Szczerze powiedziawszy to tak owej "samotnosci" nabawiłem sie podczas związku. Dziewczyna na odległość...człek nawet jak myśli, że jest z kimś to nic mu po tym. Skolei jak sie wreszcie spotka to nie jest wstanie nadrobić tego czego mu brakowało przez te dwa miesiace i to jest wręcz dołujące bo człek ma swa połówke przy sobie, a mimo to nosi w sobie tę świadomość, że godziny, kilka dni to za mało...a innym razem...sekunda to zbyt wiele.

Wychowałem się jedenakiem wiec odpoczątku radziłem sobie z samotnoscia i nawet powiem wam, zabawa z kolegami nie sprawiała mi przyjemności. Z czasem jednak człek uczy sie tych zależnosci między ludzkich jak przyjaźń i coś zaczyna sie zmieniać. U mnie najgorzej jest z przyjaźniami z płcią przeciwną, domyślacie sie zapewne w jaki sposób one padły...miałem dwie przyjaciółki...obecnie mam nową no i nie powiem...raz była okazja aby cała znajomość poszła w błoto ale jednak uratowałem ją.

Skolei zadać możemy sobie pytanie, czy potrzebna jest nam przyjaźń? Rzecz wiadoma, temat rzeka. Z jedej strony tak, bo komuś trzeba sie od czasu do czasu wyspowiadać ze spraw osobistych z prośba o rade (pomijając sługi boże), trzeba mieć tego sojusznika na dobre i na złe we wszystkich sytuacjach ale z drugiej czy tylko nasz "osobisty" przyjaciel może nam to zapewnić? Im wiekszym zaufaniem i otwartoscią dażymy ludzi wokół tym pewność jest większa, że i oni nas tym samym poczęstują (co wcale nie jest pewne i tu sie rozpoczyna kolejny problem...)


"God made me a cannibal to fix problems like you."


Wysłany: 2006-11-06 15:06

Tak związek na odległośc nie jest łatwy.. ale chyba najbardziej człowiek czuje się samotny kiedy był w świetnym związku a tu nagle Koniec i nie ma przy nim nikogo...
Przyjazn jest czlowiekowi potrzebna.. nawet zwyczajna rozmowa moze sprawic ze czuje sie miej samotny, bo jakby to bylo gdyby nie bylo przy czlowieku milości, przyjaciuł a nawet kumpli.. tak to jest coś strasznego....
Przyjazn jest wazna potrzeba i trzeba ją pielęgnować .. i niestety nie wszyscy to doceniają a pozniej nazekają na samotność.. ja kiedyś tez nie doceniłam tego a pozniej bardzo zalowalam bo 2 szansy nie bylo.. ale teraz mam nowych przyjacul i juz nie popelnie tego samego błędu..


"Nie ma nieba, wielkiej jasności, i piekła w którym smażą sie grzesznicy. Tu i teraz jest nasz dzień panowania. Tu i teraz jest dzień naszej radości. Tu i teraz jest nasza okazja. "


Wysłany: 2006-11-06 17:57

[quote:8d6323fa05="KostucH"]Szczerze powiedziawszy to tak owej "samotnosci" nabawiłem sie podczas związku. Dziewczyna na odległość...człek nawet jak myśli, że jest z kimś to nic mu po tym. Skolei jak sie wreszcie spotka to nie jest wstanie nadrobić tego czego mu brakowało przez te dwa miesiace i to jest wręcz dołujące bo człek ma swa połówke przy sobie, a mimo to nosi w sobie tę świadomość, że godziny, kilka dni to za mało...a innym razem...sekunda to zbyt wiele.
[/quote:8d6323fa05]
KostucH dwa razy próbowałam i dwa razy nic z tego nie było.
W związku na odległośc za dużo jest karmienia swej świdomości mrzonkami, które nijak mają się do rzeczywistości...ale niektórym udaje się taka miłóść na oldegłość.
Narea ja też zawsze powtarzam DarkMonie, że szkoda, że nie jestem facetam, bo była by z nas świetna para:wink:



a ja nie wierze w miłość!!! Wysłany: 2006-11-06 18:39

MIŁOŚĆ ona nie istniej!!zbyt wiele razy sie sparzyłam i wiem coś o tym!!Największą przeszkodą jest różność poglądów, klimat gotycki,rockowy nie da sie połączyc z hip-hopem czy uniwersalnym człowiekiem. Kiedyś mi ktoś powiedział że jestesm taka ponieważ mam problemy, nie mowie o niech tylko zatapiam się w mrcznych klimatach. To jest lepsze niż głupie twierdzenie "KOCHAM CIE" wszystko co nie jest wyjasnione matematycznie badż nei am na to wzoru nie jest trwałe a nawet nie istnieje jak to powiedział Leonardo da Vinci. Dziś kocha mnie jutro inna,twierdzi ze MY to była pomylka,nie chce już tak!!Chce prawdziwej miłości albo żadnej,bo ile razy można słuchać Tych upokożeń-byłaś pomyłką??


" A że Pan Bóg mnie stworzył, a Szatan opętał, Na zawsze będe święta, i na zawsze przeklęta, Zdradliwa i wierna, kochana i wredna, Zakręcona i tajemnicza, dobra i zła, początek i koniec Oto jestem Ja”


Wysłany: 2006-11-06 19:39

Zwiącek, który się nawiązuje z przyjaźni, owszem, może ją popsuć, szczególnie, jeśli to nie jest partnerstwo, tylko jednorazowy impuls... Problem jest z tym napięciem seksualnym, które występuje u większości osób odmiennej płci, czasem, jak sie w ogóle tego nie spodziewamy. To leży gdzieś w naturze człowieka, w kego instynktach... Pociąg... NIe tylko pożądanie, ale ogólnie jakiś magnetyzm, który sprawia, że staramy się podobać, chodź zupełnie naie na tym polega relacja, że wchodzimy, nawet nie świadomi w bliższy kontakt, gdzie coś sie dzieje w nas, siniejsze, niz w przypadku zwykłych kumpli... Czasem utrzymuje się dystans, większy, lub miniejszy, a niekiedy przy "sprzyjającej okazji" puszczają opory, pękają granice... I już jest za późno... Bo potem już nie da się ich tak po prostu odbudować, to długotrwały proces... A wcześniej już nie patrzy się tak samo, nie ma tej samejbezpodtekstowej poufałości... Czasem na przyjaźni można oprzeć piękny związek, jeśli jest jeszcze pociąg seksualny i świadomy wybór, ale jak nie pojawi się uczucie partnerskie, albo tylko jedna strona się zakocha, przyjaźń już nie może istnieć taka, jak była... I się rozpada...

Masz rację KostucH, ze trzeba uważać, a zarazem, jak trzeba być ostrożnym, to nie można czuć się swobodnie... Może dlatego niektórzy niewierzą w przyjaźń damsko męską. A jednak, nie wiem czy dlatego, czy mimo to, ale ja sobie właśnie taką bardzo cenię... RAz straciłam kogoś bardzo ważnego dla mnie na całe dwa lata, przez to, że zapomnieliśmy się, gdy raz u niego nocowałam... A może tylko ja isę zapomniałam, a on wiedział, co robi? W każdym razie już nie będzie tego samego, co było, cieszę się, że jest chociaż dobrze teraz... W każdym razie świetne są przyjaźnie z homoseksualistami. Takie bezpieczne, I jest ten urok relacji z płcią przeciwną, a zarem jest wielie wspólnego i brak zagrożenia, o którym mówiliśmy...

I jak już w temacie przyjaźni, czy jest potrzebna - z pewnością, a jaka, to kwestia indywidualna. To jest jak rodzaj symbiozy, zależy od tego, co możemy dać i czego potrzebujemy. Ake bliskośc jest wazna, mieć z kim pogadać, spędzić czas, razem śmiać się i płakać, mówić i milczeć... bez skrępowania. Dobrze jest mieć bratnią duszę, kogoś, przy kim można być całkowicie sobą i czuć się z tym dobrze. JEst to chyba najtrwalsza z więzi między ludzkich, relacja, która może znieść zmiany, rozłąki czas... Łatwiej podtrzymać niż koleżeństwo i trudniej zniszczyć niż partnerstwo.. Bo nie wymaga wyłącznośc i tak dużego poświęcenia... Dla mnei przyjaciele sa bardzo ważni, zawdzęczam im bardzo wiele, nawet życie. I sama nigdy ich nie opuszczę.

Czym jest miłośc? To ten ogień, co płonie w cercu, grzeje, a nie parzy, oświetla, może odradzać się jak z feniks z opiołów, rozinąć sjrzydła i unieść nawet ogromny ciężar? Jeśli tak to i przyjaźń jest miłością, taką, która umacnia koleżństwo...

Nie zgodzę się ze stwierdzeniem, żę miłośc na odległośc nie ma szans, wręcz przeciwnie. Związek nie koniecznie, ale jeśli jest podparty uczuciem, wtedy czas, przestrzeń, to tylko drobiazgi... Czasem może być bardzo ciężko, smutno... Ale niektóre więzy są nierozerwalne po dniu, po tygodniu, po roku...Nie można poweidzieć, że niepowodzenia świadczą o miłości. To bez sensu - układa nam się - mówimy "kocham, miłośc jest dla mnie wszystkim", coś nie wyjdzie, a te słowa zamieniają się: "to tylko złudzenie, nie warto, tylko się cierpi...". A przeciez to jest uczucie, więź, nie da się wyjaśnić, a nawet jeśli, to i tak nie wiadomo, zę to właśnie TO wyjaśnienie. Ale coś takiego się dzieje... ZA tym idą relacje, w które wchodzimy... Punktem wyjścia jest miłośc, ale to, co sprawia, czy jest szczęśliwa, czy nie, zależy od nas, naszego postępowania, od wzajemności...Miłośc nie jest ani szczęściem, ani cierpieniem. Jest czymś, co podsyca w nas płomieć, wyostrza wrażenia i pozwala poznać doznania, jakich w inny sposób nie da się doświadczyć... Tak ja to widzę.

Wiem, wciąż krążę wokół odpowiedzi na pytanie czym jest miłośc i nigdy się do niej tak na prawdę ne zbliżam. Każdy może na to patzreć inaczej... A wystarczy spojrzeć drugiej osobie w oczy, pomyśleć o nie, dotknąć... a w milczeniu sa się usłyszeć odpowiedź...

/ A Ty Narea co? Zapomniełaś o mnie?


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Wysłany: 2006-11-06 23:29

Bezpieczna jest przyjaźń miedzy osobami tej samej płci, wówczas człek sie przywiązuje do tej drugiej osoby i zaczyna ją nawet po troche traktowac jak członka rodziny i nie ma ryzyka, że przyjaźń przeistoczy sie w związek (chyba, że ktoś ma skłonnosci to inna, również piękna sprawa). W przyjaźni między kobietą a facetem musi jednak być ta granica i przynajmniej jedna osoba musi jej pilnować i nie moze bać się kiwnąć palcem w pewnym momencie bo później może być za późno. Owszem, przyjaźń przyjaźnią...ale są pewne zależności, których winno sie przestrzegać. Cóż, jeśli ktoś w pewnym momencie poczuje słabość do przyjaciela to trudno...albo sie wytrzyma (za co podziwiam) bądź pęknie (i tu współczuje utraty tego pierwiastka jaki istnieje w przyjaźni).

Co do fizyki w związku...hmmm...przyznam...nie dałem sie złamać. Miałem okazje...i już coś ten teges...ale jednak sie powstrzymałem. Jakoś nie chce tego w związku. Wszystko jest takie urocze, romantyczne, wywyższone, namietne z lekkim posmakiem erotyzmu nawet. Świat wyglada bajecznie, ale gdy juz sie wejdzie w tą sfere cielesnych przyjemności...cos sie wykrusza...ciężko mi powiedzieć co dokładniej...ale jakos wówczas nie jest tak jak wcześniej...człek wówczas patrzy na drugiego z apetytem, pożądaniem, tym sexualnym głodem a nie tymi maślanymi, rozmarzonymi i rozczulonymi oczkami. Nie wiem sam...


"God made me a cannibal to fix problems like you."


Wysłany: 2006-11-07 02:36

Przyjaźń miedzy odobami tej samej płci oczywiście jest ezpieczna, ale nie jest taka, jak między kobietą a mężczyzną. Z tym wykruszaniem się czegoś, to fak, coś w tym jest, sama nie wiem czy ja tak mam, czy inni... Ale czasem od środka niektóre rzeczy wyglądaą inaczej niż z zewnątrz. Może to jest po prostu kwestia tego, ze to nie TO, a nastrój bierze się z przyjaźni i fajnych, wzajemnych relacji, a nie miłości, która jest w tym przypadku niczym innym, jak pożądani (na przykład). A może nie...? Może to strach stanowi barierę? Chociaż pewnie jest to kwestia indywidualna i nie ma reguły...


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Wysłany: 2006-11-07 08:20

Jak to kiedyś ktoś bardzo mądry powiedział: "przyjaźń między kobietą i mężczyzną jest możliwa tylko wtedy, kiedy łączy się z fizyczną antypatią" i coś w tym naprawdę jest moi drodzy.

A co do zanikania "pewnego pierwiastka" po przekroczeniu niektórych granic, to może jest to po prostu "smutek spełnionej baśni"?


"Uważaj, żeby nie pomylić nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu."


Wysłany: 2006-11-07 09:02

Moze nie koniecznie antypatia... Ale owszem, całkowiety brak sympatii byłby wskazany.

"Sutek spełnionej baśni, teój ogień cicho gaśnie..." To jest niesamowite, ze tak się dzieje, coś, co mogło być tak duże, nagle odchodzi lub zmienia pormę... Czy rozum i serce sa jednak połączone?

Zagubiona w swoich uczuciach...


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Wysłany: 2006-11-07 18:21

Zgadzam się z Tobą, prócz tego, że Miłośc jest czymkolwiek mglistym. Wręcz przeciwnie mim zdaniem, jest wyraźna na tle mgły...


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Wysłany: 2006-11-07 19:09

[quote:787f297300="Gwynbleidd"]A co do zanikania "pewnego pierwiastka" po przekroczeniu niektórych granic, to może jest to po prostu "smutek spełnionej baśni"?[/quote:787f297300]

Złote słowa Gwint, złote. W pełni zgadzam sie z tym stwierdzeniem, to jest to co chciałem powiedziec tylko Ty to krócej ująłeś.


"God made me a cannibal to fix problems like you."


Wysłany: 2006-11-07 20:01

[quote:1723f0dcde="Narea"]a to już zależy od osobowości, jaką w sobie wytworzyliśmy, wykształtowaliśmy.... u mnie jest mglista, ale mam nadzieję, że tylko chwilowo, że nareszcie zacznę dostrzegać barwy.....[/quote:1723f0dcde]

Możliwe, że tak jet, że u każdego to wygląda inaczej, prawdopodobne też,że inaczej wygląda stadium "zauroczenia" i późniejszego uczucia, a także kiedy już sie z kims jest, na poważnie i fizycznie, a gdy związek opiera się w dużej mierze na wyobrażeniach tej drugiej osoby, marzeniach o niej... A może to są wyostrzone barwy widziane przez mgłę? :|

W każdym razie, cieszę sie, że przeżyłaś tyle pozytywnych emocji i możesz się cieszyć nim, rozkoszować jego głosem... Życzę Ci jak najlepiej i wierzę, ze wam się ułoży. :) Tylko nie zapominaj o mnie!

A powiedzcie mi jak to jest możliwe, że jak piszę posta, widzę wypowiedź Kostucha, a normalnie jej nie ma. Oo. Czary normalnie, Kostuch wymiatasz, zostawiasz słowa-widmo! :twisted: Ale... Czy to był skasowany post, czy to mój koputerek złapał mroczny klimat, błąd serwera czy co...?

W każdym razie... Ckosterkeller ma wiele słów, które na mnie osobiście robią wrażenie, badzo lubię ich teksty, nawet, jak niektórzy jeżdzą po nich i rymach w nich zawartych. Moim zdaniem robią wrażenie i zapadają w pamięć, a to dobrze o nich swiadczy. "Smutek spełnionej baśni..." SAmi ją doprowadzamy do końa, ale gdy dochodzi do: "i żyli długo i szczęśliwie" odkrywa się,że to już tylko pusty frazes i nie ma nic do dopisania, książkę można zamknąć i odłożyć na pułkę. I to jest smutne... Tylko nawet nie chce się już płakać nad czymś, co się wypaliło i czego już nie ma, zostaje bardziej pustka...


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Wysłany: 2006-11-07 22:53

[quote:91999227b3="Morgana"]A powiedzcie mi jak to jest możliwe, że jak piszę posta, widzę wypowiedź Kostucha, a normalnie jej nie ma. Oo. Czary normalnie, Kostuch wymiatasz, zostawiasz słowa-widmo! :twisted: Ale... Czy to był skasowany post, czy to mój koputerek złapał mroczny klimat, błąd serwera czy co...?[/quote:91999227b3]

No widzisz, ot taki to już ze mną bywa...niby coś mówie ale ani mnie widać, ani słychać, a do kompa nic nie miej bo sie moze zdenerwować i zawieche złapie :twisted:


"God made me a cannibal to fix problems like you."


Wysłany: 2006-11-07 23:36

KostucH, zaczynasz mnie przerażać! :) Skąd wiedziałeś? Rzeczywiście komuterek mi nie fajny numer zrobił, tylk nie zawiesił się, a coś jeszcze gorszego. Włączył mi się przypadkiem jakiś hip-hop - nawet, jeśli istnieją fajne utwory tego gatunku, to te do nich nie należały - i w rzaden sposób nie mogłam ani wyłączyć, ani ściszyć, nic! Aż strach się bać, tylko nie wiem czy Ciebie, czy Moliera (mój komp). =P


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Wysłany: 2006-11-08 00:04

Hmmm...to zależy, który z nas wzbudza u Ciebie większy strach...kompa zawsze możesz odłaczyć od prądu i problem zniknie...mnie musiałabyś pozbawić życia...


"God made me a cannibal to fix problems like you."


Wysłany: 2006-11-08 09:06

NIe, nie mogłabym Cię pozbawić życia. A komputer przecież będzie nadal straszny, nawet, jak wyjmę wtyczkę. :) Ale i tak go kocham... (komputerku, tylko mi nie rób już więcej numerów, proszę...), Kocham go, nie wyobrażam sobie, że mogłabym stracić wszystko, co na nim mam... brrrr..... Okropna myśl!


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Wysłany: 2006-11-08 17:19

No widzisz? :D
A ja nie wiem czy jestem sama czy nie... Niech mi to ten Ktoś powie, niekociecznie słowami... On również jet daleko, ale gdyby chociaż napisał... Najdalej za 10 dni jadę do stolicy, więc... Tylko kto to? Mam nadzieje, że On wie...


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Wysłany: 2006-11-08 17:45

A ja dzisiaj cały czas w stresie...non stop oblewa mnie zimny pot...czuje ten skret flaków w żołądku...ręce mam zimne z leksza trzesace się...coś jest nie tak...coś wisi w powietrzu...


"God made me a cannibal to fix problems like you."


Wysłany: 2006-11-08 19:34

Brzmi to... Bardzo dobrze i źle zarazem... Wyraziście, silnie... KostucH! Czyżbyś się...? Można liczyć na jakieś szczegóły?


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Login

Password


Załóż konto / Odzyskaj hasło