Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Cradle Of Filth - Cruelty And The Beast

Po wydaniu pierwszych trzech płyt Cradle Of Filth stali się niemal ikoną poetyckiego black metalu. Zachwycano się oryginalnym wokalem Daniego, liryzmem płynącym z muzyki i jego umiejętnym wplataniem w ekstremelne dźwięki. W końcu musiała kiedyś nadejść chwila kiedy formacja zechce nagrać coś bardzo ambitnego - i taka też chwila nadeszła wraz z "Cruelty And The Beast".

Czwarty krążek Anglików to chyba pierwszy (albo przynajmniej jeden z pierwszych) blackmetalowych koncept-albumów, którego tematem, a w zasadzie bohaterką została Elżbieta Batory - wegierska księżka, która rzekomo kąpała się w dziewiczej krwi i zasłynęła jako "seryjna morderczyni". Tematyka idealnie pasująca do stylistyki zespołu, wystarczyło napisać dobry materiał muzyczny. Czy to się udało - tutaj można wdać się w polemikę.
"Cruelty And The Beast" można uznać za najlepszy dotychczasowy album formacji, gdyż od strony kompozycyjnej dostaliśmy chyba najdojrzalszy materiał. Tym razem zespół spuścił z tonu i jest nieco mniej agresywnie. Jest za to o wiele bardziej lirycznie i epicko. W muzyce czuć ducha tamtych czasów, a wiele momentów dobrze oddaje emocje płynące z tekstów. Znajdziemy tutaj zarówno piękne delikatne momenty jak choćby genialny wstęp do "Bathory Aria - Benighted By Usher", czy też bardziej agresywne jak wybuch agresji w "Beneath The Howling Stars". Wokal Daniego wydaje się być bardziej urozmaicony, świetnie odgrywa każdą z ról - słuchacz czuje się jak na spektaklu teatralnym. Trzeba także zaakcentoważ, że muzycznie i lirycznie materiał jest bardzo spójny.

Posród tego miodu można jednak odnaleźć kilka łyżek dziegciu. Pomimo większego urozmaicenia muzycznego niż na poprzednich albumach i tak wiele partii wydaje się być podobnych do siebie. Utwory do krótkich nie należą, dlatego czasem możemy odczuwać monotonię. Nie każdy także przetrawi okrutnie wysokie piski wokalisty - wiele partii jest zwyczajnie niezrozumiałych, co na pewno nie jest na korzyść zespołu. Jednak zdecydowanie największym felerem tego wydawnictwa jest produkcja - ona nie jest zła - ona jest fatalna! Gitary brzmią bardzo cienko, nie ma pogłosu, perkusja brzmi jak nawalanie w śmietnik, a nawet raczej w kartki papieru! Przez ten feler płyta jest kompletnie pozbawiona mocy, a całość nie brzmi sterylnie, wiele dźwięków ginie po prostu w tym całym bałaganie.

Jako, że jednak recenzja powinna oceniać zawartość muzyczną, umiejętności kompozytorskie i pomysłowość, to trzeba powiedzieć, że "Cruelty And The Beast" to kawał dobrej muzyki. Może nie tak surowa jak poprzedniczki, może nie tak przebojowa jak następne krążki, ale w tych utworach widać ambicję i to, że muzycy chcieli stworzyć coś więcej niż kilka zwykłych kawałków. Przymknę nawet oko na produkcję, choć pod tym względem album wygrywa w kategorii "najgorsze brzmienie wszechczasów". Nie jest to najłatwiejszy w odbiorze album, ale chyba najbardziej wartościowy w twórczosci Anglików.

Wydawca: Music For Nations Records (1998)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły