Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Cannibal Corpse - Bleeding

Chyba większość szanujących się zespołów poszukuje pewnej drogi muzycznej, stara się odkrywać nowe rejony. Może to i dziwne, ale ten syndrom dopadł także Cannibal Corpse, który po nagraniu bardzo szybkiego "Tomb Of The Mutilated" stwierdził, że nie jest w stanie przesunąć granic ekstremy i postanowił poszukać czegoś nowego.
Tak się akurat składa, że czwarty album Kanibali, podobnie jak czwarty album Slayera, przynosi sporo nowości w porównaniu do poprzedników jak i zapewne sporo kontrowersji. Należy zacząć od faktu, że "Bleeding" jest najbardziej wyróżniającym się krążkiem zespołu. Jest to krążek, który jest chyba najmniej ekstremalny spośród ich dorobku - i chyba dobrze. "Bleeding" przynosi tylko dziesięć kompozycji, teoretycznie typowych dla zespołu, a zarazem wnoszących ogrom świeżości.

Po pierwsze - nie obcujemy z nawalanką na okrągło. Pojawiło się mnóstwo wolniejszych partii okraszonych bardzo dobrymi, ciężkimi riffami nadającymi utworom charakteru. Zespół zaczął także kombinować - tu i ówdzie pojawiają się gitarowe ozdobniki, a mięsiste brzmienie sprawiło, że bardzo ważną rolę ogrywają tutaj partie basu, bardzo często pojawiające się na pierwszym planie. Zwraca także uwagę zmiana stylu śpiewu przez Barnesa - jego wokal nie jest już tak głęboki, jest bardziej zrozumiały, okazjonalnie pojawia się nawet skrzek.

Obok "Bloodthirst" jest to zdecydowanie najbardziej urozmaicony i charakterystyczny krążek zespołu, o którym nie można powiedzieć, że jest taki sam jak inne dokonania tej formacji. Wydaje mi się nawet, że wszelkie zmiany w porównaniu do poprzednich krążków wyszły kapeli tylko na plus. "Bleeding" jest bardzo dobrym pożegnaniem Barnesa z zespołem, co dla starych fanów niewątpliwie potęguje wartość tego wydawnictwa.

Wydawca: Metal Blade Records (1995)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły