Poczucie nieuzasadnionej bezsilności i smutku Wysłany: 2006-08-15 19:47
Co jakiś czas dopada mnie coś w rodzaju poczucia nieuzasadnionej bezsilności i smutku. Wszyscy na pewno bardzo dobrze znacie to uczucie, ponieważ często sami tego doświadczacie i nie trwa dłużej niż jeden dzień. Lecz nie zawsze jest tak łatwo. Powiedzmy że wszystko co w danej chwili, dniu czy może tygodniu robimy się nam udaję a mimo to czujemy że cos jest nie tak. Nie można tego w żaden sposób określić, przez co często po prostu z założonymi rękoma czekamy na lepsze dni lub chwile, których nadejście bardzo często zależy tylko od nas.
W tym temacie chodzi mi głównie o rodzenie sobie z tymi momentami kiedy to czujemy się bezbronni i opuszczeni. Ja mam swój sposób, nie zawsze działa lecz lepsze to niż nic. Jestem pewien że każdy z was mimo że może sobie nie zdawać z tego sprawy ma swój własny sposób na radzenie sobie z tego rodzaju „roblemami”. Wiem że w swojej „wypowiedzi” sporo namieszałem i mogę zostać niezrozumiany, lecz chciałem tylko was zapytać jak wy sobie z tym wszystkim radzicie.
Wysłany: 2006-08-15 20:18
mi wtedy pomaga spacer... długi spacer... i uciekanie w sfere marzeń... marzeń o lepszym jutrze... marzeń o tym co dobre... marzeń najlepszych na świecie...
a tak poza tym to pomaga mi tez moja przyjaciółka... dobrze jak ktoś wysłucha i rozbawi... i pozwoli zapomnieć o tej bezsilności...
Hexe ist ein Beruf mit Zukunft. ;)
Wysłany: 2006-08-15 20:22
Achhhh….spacer, wiem. Mi to pomaga w bardzo wielu przypadkach, lecz niestety nie zawszę….Gdyby nie nasz wspaniała rodzinka nie wiem co bym ze sobą począł….=)
Wysłany: 2006-08-16 08:47
rozumiem cie Draven...ja teraz to przezywam..i bynajmniej nie jest to jeden dzien ale jakis tydzin sie to ciagnie...radze sobie rozmowa z moja przyjaciolka, moim przyjacielem i siedzeniem przy necie...probuje zajac sie problemami innych by nie myslec o tym ze cos u mnie jest nie tak...ciezko mi jest, choc tak naprawde nic strasznego sie nie dzieje, po prostuczuje sie w srodku pusta...calkowicie pusta, jakbym nic nie miala w sobie, zadnych uczuc...nie wiem czy dam sobie z tym rade, ale staram sie... :cry:
Idziesz po to by upaść na ziemię, upadasz aby nigdy już nie powstać...
Wysłany: 2006-08-16 08:55
W tej chwili chodzi mi głównie o to że czasem mimo że wszystko wydajesię wporzątku…my jednaj czujemy że coś jest nie tak. Jak to sklasyfikować lub nazwać? Nie da się, i po części bardzo się z tego cieszę. Ja teraz czuje się bardzo dobrze lecz jednak w środku coś „ mnie drąży” i nie mam pojęcia co to. Chciałem się po prostu spytać DarkPlanetowiczów jak oni sobie z tym radzą. Hexe na przykład napisała że pomaga spacer….mi w większości przypadków także.
Wysłany: 2006-08-16 09:06
ja tez napisalam co mi ponmaga:rozmowa..czesto tez analiza swoich wlsanych poczynan i uczuc...bo to moja wada..ja analizuje i to czesto...:) ale pomaga
Idziesz po to by upaść na ziemię, upadasz aby nigdy już nie powstać...
Wysłany: 2006-08-16 10:01
a ja wime co mi jeszcze pomaga :!: :lol:
czekolada
bita śmietana
lody
i to w duzych ilościach :twisted:
Hexe ist ein Beruf mit Zukunft. ;)
Wysłany: 2006-08-16 10:12
A mi jakoś nic nie pomaga
Czuję nieuzasadniony (a może i uzasadniony...) smutek już od ... miesiąca...
I pomaga mi jedynie na krotki czas spotkanie z DarkRodzinką - tak jak to było na Castle PArty... A teraz znów smutna i znów odcięta od wszystkich na tym mazurskim zadupiu...
"Make Foch Not War" "Nic nie może się zmarnować"
Wysłany: 2006-08-16 12:08
a mi pomaga imprezowanie... nie mogę wtedy siedzieć sama, spacerować sama, bo dołuje mnie to jeszcze bardziej... towarzyska dusza jestem, więc musze wtedy spotykać się z ludźmi, pogadać o bzdurach z przyjaciółką, napić się czerwonego winka w lesie i latać z aparatem za kumpelą :D ale nie sama...nienawidzę wtedy siedzieć sama, nawet na fajkę w towarzystwie bym wtedy chciala wychodzić :wink:
...I forgot to remember to forget... /johnny cash
Wysłany: 2006-08-16 12:50
W taich chwilach nikt nie lubi być sam. Mi także pomaga imprezowanie i spacery, ale nie samotne...myśle że my wszyscy jesteśmy pod tym względem podobni =) Samotnośc czasem potrafi uleczyć....lecz na dłuższą metę jest jak nóż który sami sobie w serca wbijamy. Niech żyje DarkPlanet :D :twisted:
Wysłany: 2006-08-25 13:23
To jest DEPRESJA i to się leczy.
A tak poza tym gdy popadam w jakiegoś doła, to...
Po pierwsze łykam preparaty witaminowe i z minerałami (szczególnie żelazo i magnez ;P, bo tego mi właściwie zawsze brakuje :D (więc odwalić się od mojej jasnej cery :D, bo nie chce mi się tego tłumaczyć milionowy raz :D))... ponoć niby działają jak placebo, ale mi tam jednak pomagają, więc chyba nie tak do końca są neutralne ;P
Po drugie zmieniam wtedy dietę... Zaczynam na nowo gotować obfite obiady z mięsiwem (np. wołowina, wieprzowina) czy rybami, a także dodatkami jak surówki i takie tam inne, by urozmaicić posiłki. Do tego przegięte ilości ohydnego szpinaku (zazwyczaj w jakiejś kombinacji zabijającej smak :D).
Kolejna rada to sport... nienawidzę się przemieszczać :D, ale wtedy wyciągam rolki i rower (te akurat lubię), a jak nie ma jak jeździć, to biegi czy jakaś ekstramalna gimnastyka hehe :D
Sen, sen, sen! Kładę się wówczas spać najpóźniej o 22 i nawet jak nie mogę zasnąć to leżę, potem wstaję wcześnie rano (najpóźniej o 7) i zanim nastąpi kolejny wieczór, to jest się zmęczonym i zaśnięcie o 22 się udaje :D
Wyłączam też wtedy net (w ogóle kompa), telefon i czytam jakąś książkę. Nadrabiam też zaległości w nauce, żeby pozbyć się dodatkowych czynników stresogennych.
I znajomi. Najlepiej nie wychodzić wtedy z nimi do knajpy czy w ogóle do zamkniętych pomieszczeń, tylko gdzieś na świeże powietrze. Chociaż kino itd też mogą poprawić nastrój.
Mi te powyższe zawsze pomagają... średnio po kilku 3-4 dniach takiego trybu życia wszystko wraca do normy i można wrócić do starych, złych nawyków na kolejne kilka miesięcy :D :D :D
Jakby komuś nie pomogło, to radzę wizytę u lekarza. Jeszcze nigdy nie byłam w takiej sprawie, więc nie umiem polecić nikogo dobrego :D Ogólnie to chyba lepiej unikać lekarzy i samemu sobie pomóc hehe :D
Wysłany: 2006-08-25 18:09
A mi "poczucie bezsilności i nieuzasadnionego smutku" przeszło troche :D
Pojechałam na pozytywnie wibrujący festiwal (3 dni nieustającej imprezy, syf, brud i lipa z miodem ), potem przyjechałam do mojej mieściny, gdzie dzień w dzień od poniedziałku piję piwo z mniej lub bardziej znajoymi osobami na "ławeczkach" (ach, te zabawy w kotka i myszkę z policją :twisted: ), a na końcu w jedynej słusznej u nas knajpie, wracam nocami, potem wypisuję głupie posty i teksty na gadu po pijaku i jest git, hehe. Póki mi się kasa nie skończy... Więc zaraz idę znów sobie "poprawiać hhumor", droga rodzinko, może jak już przyjadę do Poznania, to będę miała poprawiony na maxa :wink:
"Make Foch Not War" "Nic nie może się zmarnować"
Wysłany: 2006-08-25 21:49
[quote:23ac203113="Draven"]W tej chwili chodzi mi głównie o to że czasem mimo że wszystko wydajesię wporzątku…my jednaj czujemy że coś jest nie tak. Jak to sklasyfikować lub nazwać?[/quote:23ac203113]
Ja taki stan nazywam "zdupizm i nostalgia". Depresja, jak napisała Fausthie, to chyba jednak zbyt duże słowo Jak sobie radzić? Można się przyzwyczaić
Ja lubię sobie poleżeć i "pomarzyć o lepszym jutrze" albo pospać, wtedy jest mniej czasu na smuty. Oczywiście, zalanie pały również może pomóc, choć na krótko, pod warunkiem, że w dobrym towarzystwie a nie samemu, bo to już patologia
Wysłany: 2006-09-18 19:50
dopadło mnie poczucie absolutnej bezsilności... wobec mojego bólu głowy :wink: i ibuprom też jest bezsilny :twisted: (hehehe nawet w takim stanie żarty się mnie trzymają :wink: )
Hexe ist ein Beruf mit Zukunft. ;)