Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Blog :

Dream Theater - A Dramatic Turn Of Events

Nowa płyta Dream Theater... Jest pewna grupa ludzi, wydaje się, że nawet niemała, która z zapartym tchem czeka na każdy następny krążek tego giganta progresywnego grania. Tak, znane są opinie innych, że Dream to już teraz tylko (albo od zawsze) przerost formy nad treścią, wypala się, nie ma pomysłów, kopiuje samych siebie. Myślę jednak, że po cichu także i ta grupa czekała na to jak będzie brzmieć nowy album, po zmianie serca każdego zespołu, mianowicie zastąpienia garowego Mike’a Portnoy’a przez jego imiennika Mangini’ego.

Zawsze intrygowały mnie okładki płyt zespołów, a w szczególności Dream’a. Próbowałem się w nich doszukiwać jakichś konkretnych odniesień do utworów zawartych na albumie, czy wydarzeń z danego okresu grupy. Jakiś czas temu, zaraz po ogłoszeniu przez chłopaków tytułu najnowszej płyty, pojawiły się na różnych forach internetowych wypowiedzi, że ów tytuł na pewno jest odniesieniem do odejścia Portka. Nic w tym dziwnego „A Dramatic Turn Of Events” jest mocną nazwą i może na to wskazywać, ale trudno powiedzieć, czy ma ona rzeczywiście odbicie w ostatnich przejściach zespołu. Może to być równie dobrze taki wabik, aby ci, którzy w to wierzą na pewno zakupili krążek. Wracając do okładki, to od razu rzucają się w oczy jasne, żywe kolory, nasuwające na myśl bardzo udaną EP-kę „A Change Of Seasons”. Wszystko to pięknie się zapowiada, ten mocny tytuł, ładna okładka z klaunem balansującym ponad chmurami na monocyklu, na przerywającej się linie, no i zapowiedź z nalepki: „Dream Theater Return Stronger Than Ever With Their Most Powerful Album Yet”.

 Czym jednak w rzeczywistości jest ten tajemniczy „Dramatyczny Zwrot Wydarzeń’? ...Ano niczym innym, jak ogólnie rzecz biorąc graniem na przyzwoicie wysokim poziomie. Płyta jest pozbawiona tzw. mini suit, których czas trwania sięga lub przekracza 20 minut. Średnia długość utworów wynosi około 10 min, co powinno przypaść do gustu wspomnianej wcześniej drugiej grupie odbiorców. Jako całość płyta jest utrzymana w bardzo podniosłym i może chwilami patetycznym stylu, co da się zauważyć przede wszystkim w grze Rudeesa, podkreślającego ciężkie gitarowe riffy Petrucci’ego odpowiednio brzmiącymi barwami klawiszy. Przykładowo w „Build Me Up, Break Me Down” w refrenie owe riffy i wykrzykiwane przez LaBrie’ego tytułowe słowa upiększone są potężnymi, orkiestrowo brzmiącymi akordami. Można się doszukać wielu podobieństw do dotychczasowego dorobku grupy, czy to w lirycznym „Far From Heaven”, przypominającym trochę „Vacant” z „Train Of Thought”, czy „Outcry”, który tak samo podniosły jak „The Ministry Of Lost Souls” z „Systematic Chaos” posiada również jego formę, gdzie po spokojniejszym graniu mamy kilka minut progresywnej jazdy, po czym znów powrót do głównego motywu. Czwarte na krążku balladowe „This Is The Life” swoim wejściem i chwytliwą solówką nasuwa na myśl „Another Day” z „Images And Words”, natomiast z drugiej strony mocno osadzonym beatem w 6/8 „The Spirit Carries On” z „Metropolis II:...”. Co do inspiracji innymi zespołami, to wstęp do „Lost Not Forgotten” kojarzy się trochę z graniem w stylu „Muse”. Ciekawe jest to, że oprócz standardowych już wykrzaczających mózg popisów Pietruchy i Rudeesa, możemy usłyszeć solo, zwykle schowanego basisty James’a Myung’a np. we wspomnianym wcześniej „Outcry”. Mike Mangini tłucze w garnki w całkiem Portnoy’owym stylu, ale czy zawsze tak będzie, to się okaże zapewne z następną płytą, ponieważ na tej nie brał udziału w tworzeniu materiału, nagrał perkusję do już gotowych kawałków.

Cóż, album ten jest nawet łatwy w odbiorze ze swoimi powracającymi do mody ciężkimi fragmentami, ale też chwytliwymi refrenami. Jednak jak to w wypadku wielu płyt bywa, również innych wykonawców, potrzeba przesłuchać całość kilka razy, aby go w pełni docenić. Dla wielu będzie on zbyt monotonny, nudny ze względu właśnie na tą podniosłość, niewyróżniający się, bądź po prostu kiepski, trudno nie każdemu, rzecz jasna, musi się taki zamysł twórcy podobać. Mimo wszystko myślę, że warto go mieć w swojej kolekcji płyt.

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły