Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Iron Maiden - Brave New World

Bruce Dickinson, Adrian Smith, Janick Gers, Iron Maiden, Brave New World, heavy metal

Bruce Dickinson wraca do Iron Maiden! W 1999 roku ta wiadomość zelektryzowała fanów na całym świecie. Wielki i wyczekiwany powrót niósł ze sobą ogromne nadzieje, ale to nie wszystko. Po dziewięciu latach do zespołu wrócił także Adrian Smith. Co ciekawe nie oznaczało to podziękowania za współpracę dla Janicka Gersa i od tej pory Iron Maiden mieli trzech gitarzystów. Płyta „Brave New World” ukazała się w 2000 roku i myślę, że spełniła oczekiwania. Odnowiony zespół wzniósł się na wyżyny i zaprezentował z jak najlepszej strony, w pełni wykorzystując swój potencjał i odrestaurowane możliwości.

Ten głos jest klasą samą w sobie i zastąpić go po prostu nie sposób. Przez ostatnie sześć lat Iron Maiden to było nie to i niezależnie od tego czy komuś nagrane w tym czasie płyty się podobają czy nie, musi to przyznać. Sam Bruce wcale nie dawał o sobie zapomnieć, nagrywając znakomite albumy solowe i współpracując zresztą przy tym z Adrianem Smithem. W końcu jednak wszystko wróciło na swoje miejsce. „Brave New World” to płyta świetna wokalnie, z wieloma fantastycznymi refrenami i melodyjnymi partiami. W uwypukleniu tych zalet pomagają oczywiście doskonałe kompozycje. Utwory są chwytliwe, porywające, a takie „Ghost Of The Nawigator”, „The Fallen Angel” czy „Out Of The Silent Planet” pokazują, że Iron Maiden stać jeszcze na wielkie przeboje.

„Brave New World” to jednak również mnóstwo wspaniałego, instrumentalnego grania. Utwory są długie i we wszystkich znajduje się miejsce na zaprezentowanie swoich możliwości. Każdy z trzech gitarzystów musi przecież się wykazać. Bardzo aktywny jest też bas. Rozbudowane riffy, solówki, a nawet podkłady klawiszowe, wszystko to tworzy muzykę dojrzałą, ambitną i na wysokim poziomie.

Są tu i bardziej rozwlekłe i patetyczne utwory. Zaliczają się do nich „Brave New World”, „Blood Brothers” i „The Nomad”. Jest tu wolniej i bardziej poważnie, ale to są takie dzieła, które się rozkręcają i ujawniają całe pokłady muzycznego wirtuozerstwa. Ten ostatni jest nawet taki trochę pustynny, orientalny. Również bardzo długie „Dream Of Mirrors” i „The Thin Line Between Love And Hate” pokazują cały kalejdoskop emocji, od delikatnych fragmentów, po pełny ekspresji heavy metal. To w odróżnieniu od krótszych i w całości żwawych „The Wicher Man” i „The Mercenary”.

Tak więc dużo tu różnorodności, choć utrzymanej w pewnych, nieprzyjmujących przeciętności, standardach. Iron Maiden pokazał się ze swojej najlepszej strony. Jak za dawnych lat, choć z taką większą powagą. Jakby wzbogacony o mądrość jakiej za młodu jeszcze nie było. Nie mówię, że wtedy jej brakowało. Po prostu każdy wiek ma swoje prawa. Ważne, żeby wyciągać wnioski i swoje zalety odpowiednio wykorzystać. Tu wszystko zagrało tak jak powinno.

 

Tracklista:

01. The Wickerman
02. Ghost Of The Navigator
03. Brave New World
04. Blood Brothers
05. The Mercenary
06. Dream Of Mirrors
07. The Fallen Angel
08. The Nomad
09. Out Of The Silent Planet
10. The Thin Line Between Love And Hate

Wydawca: EMI (2000)

Ocena szkolna: 5+

Komentarze
Uriella : Dokładnie mam takie samo zdanie, co OKI - nie przepadam za Żelazną Dz...
oki : album bardzo dobry, jeden z niewielu albumów Ironów jakie trawię - aż z...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły