Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Forgotten Souls - Sirius 12

Forgotten Souls, Sirius 12, avantgarde, progressive, industrialUwaga wszyscy ortodoksi, twardogłowi i metalowi puryści, okopcie się, zabierzcie konserwy, niezbędnik oldschoolowca (jedynkę Darkthrone, coś Burzum i dla relaksu Bestial Mockery) i czmychajcie czym prędzej do swoich Wolfsschanze, gdyż na powierzchnię wylazł nowy album Forgotten Souls „Sirius 12”. Muzyka, jaką wypełniony jest ten album z pewnością poczyni ogromne straty, wobec których bezradne będą nawet profilaktycznie stosowane stopery.

Tych z Was, którzy jeszcze nie udali się na desperackie poszukiwania najbliższych bunkrów mogę zapewnić, że „Sirius 12” wart jest kilku lub nawet kilkunastu przesłuchań. Jest to bez wątpienia najbardziej eklektyczny, nieoczywisty materiał jaki ostatnimi czasy wypuściła rodzima scena. Lista twórców i zespołów z jakimi momentami kojarzyć może się ta muzyka jest rozbudowana niczym nasza administracja. Całość kojarzyć się może z dziełami Devina Townsenda, które są podobnie eklektyczne, korzystają bez oporów z najnowszych możliwości techniki i mają w sobie spory ładunek industrialnego zgiełku. Właśnie ten industrialny sznyt przywodzi także liczne skojarzenia z „Gloria” Disillusion (przełom 3 i 4 minuty tytułowego utworu kojarzy się z Niemcami bardzo mocno).

Oczywiście Forgotten Souls nie mógł nie wprowadzić kilku mniej oczywistych zapożyczeń w postaci chociażby klezmerskiego klarnetu pojawiającego się „Intro” oraz jedynym polskojęzycznym  i najbardziej podniosłym kawałku „Na Horyzoncie”. „Sirius 12” zawiera też wplecione w całość momenty mocno symfoniczne, w których swoim czystym, fajnym wokalem Oriel snuje melodyjne wici. Naprawdę brzmi to bardzo fajnie. Podkreślić należy, że Olaf Różański po raz kolejny potwierdza, że jest jednym z najlepszych i najbardziej wszechstronnych wokalistów. Bez względu na to jakie dźwięki dominują w tle, czy te delikatniejsze symfoniczne czy drapieżne, industrialne partie, koleś sprawdza się idealnie.

Wypada jeszcze tylko wspomnieć , że „Sirius 12” brzmi bardzo wyraziście co ułatwia okiełznanie chaosu, jaki po kilku pierwszych przesłuchaniach wywołuje ta płyta. No ale to już chyba norma, bez dobrego brzmienia nie ma znakomitych albumów i powinniśmy pomału do tego przywyknąć.

Forgotten Souls poczęstował nas albumem bardzo dobrym, który o ile nie będzie stałym rezydentem „pudła” w podsumowaniach roku to z całą pewnością będzie się o nie ocierał. No chyba, że należycie do maniaków wspomnianych w pierwszym akapicie – ale oni z pewnością do tego miejsca nie doczytali.

Ocena: 9/10

Tracklista:
01.Intro
02.The Flight
03.Nowhere Here
04.Signals
05.Can't Resist
06.The Black Tzar
07.Na Horyzoncie
08.Sirius 12
09.The Sum Of All Suns
10.Nobody
11.Willow Green
12.Hope
13.Outro

Wydawca: Mighty Music (2012)

Komentarze
Harlequin : Jest to do obadania na jakimś JudTubie ? Bo nie znalazłem.
lord_setherial : Materiał godny polecenia,chociaż na co dzień obracam się w zupełnie...
oki : powtórzę się jak Krzynówek, ale trudno będzie wybrać płytę ro...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły