Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Steve Vai - Passion & Warfare

Wirtuozi gitary mają naprawdę trudne zadanie, jak tu pogodzić swoje muzyczne ambicje nie wprowadzając przy tym słuchacza w stan osamotnienia, pozostawiając go tylko i wyłącznie na pastwę gitarowej ekwilibrystki. Steve Vai przez wielu uważany jest za jednego z najlepszych gitarzystów w historii rocka. Trudno się z tymi słowami nie zgodzić .Po raz pierwszy muzyczny światek zauważył Vaia, gdy ten był członkiem ekscentrycznego zespołu Franka Zappy, już wtedy wielu wróżyło mu świetlaną przyszłość.
Swoje największe sukcesy świecił wraz z początkiem lat 90, kiedy to na półki sklepowe trafia solowy instrumentalny album muzyka "Passion & Warfare". Krążek można traktować jako upust wciąż niespełnionych ambicji muzycznych młodego gitarzysty, ale nie da się odmówić potencjału, którym wręcz poraża. Fakt ów dziwić nie powinien mając na względzie skład zespołu którym dysponował Vai,  bo ani perkusista Chris Frazier, a tym bardziej już basista Stu Hamm do muzycznych ułomków nie należą.

Jak przystało na jakże ekscentrycznego muzyka jakim jest Steve Vai płyta zaczyna się od krótkiej, jakże podniosłej kompozycji "Liberty". Kolejne utwory to zupełnie inna muzyczna kraina. Zespół raczy nas w pełni rasowym graniem z mocnymi hard rockowymi riffami ("Erotic Nightmares"), tudzież solowymi wycieczkami po całej rozciągłości gitarowego gryfu ("The Animal"). Na albumie rzadko będzie nam dane uświadczyć schematycznego grania. Weźmy taki "The Audience Is Listening", w którym to od razu startujemy z wysokiego pułapu. Buńczuczne gitarowe "zwodzenie" na początek,  uwypuklona sekcja rytmiczna, która nadaje solidny fundament kompozycji. Zabójcze skoki dynamiki towarzyszyć będą nam przez cały utwór.

Oczywiście albumu nie wypełnia jedynie gitarowy zgiełk. Kapitalne partie gitarowe - wyrosłe z bluesa, odnajdziemy w "Blue Powder", chwili beztroski zaznamy również w utworze "Sisters". Nie mam jednak wątpliwości iż zdecydowanie najlepszym przedstawicielem spokojnego oblicza "Passion & Warfare", będzie ballada "For The Love Of God". Zasługuje ona na najwyższe uznanie - absolutna perełka wydawnictwa. Na pierwszym planie rzecz jasna "śpiew" strun - spokojny choć zdarzają się szaleńcze eskapady, w których to gitarowy "język" zaczyna się plątać. Kompozycja promieniuje niezwykłym ciepłem, optymizmem, ma jakby na celu "zarazić" słuchacza nadziej i wspomnianą w tytule miłością.

Wątpię iż oponenci dokonań Steve Vaia spojrzą bardziej przychylnym okiem na tak nieokiełznane w swej wymowie wydawnictwo jakim bez wątpienia jest "Passion & Warfare". Mnie osobiście płyta urzekła młodzieńczą pasją i wigorem głównego aktora spektaklu. Płyta skierowana jest dla osób, którym nie przeszkadza spora dawka nonszalancji w muzyce.

Tracklista:

01. Liberty
02. Erotic Nightmares
03. The Animal
04. Answers
05. The Riddle
06. Ballerina
07. For The love Of God
08. The Audience Is Listening
09. I Would Love To
10. Blue Powder
11. Greasy Kid's Stuff
12. Alien Water Kiss
13. Sisters
14. Love Secrets

Wydawca: Relativity Records/Sony Music (1990)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły