Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Lethargy - It's Hard To Write With A Little Hand

Bill Kelliher, Brann Dailor w dzisiejszej muzyce metalowej ich nazwiska przestały być anonimowe w dużej mierze jest to zasługa tego co dokonali z Mastodon. Dodajmy do tego Today Is A Day, którego także byli członkami i mamy prawie pełen zarys twórczości muzyków. Prawie, bo grzechem byłoby w tym miejscu nie wymienić kapeli, w której to owi muzycy zaczynali swoją muzyczna eskapadę.
Lethargy swój krótki żywot uwieczył tylko jednym albumem ''It's Hard To Write With A Little Hand'', już wtedy wspomniani muzycy prezentowali nadzwyczajny poziom. Progresywny thrash, to chyba najlepsze określenie do tego co prezentuję kapela. Nie unikają oni zarazem nawiązań do death metalowego szaleństwa. Całość materiału nagrana w sposób żywiołowy, przyprawiony odrobiną humoru poprzez dodanie dialogów filmowych. "Careborne" zaczyna się od hawajskich dźwięków by za chwilę wytrącić nas z letargu za pomocą ciętych rifów a także wyrafinowanej gry perkusisty. ''Humor Me'' thrash metal z nutką jazzowych patentów, przetrawiony na progresywną modłę .''Create'' cztero minutowa kompozycja z częstymi zmianami tempa, wyczuwalny jest unoszący się duch zespołu Death za sprawą charakterystycznej maniery wokalnej. Wokalista ewidentnie był pod duźym wpływem ''Evil Chuck''. ''Medley'' kolejne nawiązanie do jazzu, tym razem już w czystej formie, by następnie ten wątek rozwinąć, ale to już w mocniejszym akcencie. ''Spineless'' zwyczajny patent rozwinięty na kilka sposobów, robi wrażenie nie tylko ilość, ale także jakość każdego z osobna. ''Among'' chyba najwięcej w nim podobieństw do tego co w dalszej karierze tworzyć bedą dwaj wyżej wymienieni muzycy. Ostatni utwór ukazuje fascynacje industrialnym metalem, "Humorless" zaczyna się elektronicznym graniem, by w późniejszej części przemienić się w metalowe łojenie. Produkcja jest trochę szorstka w odbiorze, niektóre partie gitary są mało słyszalne jedyny negatywny aspekt. Album jest szybki, mocny, z jajem zagrany, bezlitośnie wkrada się w umysł czyli jest wszystko czego diabelskie dusze szukają.

Pre-Mastodon spotkałem się z takim określeniem dla muzyki z tego wydawnictwa. Jest to raczej przesadne stwierdzenie. Podczas pracy nad tym albumem, zespół hołdował trochę innemu graniu niż ma to miejsce teraz. Zrozummy się dobrze, nie jest to żadna skamieniałość, a porcja solidnej muzyki. Trochę historii nie zaszkodzi - album conajmniej dobry.

Wydawca: Endless Records (1996)
Komentarze
Ignor : z jednej szkoda , a z drugiej z wiadomych względów nie ...w Today Is A Da...
Harlequin : Duzo dobrego słyszałem o tym zespole, ale nigdy nie dane mi było go s...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły