Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Coma - Hipertrofia

Intensywne trasy koncertowe, oraz ogromny sukces komercyjny poprzednich dwóch płyt sprawiły, że na najnowsze wydawnictwo Comy czekały dziesiątki jak nie setki tysięcy fanów w Polsce. Już wcześniej mówiono, że tym razem będzie to koncept-album. Gdy od kilku dni album krąży już na rynku wiele osób zdążyło wydać bardzo krytyczny osąd o nim.
Płytę zatytułowano "Hipertrofia", co w tłumaczeniu bardziej łopatologicznym oznacza przerost. Ów album zawiera aż tyle materiału muzycznego, że potrzebne były aż 2 krążki, aby objąć cały koncept. A tematyką albumu jest ludzka egzystencja, bezsens pewnych zachowań, ludzka bezmyślność, obnażenie ludzkich słabości. Z pozoru temat oklepany, ale Piotr Rogucki znany jest z dość głębokich, często niezrozumiałych, głównie ze względu na stosowanie "słów-kluczy", tekstów.

"Hipertrofia" zawiera aż 35 ścieżek, ale jedynie 17 z nich to regularne utwory. Pozostałe z nich to krótkie, nie muzyczne przerywniki, będące raczej nagraniami odgłosów życia codziennego. Z początku ten zabieg wydał mi się strasznie irytujący, ale słuchając tej płyty mimowolnie zauważymy, że te niemuzyczne elementy czynią "Hipertrofię" albumem, który można nazwać ścieżką dźwiękową do jednego dnia z życia człowieka, przedstawiającą ten mniej przyjemny, bardziej odhumanizowany aspekt ludzkiego życia. Trzeba pokreślić jednocześnie, że po raz kolejny Rogucki opatrzył muzykę w bardzo wymowne teksty, może najbardziej wymowne w całej twórczości Comy. Sam koncept muzyczny należy więc jak najbardziej zapisać na plus muzykom.

O wiele większy orzech do zgryzienia mam jednak z muzyką, która przecież jest meritum tego krążka. Pod tym względem "Hipertrofia" to album bardzo różnorodny i bardzo eksperymentalny. Mamy tu mocną "Transfuzję", prawie metalowy "Trujące Rośliny" (notabene mój faworyt) nieco biesiadną "Emigrację", patetyczny, posiadający popową nutę "Nadmiar", melorecytowany "Osobowy", czy bardziej rozbudowane "Ekhart". Warto jednak zaznaczyć, że druga płyta zawiera spokojniejsze utwory. Podstawową zmianą w porównaniu do poprzednich płyt jest o wiele szersze wykorzystanie elektroniki, sampli i fortepianu, co także (ku mojemu zaskoczeniu) zapisałbym na plus.

A teraz kilka słów o minusach tej płyty. Te kawałki w przeważającej części nie posiadają takiego pazura jak te z pierwszych dwóch płyt. Nawet głos Roguckiego wydaje się być inny - jakby czystszy, pozbawiony tego specyficznego piachu. Bardzo często więc jego partie wydają się sztucznie nadmuchane niż przepełnione emocjami. Kolejna rzecz - Rogucki czasem próbuje manierą i sposobem ekspresji bawić się w Artura Rojka (Myslovitz), ale z tego pojedynku wychodzi zdecydowanie na tarczy. Podstawowym zarzutem w stosunku do "Hipertrofii" jest okrutnie duża liczba powtórzeń danej frazy w piosence. Utwory choć więc w przeważającej części są około 4-5 minutowe, to śmiało można by je ograniczyć do dwuminutowych miniaturek - podejrzewam, że efekt końcowy byłby lepszy. Odniosłem także wrażenie, że warstwa stricte instrumentalna jest tu bardzo mechaniczna, pozbawiona rockowego ducha, jakby każdy z elementów składowych żył swoim życiem.

"Hipertrofia" ze swoim konceptem nawiązuje do konceptualnych dokonań zespołów z kręgu muzyki progresywnej. Muszę przyznać, że sam zamysł, forma ekspresji, sposób wykorzystania dostępnych środków i form muzycznych podoba mi się. Niestety jeśli chodzi o samo wykonanie i poziom utworów to nie jest tak różowo. Ewidentnie zabrakło pomysłów na rozbudowanie utworów i nadanie im odpowiedniej dramaturgii - bo nie ukrywajmy - tutaj cała uwaga skupia się głównie wokół osoby wokalisty, spychając samą muzykę na nieco dalszy plan. W moim odczuciu mimo wszystko jest to... najciekawszy album tej formacji, a na pewno najbardziej wartościowy. Muzycy Comy nie do końca udźwignęli ciężar napisania koncept-albumu, gdyż jest tu sporo chaosu i w gruncie rzeczy do tej pory nie wiem jaka jest puenta tego albumu, ale "Hipertrofia" plasuje u mnie swoją różnorodnością, odwagą stawienia czoła temu, bądź co bądź trudnego zadaniu.

Tracklista:

CD 1:

01. Party
02. Wola Istnienia
03. After Party
04. Lśnienie
05. Diagnoza
06. Transfuzja
07. Przesilenie
08. Nadmiar
09. Nowe Tereny Migreny
10. Trujące Rośliny
11. Ciągi i Pociągi
12. Osobowy
13. Loty i Odloty
14. Emigracja
15. Stosunek Do Służby Wojskowej
16. Zero Osiem Wojna
17. Polish Ham
18. Pożegnanie Z Mistrzami
19. Chrum!
20. Świadkowie Schyłku Czasu Królestwa Wiecznych Chłopców
21. Koniec Pewnego etapu

CD 2:

01. Początek Pewnego Etapu
02. Ekhart
03. Na Na Na na
04. Zamęt
05. Zwalniamy
06. Widokówka
07. Przestrzeń Nie-Rzeczywista
08. Parapet
09. Popołudnia Bezkarnie Cytrynowe
10. Ślimak
11. Cisza i Ogień
12. Epilog Ze Starym Prykiem
13. Archipelagi
14. Recykling

Wydawca: Sony BMG (2008)
Komentarze
Panekx : Trzeba przesluchac te plyty od pocztku do konca a wtedy nabiora sensu ,przy...
EMEK : Po kilkukrotnym przesluchaniu mam takie wrazenie jakby to bylo zrobione na zas...
horseman : utwory na płycie według mnie bardzo dobre. płyta też była by bar...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły