Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Muzyka :

Tides From Nebula, Olsztyn, MOK (27.11.2025)

Tides From Nebula, Olsztyn Mok, Marek Rypiński

Fani cięższego, progresywnego grania stawili się tego dnia w klubie „Słowianin” dość licznie. Powód byłszczególny, bo przecież występ zespołu Tides From Nebula w czteroosobowym składzie, to było wostatnim czasie coś niewykonalnego. Tymczasem 27 listopada ruszyła trasa "2025 = 18 + 4 TOUR",podczas której ten zespół w całości prezentuje swój pierwszy album – „Aura” i gra go w kwartecie, wrazz Adam Waleszyńskim, który powrócił na ten czas do zespołu.

Trasę otworzył występ w Olsztynie, a w Szczecinie panowie pojawili się dzień później. Rozpoczął tenwieczór zespół Konstelacje, który ma na koncie dwa albumy i systematycznie przebija się na polskiejscenie alternatywno-rockowej.

Panowie byli ubrani w jednolite kostiumy przygotowane chyba specjalniena tę trasę, a grali utwory stare i nowe, a także jedną wersję cudzej kompozycji. Usłyszeliśmy zatem m.in.takie ogniste numery jak „Heweliusz” , „Freya” i „Burze i huraganowy wiatr” (czyli pierwszy singielzespołu), a publika bawiła się naprawdę dobrze przy tych dźwiękach.Pod koniec setu Marek Rypiński (wokalista i gitarzysta) zaanonsował wykonanie utworu w hołdzieMarcinowi Czajce. Ten muzyk był realizatorem nagrań na płycie „Zenit” (drugiego dzieła Konstelacji) iniestety odszedł nagle w tym roku. Dla niego zespół zagrał kompozycję „Ja i Ty” z dorobku jego zespołuCoallition czyli otrzymaliśmy mocną dawkę hard-core`a, a na finał jeszcze zabrzmiał jeszcze numer...„Bez końca”.Muzycy Tides From Nebula podzielili swój show na dwie części.

Najpierw odegrali całą „Aurę”począwszy od „Shall We?” do wieńczącego tę płytę wybuchowego „ Apricot”. Album ten uznany zostałprzez tygodnik „Przekrój” za jedną z 10 najlepszych polskich płyt 2009 roku, a w rankingumagazynu ”Teraz Rock” zajął 4 miejsce w kategorii debiut. Zatem to było mocne otwarcie kariery TFN.Jeden z ciekawszych utworów w programie tego CD jest "It Takes More Than One Kind Of Telescope ToSee The Light", z intrygującym, spokojniejszym wstępem, a potem z rozwinięciem w cięższą, masywnąścianę dźwięku, która jest zdecydowanie nieoczywistym zwrotem akcji.

Na żywo zabrzmiało to chybajeszcze lepiej i publika dobrze to przyjęła, żywo reagując na inne numery także. W dodatku do dźwiękówidealnie dostrojone były światła, które przyczyniły się do jeszcze bardziej efektownego ukazania, tego cotkwi w muzyce Tides.Gitarzysta, Maciej Karbowski, zarządził później małą przerwę, a po niej zespół wrócił, by zaaplikowaćnam jeszcze ponad godzinę grania. Usłyszeliśmy kompozycję „Now run”, dwa numery z płyty„Eartshine” - "The Fall Of Leviathan" i „Siberia” , a także „Radionoize”, czy „Nothing To Fear”, a podkoniec także bardzo dynamiczny „Dopamine” z płyty "From Voodoo to Zen". Kosmiczna podróż przezstarsze płyty zespołu była niewątpliwie bardzo energetyczna i ten występ pokazał, że grupa jest obecnie wbardzo dobrej formie. Jest szansa by w przyszłym roku nagrali zupełnie nowy materiał, a na to ich fani napewno bardzo czekają.                                                       

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar