Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Satyricon - Rebel Extravaganza

Nemesis Divina, Satyricon, Fenriz, Darkthrone, Rebel Extravaganza

Trzy lata po rewelacyjnym „Nemesis Divina” Satyricon powrócił z kolejna płytą "Rebel Extravaganza". Wystapiło na niej sporo gości, w tym Fenriz z Darkthrone, ale sam zespół został duetem, co w przyszłości miało się już nie zmienić. Jak zwykle zmieniła się za to muzyka, która nabrała nieco stylistycznej ogłady, nie tracąc przy tym nic ze swojej mroźnej ekstremalności.

Brzmienie jest doskonałe. Takie przeszywające do kości lodowym podmuchem. Człowiek jakby był smagany tymi gitarami i musiał przedzierać się przez ostre riffy. „Rebel Ekstravaganza” jest jak śnieżna zamieć, która pokrywa świat i sypie zmrożonym śniegiem prosto w oczy. Jak wjeżdża taki „Filthgrinder” to jakby wszystkie nieszczęścia spadały na nas w tą polarną zimę: „Filthgrinder, no-love machine…” Tak samo od początku „Prime Evil Renaissance” panuje absolutny katastrofizm, zresztą nie tylko w muzyce, ale i w nihilistycznym tekście, z którego wyłania się charakterystyczne: „This would be the way of the misanthrope”. Znakomita budowa napięcia, gdzie po nadających emocji zwolnieniach następują wybuchy energii i momenty kulminacyjne. Te pierwsze są podkreślane przez zabarwiające klawisze, a drugie wspomaga niesamowicie agresywny i bardzo spójny brzmieniowo z gitarami, wokal. Masakryczny jest też „Supersonic Journey”. W którym startujemy niczym rakieta kosmiczna i przedzieramy się przez atmosferę w zupełnie inną rzeczywisyość, a część instrumentalna z klawiszami, w środku, jest naprawdę jak wejście w inny wymiar.

Ale jednocześnie dużo w tym melodii. Z gąszczu gitarowych opadów, gęsto nasączonych perkusyjnym biciem, wyłaniają się wręcz taneczne zagrywki, jak te w „Havoc Vulture”. Ta kunsztowna, wysublimowana melodyka zostanie już znakiem rozpoznawczym Satyricon. Tutaj idealnie miesza się ona z ciężkością i intensywnością utworów, dając przepiękną mieszankę grozy z artyzmem. Płyta zaczyna się i kończy dziesięciominutowymi kawałkami, w których mnóstwo takiego może nawet trochę progresywnego grania. W "The Scorn Torrent" pojawia się nawet damski wokal. Tak samo rozbudowanym muzycznie kawałkiem jest „A Moment Of Clarity”, do tego trzy instrumentalne przerywniki i mamy album pełny. Przejmujący, chwytliwy gitarowo i wokalnie, melodyjny i doskonały muzycznie, a do tego przenikliwie zły i bezkompromisowy. Klasyk.

Tracklista:

01. Tied In Bronze Chains
02. Filthgrinder
03. Rhapsody In Filth
04. Havoc Vulture
05. Prime Evil Renaissance
06. Supersonic Journey
07. End Of Journey
08. A Moment Of Clarity
09. Down Southup North
10. The Scorn Torrent

Wydawca: Moonfog Records (1999)

Ocena szkolna: 5+

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły