Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Graveworm - Scourge Of Malice

Scourge Of Malice, Graveworm, black metal, Iron Maiden, Bruce Dickinson

„Scourge Of Malice” to trzecia płyta włoskiego Graveworm, wypełniona pełnym wrażeń i emocji symfonicznym black metalem. Tak oto przenosimy się do mrocznego, rycerskiego świata, gdzie „evil arrives from black velvet sky”, „faces of hell turned into black”, „screamings of pain crushed the night”, a „voices of death calls for revenge”…

Zaczyna się klimatycznym i podniosłym klawiszowym intrem i kiedy już wydaje się, że właśnie powinna wybuchnąć ta nawałnica gitar, następuje wyciszenie, a pierwszy „Unhallowed By The Infernal One” również ma swój wstęp. Moment otwarcia jest więc odwleczony, ale kiedy się rozpoczyna to już płynie i płynie czarną harmonijną symfonią. Muzyka Graveworm jest niezwykle rozciągnięta i zamaszysta. W bardzo plastyczny sposób ukazuje rozłożyste krajobrazy, za pomocą melodyjnych riffów, przestrzennych klawiszy i całej smakowitej palety instrumentów smyczkowych. Nadają one muzyce dodatkowej duszy, wręcz baśniowości, pasującej do akcji, dziejących się w ciemnych lasach, tekstów. Czasem gitarowy hałas milknie, a smyczki delikatnie posuwają się na przód w ciemnościach, jakby po omacku. Najczęściej jednak wszystko wspólnie narasta i wznosi się ku pochmurnemu niebu. Muzyka jest szybka i rwąca, ale potrafi również przycupnąć, złapać oddech, dać chwilę wytchnienia. Do tego mamy, również bardzo barwny, wrzaskliwy wokal, przechodzący momentami w głębokie growlingi. Wszystko to razem się splata, współgra i tworzy jedną wielką muzyczną rzekę. Wszystko unosi się, faluje i przelewa w opętańczym, leśnym tańcu.

Wprawdzie można odnieść wrażenie, że utwory są do siebie podobne i na pewno tak po prostu jest, ale wcale nie znaczy to, że płyta jest monotonna. Po pierwsze samo trwanie w tym magicznym świecie jest zatracające i wcale nie chce się z niego wyrywać, a po drugie Graveworm zadbał też o dodatkowe akcenty. Pierwszym z nich jest utwór „Trenody”. Jego tytuł należy interpretować dosłownie, ponieważ jest to instrumentalne epitafium dedykowane zmarłemu przyjacielowi zespołu. Oczywiście jest więc smutny, w większości spokojny i akustyczny, choć w drugiej części dokooptowują, wciąż nostalgiczne, gitary z prądem.

Prawdziwym smaczkiem „Scourge Of Malice” jest cover „Fear Of The Dark” z repertuaru Iron Maiden. Jest to bardzo własna i kreatywna interpretacja. Sam początek jest gitarowy, ale zaraz przechodzi w to w smyczkowo-klawiszową poezję, z której zbudowana jest pierwsza część utworu, by wkrótce rozlać się wściekłym, blackowym rozwinięciem, z przeraźliwymi wokalami, ale również nasączonym ciekawym instrumentarium, między innymi dudami. Koniec znowu opanowany przez delikatne smyczki, które zastępują spokojne kwestie Dickinsona z oryginału. Pomysł nie tylko wyszedł doskonale, ale i doskonale wpasował się w klimat i specyfikę albumu.

Jakby dla podkreślenia tego nastroju bardzo dużo, przeplatanej szaleńczą pasją, orkiestralności jest w następnym „In Vengeance Of Our Wrath”. Przedostatni „Ars Diaboli” to z kolei klasztorna pieśń mnichów, która, jak wszystko inne tutaj, pasuje i nadaje odpowiedniej atmosfery. „Scourge Of Malice” to bardzo udana, wciągająca płyta, która potrafi zadurzyć i porwać bystrym prądem wylewnego black metalu.

Tracklista:

01. Dreaded Time
02. Unhallowed By The Infernal One
03. Abandoned By Heaven
04. Descending Into Ethereal Mist
05. Threnody
06. Demonic Dreams
07. Fear Of The Dark (Iron Maiden cover)
08. In Vengeance Of Our Wrath
09. Ars Diaboli
10. Sanctity Within Darkness

Wydawca: Serenades Records (2001)

Ocena szkolna: 5

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły