Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Necrophagist - Epitaph

Necrophagist, czołowy jeśli nie najlepszy zespół nowej fali technicznego death metalu. Lider zespołu - gitarzysta i wokalista Mohammed Suicmez do nagrania drugiego albumu zwerbował muzyków z krwi i kości (na debiucie Suicmez sam nagrał wszystkie partie instrumentalne i wokalne i używał automatu perkusyjnego). Jak się okazało wyszło to na korzyść dla muzyki. W efekcie otrzymaliśmy album jeszcze bardziej zaawansowany technicznie, bardzo dynamiczny, czadowy, a co najważniejsze - świeży! Death metal grany przez Necrosów porównałbym do Decapitated z "The Negation" tyle, że odrobine lżejszy i 100-krotnie bardziej zakręcony, bardziej melodyjny i pomysłowy!
Otwierający płytę "Stabwound" zaczyna się dosyć standardowo, aby po chwili zaskoczyć nas przepięknym neoklasycznym arpeggiem na tle bardzo dobrego przejścia perkusyjnego. Dalej mamy 2 i pół minuty pełnego pasji death metalu ze świetnymi solówkami Suicmeza i Muenzea (obaj mają tak podobny styl, że nie sposób ich odróżnić). Growling Suicmeza jest 1-wymiarowy (jak na całym albumie z resztą), dosyć głęboki ale czytelny. Wart jednak zauważyć, że z utworu bije niesamowita energia a całość łatwo zapada w pamięć.

Drugi "The Stillborn One" jest bardzo Morbidowy, utrzymany w dosyć wolnym tempie, ze świetną solówką (znów neoklasyka) i szybszą, bardzo ciekawie "połamaną" końcówką. "Ignominious & Pale" jest szybki, riffy zmieniają się jak w kalejdoskopie, kolejne fantastyczne solo. "Diminished To B" to cholernie melodyjny i czadowy numer z kolejnymi fantastycznymi solówkami i łamańcami i ciekawą końcówką przypominającą bardziej minutową zabawę w synchronizowanie gitar i perkusji. Niesamowity numer. Tytułowy "Epitaph" pomimo szaleńczych temp to prawdziwy killer z... przebojową linią melodyczną i genialną, jeśli nie najlepszą na płycie solówką Muenzera na płycie. Palce lizać! Nie brakuje tutaj również kaskady szybkich, różnorodnych i czytelnych riffów. "Only Ash Remains" - mój cichy faworyt! Zaczyna się fajną (dosłownie!) solówką na basie, a potem gitarzysci wspólnie, harmonicznie serwują przepiękne arpeggio. W środku utworu fantastyczny pojedynek na solówki a na koniec muzycy serwują nam marsz pogrzebowy na wesoło. "Seven" rozpoczyna się kroczącym riffem, utwór przeplatują szybsze i wolniejsze fragmenty, a kolejny pojedynek na solówki powoduje, że znowu ślinka cieknie! Ostatni na płycie "Symbiotic In Theory" jest raczej szybki, pełen fantastycznych zmian rytmów, świetnych solówek i kosmicznego basu w refrenie. Końcowy fragment utwory gry na tle solówki rozbrzmiewa ultrabrutalny riff, a solówka zostawia świetne echo, zapiera dech w piersiach.

W efekcie otrzymaliśmy niecałe 33 minuty fantastycznego, finazyjnego death metalu, gdzie każdy z muzyków ma mozliwość pokazania swoich umiejętności, a jednocześnie utwory nie tracą na swojej konstrukcji. Naprawdę dawno nie słyszałem tak porywającego albumu! Necrophagist pokazał, że śmiało mogą stawać w szranki z takimi tuzami jak Cynic, Death, Atheist czy Morbid Angel ! Naprawdę jest to death metalowe cudeńko!

Wydawca: Relapse Records (2004)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły