Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Behemoth - The Return Of The Noorthern Moon

The Return Of The Northern Moon, Behemoth, Pagan Records, Endless Damnation, Nergal, Baal, Rob Darken, Graveland, Bathory, Christ Agony, Sacronocturn, Epitaph Of Christ, Darkthrone, A Blaze In The Northrn Sky, Hellhammer

„The Return Of The Northern Moon” to drugie demo Behemoth, ale pierwsze oficjalne, wydane, w tak samo początkującej, Pagan Records. Młodziutki zespół ciągle się docierał i w stosunku do „Endless Damnation” zaszło sporo zmian. Stare logo trafiło do wewnątrz okładki, a na froncie pojawił się napis, który miał identyfikować Behemoth przez najbliższe lata. Uszczuplił się też skład i zmieniły pseudonimy. Pomorską hordę od teraz tworzyli Nergal i Baal.

 

„The Return Of The Northern Moon” przesycony jest blackowym klimatem początku lat dziewięćdziesiątych. Wszystko jest czarne, wieją wichry, wyją wilki, bije dzwon. Intro przedstawia odprawiającego łacińskie modły kapłana, a w dalszej części sporo jest tych klawiszowych przerywników, a za keyboard na tym wydawnictwie odpowiedzialny jest Rob Darken z Graveland. Również zdjęcia nie pozostawiają wątpliwości skąd Behemoth czerpie inspiracje. Groźne, wymalowane twarze, wypluwany ogień i Bathory, stawiają Behemoth w szeregu zespołów zafascynowanych drugą falą północnego black metalu.

Danie główne stanowią trzy kawałki. Najbardziej trafiający do słuchacza jest pierwszy „Summoning Of The Ancient Gods” ze względu na melodykę i wpadający w ucho refren: „Lord Of Dark Winds…” Widać przy tym, że Behemoth stawia na leśną odmianę czarnej sztuki, co może jest moim prywatnym określeniem, a oznacza długie i rozciągnięte gitarowe pasaże oraz melodyjność samych riffów. Bardzo dobrze widać to także w kolejnych dwóch numerach. Może i wzorce nadciągały z północy, ale ja tu wyraźnie słyszę stylistykę Christ Agony. To jest muzyka bardzo podobna do tej zawartej na „Sacronocturn” i „Epitaph Of Christ” i nie wierzę, żeby to mógł być zupełny przypadek. Powolne, snujące się zgrzytliwie dźwięki, zostają zastąpione gęstwiną gitar i perkusji przypominającą z kolei Darkthrone i kultowy już wówczas „A Blaze In The Northrn Sky”. Jest taki fragment w „Dark Triumph”, gdzie narastające napięcie, przed mającym nastąpić łupnięciem, jest wręcz bliźniaczo podobne do tego w "In The Shadow Of The Horns", a słowa „…and now Lucifer grows” zastępują „Unholy black metal”.

Na deser jest jeszcze, szybszy i bardziej klasyczny, cover Hellhammer „Aggressor”, co dodatkowo podkreśla wszystko o czym pisałem wcześniej, a jeszcze po nim, na koniec, następuje outro z dzwonami, które nie jest wymienione w spisie utworów.

Muzycznie Behemoth nie przedstawia jeszcze nic oryginalnego, będąc daleko za wieloma polskimi zespołami, jak choćby za wspomnianym Christ Agony, ale sam poziom nie jest zły jak na początkujących nastolatków. Do wszystkiego trzeba było dojść, a „The Return Of The Northern Moon” jest drugim krokiem, który czyni postęp i zaczyna wprowadzać przyszłą gwiazdę w świat profesjonalnej muzyki.

 

Tracklista:

1. …Of My Worship
2. Summoning Of The Ancient Gods
3. Dark Triumph
4. Monumentum
5. Rise Of The Blackstorm Of Evil
6. Aggressor (Hellhammer cover)

Wydawca: Pagan Records (1993)

Ocena szkolna: 3+

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły