Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin

perypetie mieszkania na stancji. Strona: 1

perypetie mieszkania na stancji Wysłany: 2007-05-18 14:45

zakładam tego posta w celu pozalenia sie troche, a troche z ciekawosci, jakie perypetie mieli inni. jesli temat sie powtarza i juz kiedys byl, to prosze szanowne grono moderatorow o natychmiastowe zamkniecie i usuniecie postu. i z moze malutka podpowiedzia, jaki byl konkretnie tytul pamtego tematu.

kiedys, gdy jeszcze spokojnie (czasami mniej spokojnie ) mieszkalam z mamą, przeczytalam artykul o czworce ludzi, ktorzy mieszkali w tzw. mieszkaniu studenckim i nawet przez mysl mi nie przyszlo, ze bede kiedys skazana na to samo
od 4 lat utrzymuje sie sama i mieszkam na stancji w innym miescie niz, w ktorym sie wychowalam. przez rok mieszkalam w jednym i tym samaym mieszkaniu, a potem wyjechalam stad. a gdy wrocilam w ciagu ostatnich 3,5 roku przeprowadzalam sie ponad 10 razy. z roznych powodow. a to jedna stancja okazala sie totalnie zimna, gdzie inndziej wspołlokatorzy stwierdzili, ze im sie nie podoba, a ze nie chcialam miec na glowie szukania nowych wspołlokatorow, to poszukalam sobie czegos nowego, potem facet mnie zostawil i wyprowadzil sie, a ze nie bylo mnie stac sama oplacac mieszkanie, poszukalam czegos nowego. trafilam na fajna stancje i fajnych zdawaloby sie ludzi, ale jednej z dziewczyn nie pasowalo, ze nocuje moj chlopak, wiec musialam sie wyniesc. potem znalzlam pokoj w mieszkaniu gdzie byly karaluchy, potem inny pokoj, gdzie mieszkanie bylo lodowate a ogrzewanie rogie. no i ostatnio, wydawalo sie, ze znalazlam fajna stancje, ale skolei, jak do tej pory mialam wspołlokatorow, z ktorymi dalo sie dogadac, tak teraz mam takie wspołlokatorki, szczegolnie z pokoju, ze szlak mnie trafia. nie wytrzymuje juz nerwowo i musze sie wyprowadzic. i znowu pakowanie (mam naprawde duzo klamotow) i znowu organizowanie sobie transportu, a przede wszystkim szukanie czegos sensownego. to jest juz chyba najgorsze, bo teraz nie ma nic w ofercie, nie tylko na moja kieszen, ale w ogole.



Wysłany: 2007-05-18 16:54

[quote:747050d37c="Paskievicz"]
a ja się kiedyś najebałem i wydawało mi się że w łązience za pralką ukrywa się szczur
[/quote:747050d37c]
Doprawdy, fascynujace



Wysłany: 2007-05-18 17:00

minawi (Moderator)
minawi
Posty: 6188
Poznań / Iława

[quote:40e3216efe="Paskievicz"]wow

a ja się kiedyś najebałem i wydawało mi się że w łązience za pralką ukrywa się szczur

proponuję zamieszkać w akademiku :idea:[/quote:40e3216efe]


lepiej nie bo będziecie jak Paskievicz :lol: :lol: :lol:


"Make Foch Not War" "Nic nie może się zmarnować"


Wysłany: 2007-05-18 17:03

To sie nazywa pech - ja juz mieszkalem w tylu miejscach i nie zdarzylo mi sie narzekac na wspolokatorow. Zawsze to oni narzekali na mnie


Life is complex: it has both real and imaginary components


Wysłany: 2007-05-18 19:11

No ja od kilku już ładnych lat mieszkania poza domem, miałam szczęście do współlokatorów i nie mam na co narzekać. Na mnie też do tej pory nikt jeszcze nie narzekał, więc jest nieźle.

Jedyne czego naprawde nie znoszę to piecyki gazowe. W zimę, podczas jednego z nalotów moich znajomych na Poznań, troszkę poimprezowaliśmy i jak to zazwyczaj bywa następnego dnia wszyscy cierpieli na (jak nam sie wtedy wydawało) ekstremalnie ciężkiego kaca. Nie pomagały kefirki, maślanki, aspirynki i hektolitry wody i tak przez następne 2 dni, ale zrzuciliśmy to wszystko na karb alkoholowych szaleństw. Po tygodniu okazało się, że miałam w mieszkaniu nieszczelny piecyk gazowy w łazience, a wszystkie nasze przypadłości były wynikiem regularnego wdychania porcyjek gazu pod prysznicem...



Wysłany: 2007-05-19 15:52

[quote:5295b6f7bc="Paskievicz"]proponuję zamieszkać w akademiku :idea:[/quote:5295b6f7bc]

to juz nie te czasy - nie studjuje, wiec i akademik mi nie przysluguje.



Wysłany: 2007-05-19 23:49

[quote:207e745655="krax"]troszkę poimprezowaliśmy i jak to zazwyczaj bywa następnego dnia wszyscy cierpieli na (jak nam sie wtedy wydawało) ekstremalnie ciężkiego kaca. Nie pomagały kefirki, maślanki, aspirynki i hektolitry wody i tak przez następne 2 dni, ale zrzuciliśmy to wszystko na karb alkoholowych szaleństw. Po tygodniu okazało się, że miałam w mieszkaniu nieszczelny piecyk gazowy w łazience, a wszystkie nasze przypadłości były wynikiem regularnego wdychania porcyjek gazu pod prysznicem...[/quote:207e745655]
Niezle... 8O



Wysłany: 2007-05-20 10:24

[quote:e696cddaf7="krax"]Jedyne czego naprawde nie znoszę to piecyki gazowe. [/quote:e696cddaf7]
coś o tym wiem. przez taki piecyk wylądowałam na oiom-ie na toksykologii. od tego czasu mam poważny uraz do gazowych piecyków. no i mam dylemat. od października wynoszę się na stancję, tylko... ciekawe, gdzie znajdę mieszkanie gdzie zamiast piecyka będzie elektryczny boiler... :roll: bo w takich warunkach kąpiel przy otwartych drzwiach raczej nie wchodzi w rachubę... :twisted:


life * is a state * of mind


Wysłany: 2007-05-20 18:24

[quote:c004b3440e="LadyWitch"][quote:c004b3440e="krax"]Jedyne czego naprawde nie znoszę to piecyki gazowe. [/quote:c004b3440e]
coś o tym wiem. przez taki piecyk wylądowałam na oiom-ie na toksykologii. od tego czasu mam poważny uraz do gazowych piecyków. no i mam dylemat. od października wynoszę się na stancję, tylko... ciekawe, gdzie znajdę mieszkanie gdzie zamiast piecyka będzie elektryczny boiler... :roll: bo w takich warunkach kąpiel przy otwartych drzwiach raczej nie wchodzi w rachubę... :twisted:[/quote:c004b3440e]
Wystarczy zglosic w administracji podejrzenie nieszczelnego piecyka. Przychodzi Pan z miernikiem i po sprawie



Wysłany: 2007-05-20 18:28

minawi (Moderator)
minawi
Posty: 6188
Poznań / Iława

Najlepiej poszukać normalnego mieszkania w bloku, gdzie nie ma piecyków. Choć nie wiem co gorsze - piecyk gazowy czy męczący współlokator


"Make Foch Not War" "Nic nie może się zmarnować"


Wysłany: 2007-05-20 18:43

Zmień współlokatora/ dozorcę/ sąsiada- weź kredyt xD

A tak całkiem serio to nie ma niczego bardziej dogodnego niż posiadanie własnego kąta. Bez konieczności uzerania się z kimś. Chociaż mieszanie z kimś ma swoje plusy- np podział obowiazków domowych.
No i kochane centralne ogrzewanie :)


Krytyka jest czymś pośrednim pomiędzy plotką, denuncjacją a reklamą.


Wysłany: 2007-05-20 20:36

[quote:e6dcb1c547="LadyWitch"][quote:e6dcb1c547="krax"]Jedyne czego naprawde nie znoszę to piecyki gazowe. [/quote:e6dcb1c547]
coś o tym wiem. przez taki piecyk wylądowałam na oiom-ie na toksykologii. od tego czasu mam poważny uraz do gazowych piecyków. no i mam dylemat. od października wynoszę się na stancję, tylko... ciekawe, gdzie znajdę mieszkanie gdzie zamiast piecyka będzie elektryczny boiler... :roll: bo w takich warunkach kąpiel przy otwartych drzwiach raczej nie wchodzi w rachubę... :twisted:[/quote:e6dcb1c547]

bojlerow nie trzeba sie bac. jedyny mankament jest taki, ze jak sie wszyscy rzuca do kapania, to ostatniej osobie moze nic nie zostac z cieplej wody, hyhyx



Wysłany: 2007-05-22 13:46

[quote:b2880a276f="Vincent"]Wystarczy zglosic w administracji podejrzenie nieszczelnego piecyka. Przychodzi Pan z miernikiem i po sprawie [/quote:b2880a276f]
ależ piecyk może być najzupełniej szczelny. tu chodzi raczej o pourazowy irracjonalny strach nie wejdę do wanny nad którą jest piecyk gazowy i koniec. nawet u siebie, chociaż piecyka dawno nie ma, a zamiast niego jest elektryczny boiler, nie wytrzymuję w wannie dłużej niż 15 minut, bo zaczynam mieć wrażenie, że robi mi sie słabo i z pewnością zaraz zemdleję.

[quote:b2880a276f="minawi"]Najlepiej poszukać normalnego mieszkania w bloku, gdzie nie ma piecyków.[/quote:b2880a276f]
no własnie że te 'normalne mieszkania w bloku' zazwyczaj są zaopatrzona właśnie w gazowe piecyki.


life * is a state * of mind


Wysłany: 2007-05-22 14:29

minawi (Moderator)
minawi
Posty: 6188
Poznań / Iława

[quote:2e9e2e77a4="LadyWitch"]

[quote:2e9e2e77a4="minawi"]Najlepiej poszukać normalnego mieszkania w bloku, gdzie nie ma piecyków.[/quote:2e9e2e77a4]
no własnie że te 'normalne mieszkania w bloku' zazwyczaj są zaopatrzona właśnie w gazowe piecyki.[/quote:2e9e2e77a4]

Wtych srpzed lat 70 zapewne tak, ale pozniejsze rzadko, bynajmniej tu w Poznaniu (albo moze pozamieniali? nie wiem). ja tylko raz mialam piecyk gazowy ktory szybko zamienilismy na bojler elektr. , ale to nie był blok tylko plomba pomeidzy kamienicami w centrum miasta (nota bene fajne mieszkanko :twisted: ). a przez reszte mojego studenckiego zycia ani razu na piecyk nie natrafilam, bo po prostu wybeiram mieszkania bez piecykow :P lubie miec zawsze cieplą wode, w kazdej chwili, a z piecykami to wiadomo jak to bywa.

no ale to nie mial byc temat o piecykach, nie? :wink:


"Make Foch Not War" "Nic nie może się zmarnować"


Wysłany: 2007-05-22 15:42

[quote:82a541dc7c="minawi"]
no ale to nie mial byc temat o piecykach, nie? :wink:[/quote:82a541dc7c]

nom, nie o piecykach

ale czasami nie da sie wybrac czegos co nam odpowiada. bo jesli cos znajde, co mi sie podoba od pierwszego wejrzenia, to albo mieszkancom sie nie spodobam, albo uprzedzi mnie, ktos, kto juz wczesniej to ogladal :/ i zeby to bylo raz, a tak bywalo kilka razy. co ze mna jest, ze nie wywieram na ludziach dobrego wrazenia przy pierwszym spotkaniu?



Wysłany: 2007-05-22 23:05

[quote:8f194b4e75="Am"]jedyny mankament jest taki, ze jak sie wszyscy rzuca do kapania, to ostatniej osobie moze nic nie zostac z cieplej wody, hyhyx[/quote:8f194b4e75]
Dla skutecznego i bezbolsensego rozwiazania takich malych sporow nosi sie ze soba talie kart do gry :D



Wysłany: 2007-06-26 17:13

[quote:665983e268="nieoceniony Pan Paskievicz"]a piecyki gazowe rzeczywiście z a só w a j ą w a f l e m ... i gazem :idea: nie polecam[/quote:665983e268]

tęskniłam za tym !!! :lol: :lol: :lol: :twisted:



Wysłany: 2007-06-26 21:12

jeśli wafel to to, co myślę, to owszem :P

ale Paskievicz :!: :!: :!: jak mogłeś napisać "zasunął" przez "u" :?: :?: :?: psujesz zabawę :twisted:



Wysłany: 2007-06-26 22:53

[quote:1dc2ff513a="Paskievicz"]przynajmniej tutaj jesteś szczera

psuję zabawę - dokładnie, to takie moje malutkie hobby 8)[/quote:1dc2ff513a]

ja zawsze jestem szczera :twisted: a wiesz, że hobbystyczne psucie zabawy innym bierze się z braku własnych rozrywek? :twisted:



Wysłany: 2008-01-05 02:20

Nie ma nic piękniejszego, niż wlasny kąt... Ja też, od czasu, kiedy w 2000 roku zaczęłam studia, przeprowadzałam sie już 11 razy. Teraz czeka mnie 12, bo w miejscu, gdzie mieszkam, mam jeden pokoik do dyspozycji i nie można trzymać zwierząt (mam co prawda Czesia, ale to tak nielegalnie) a ja muszę wziąć pod opiekę swoje dwa koty i psa do tej pory mieszkające w Gdańsku. Jeden nielegalny kot to sporo, jeszcze trzy czworonogi...

Jedna stancja to było mieszkanie po zmarłych ze 3 lata wcześniej dziadkach właścicielki, gdzie musiałam sama wyrzucać wieloletnie zapasy kaszek i mączek z szafek w kuchni oraz po-dziadkowe łachy, jeśli chciałam trochę miejsca w szafie zdobyć. No i ten nieszczęsny piecyk gazowy (chyba model z lat 60tych), który nie chciał gasnąć po zakręceniu wody; wyprowadziłam się, gdy m. in. właścicielka mnie chciała obciążyć kosztami sprowadzenia speca od piecyka.

Druga stancja - piękne, nowe mieszkanie. Tylko właściciel odwiedzał nas 1-2 w tygodniu i... np. raz opierdzielił mnie za to, ze w kuchni na stole zostawiłam książkę, bo "to miejsce wspólne, a nie burdel, na swoje prywatne rzeczy mam swój pokój"... Wyprowadziłam sie, gdy chciał mi podnieść czynsz za to, że chłopak u mnie czasem nocował, bo to podnosiło koszta utrzymania mieszkania: "zużycie wody i wywóz śmieci"... lol... :mrgreen:

Z następnej stancji: 3 pokoje i 9 osób + kot, wyprowadziłam się, gdy zlew w kuchni został ostatecznie zatkany, zlew w łazience został ostatecznie zatkany a w wannie nie można było sie umyć, bo po brzegi była wypełniona brudnymi naczyniami... (na koniec zlew w łazience w ogóle się oberwał...) :mrgreen:

Potem rozstałam sie z chłopakiem, to sie wyprowadziłam, potem mieszkałam chwilowo u cioci, potem znalazłam sobie mieszkanie, ale wyniosłam sie po trzech dniach, gdy usłyszałam, ze mam nie gotować w kuchni ("bo zużycie") tylko jeść na mieście a pranie robić w zimnej wodzie ("bo zużycie") a w ogóle wypowiedziano mi stancję bo zanocował u mnie chłopak....

Więc zamieszkaliśmy z chłopakiem u kumpla w starej kamienicy. Niewiarygodnie było tanio, tylko jeden mankament: brak ogrzewania. Wyprowadzaliśmy sie ekspresowo w połowie listopada: nie dawało się czytać książki bez rękawiczek, nie dawało sie spać bez poduszki elektrycznej a z ust leciała para... Mieszkanie miało jedną zaletę: lodówka była popsuta ale jedzenie mogło leżeć w kuchni na stole i się nie psuło... :mrgreen:

Nareszcie zamieszkaliśmy spokojnie w mieszkaniu wynajętym w tzw. prywatnym akademiku. Dłuższy okres spokoju... Ale potem rozstałam sie z chłopakiem, to sie wyprowadziłam, potem skończyłam studia to zrezygnowałam z miejsca... Nowe znalazłam w nowym akademiku, ale z tego mieszkania wyprowadziłam sie po dwóch tygodniach, bo miałam dość nie kończących sie "wykładów" współlokatorki (uwierzcie, gadułą była w stopniu niewiarygodnym, na uszy nie słyszałam takiej drugiej), która nie mogla spać rano, bo za głośno zamykałam lodówkę (lol), za głośno tupałam papuciami po korytarzu (lol) a postawienie śmietniczki w łazience uznała za zagrożenie biologiczne i zagroziła skargą w administracji (LOOL) Idiotka jakich mało, ale że zwolniło się miejsce w mieszkaniu znajomych trzy piętra wyżej, to znów sie przeniosłam... A potem znów, bo pokoik był za maleńki na nas dwoje z nowym Laszlem i kotem...

A teraz niedługo znów... BLEH



Login

Password


Załóż konto / Odzyskaj hasło