Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Soilwork - The Chainheart Machine

Choć staram się nie uprzedzać do zespołów, to Soilwork należy do takich, których fenomenu nie rozumiem. Ni stąd ni zowąd zespół zdobył uznanie na świecie wydając bliżej nieokreślone jakościowo krążki drastycznie zmieniając styl za każdym niemal razem. "The Chainheart Machine" jest drugim albumem grupy, który jest dosyć mocno osadzony w standardach thrash/deathowych. W muzyce pobrzmiewają echa szwedzkiej sceny melodyjnego death metalu, ale Soilwork gra agresywniej, zdecydowanie mniej melodyjnie czasami wręcz thrashowo - skojarzenia ze Slayerem i Kreatorem są jak najbardziej na miejscu.
Zasadniczo zawartość tego krążka opiera się typowym dla szwedzkiej szkoły growlingu i agresywnie granych riffach, z których raczej mało który zapada w pamięć. Wszystkie utwory na płycie opierają się na podobnym schemacie i jedynie pewne momenty odróżniają te utwory od siebie np. w środku utworu tytułowego jest fajne zwolnienie, a jeden utwór rozpoczyna się monumentalnym wejściem z klimatyczną solówką. To właśnie solówki są tym elementem, które zwracają uwagę na ten bądź co bądź nieciekawy album. Poziom solówek na tej płycie jest p prostu fenomenalny, gitarzyści porażają kreatywnością, a swoim stylem przypominają mi nieco Stevena Stevensa, który nagrał świetne partie solowe na płycie "Exposed" Vince'a Neila.

Niestety solówki nie uratują albumu przed marną zawartością, jednowymiarowym ujęciem muzyki, brakiem zróżnicowania i brakiem pomysłów. Soilwork tym albumem niczego nie udowadnia, niczego nowego nie wnosi i na tym etapie jest zwyczajnym drugoligowcem.

Wydawca: Listenable Records (2000)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły